Następnego dnia Sasuke obudził się dość późno. Była
dwunasta. Nic dziwnego. Uchiha długo nie mógł zasnąć. Zawsze tak miał w nowym
miejscu. Myślał, że kilka piw rozwiąże problem. Najwyraźniej ten sposób też na
niego nie działał. Przekręcał się z boku na bok chyba do czwartej, co
wywnioskował po zbliżającym się wschodzie słońca.
Młotek prawdopodobnie stał już za kasą w sklepie, bo w mieszkaniu go nie zauważył.
Czarnowłosy zastanawiał się, czy do niego dołączyć. W sumie Uzumaki nic o tym
nie wspominał. Jeszcze by musiał pomagać mu w byciu sprzedawcą. Nie, Uchiha
zdecydowanie się do tego nie nadawał.
Początkowo jego uwagę przyciągnęła jakaś półka z książkami w pokoju młotka.
Liczył, że może znajdzie tam coś w miarę znośnego do przeczytania. Liczył i się
przeliczył, bo Uzumaki posiadał wyłącznie informatykę w wersji papierowej. Trochę
o Pascalu, trochę o C++ i nic więcej. No cóż, nawet nie podejrzewał młotka o
jakikolwiek gust czytelniczy. Mógł zabrać coś ze sobą. Całe pakowanie odbywało
się tak szybko, że nawet nie zastanowił się, co takiego będzie tu robił.
Postanowił sprawdzić jeszcze w pokoju Tsunade. Może chociaż ona wolała czasami
przerzucić kilka kartek niż wgapiać się w telewizor.
Sasuke odetchnął z ulgą, kiedy ujrzał trochę więcej książek niż u Uzumakiego. I
z pewnością nie były o informatyce, programach czy tego typu rzeczach. Kiedy
przejrzał pierwsze z brzegu, zauważył, że Tsunade lubuje się w romansach.
Kobiety. Ale chociaż coś czyta. Księgarni raczej też nie mają, więc czarnowłosy
złapał pierwszą lepszą książkę i udał się na kanapę w salonie.
***
Godzinę przed zamknięciem sklepu pojawił się Sasuke. Był w jakimś dziwnym
nastroju, ale Uzumaki, nauczony doświadczeniem, rozpoznał stan „nie pytaj, o co
chodzi”. I nie zapytał.
W sklepie oprócz nich były jeszcze dwie osoby. Jakaś kobieta w średnim wieku
kupowała właśnie warzywa, a za nią cierpliwie czekał w kolejce starszy
mężczyzna, uważnie przyglądający się lodówce z mięsem.
- Sasuke, weź ukrój panu Orochimaru pół
kilo kiełbasy, bo mi to jeszcze trochę zajmie. – Czarnowłosy w pierwszym
momencie pomyślał, że się przesłyszał. On ma ukroić komuś kiełbasę? Wcale nie
chciał bawić się w sprzedawcę. Przyszedł
tylko o tak, zobaczyć młotka za ladą. Dość niecodzienny widok. Miał rzucić
kilka złośliwych komentarzy na temat jego fartucha czy coś i kupić znowu piwo
na wieczór. Ale na pewno nie miał kroić kiełbasy. Czy ten cholerny Orochimaru
nie mógł sobie zażyczyć mąki albo czegoś innego w paczce, aby nie trzeba było
kroić?
Chcąc nie chcąc, czarnowłosy poczłapał pod lodówkę z mięsem.
- Która pana interesuje? – zapytał.
- Którą pan poleca? – Czarnowłosy zirytowany sytuacją zerknął na niebieskookiego.
Kroić może, ale roztrwaniać się na temat jakości kiełbas w sklepie młotka nie
będzie.
- Uzumaki, którą kiełbasę polecasz? – Naruto zerknął szybko na asortyment
sklepu.
- Ukrój tę pierwszą od lewej. – Uchiha
wprost nie dowierzał, że naprawdę to robi. Pracuje w sklepie młotka. Jako
sprzedawca. I właśnie kroi kiełbasę. Ale odciął już ten kawałek, o który prosił
cholerny Orochimaru, czy jak mu tam było, a resztę włożył z powrotem do
lodówki.
- Może jednak ukroi pan jeszcze jedną taką część.
- Może najpierw się pan zastanowi i zdecyduje na coś, żeby nie marnować mojego
czasu – powiedział Uchiha, ignorując
zdenerwowane spojrzenie klienta, ukroił jeszcze raz tyle samo, po czym rzucił w stronę
młotka opakowanie niech sobie liczy. Zabawa w sprzedawce zdecydowanie do niego nie pasowało, dlatego poszedł na zaplecze.
Po piętnastu minutach pojawił się Uzumaki.
- Kurde Sasuke, czasami jesteś strasznym dupkiem – powiedział niebieskooki i zaczął sprawdzać
jakieś pudełka z towarem.
***
Kiedy Naruto znajdował się pod prysznicem, rozległo się pukanie. Początkowo
Uchiha zamierzał to zignorować, ale odgłos nie ustawał. Gdy znalazł się bliżej
drzwi do stukania doszły jeszcze odgłosy głośnego sapania. Czy na pewno
powinien odblokować zamek?
Po otworzeniu wrót domu młotka, jakiś siwowłosy, ziejący alkoholem mężczyzna padł
mu przed nogi.
- Tsunade! – wrzasnął nieznajomy i złapał się jego kolan. Dalszej części nie
zrozumiał, bo mowa przybysza przypominała coraz bardziej bełkot. Wyłapał
pojedyncze słowa, takie jak kanapa i spanie, z czego wywnioskował, że
prawdopodobnie chce u nich przenocować. Pewnie wywaliłby go jakoś za drzwi, ale
właśnie Uzumaki opuścił łazienkę.
- Jiraya! – krzyknął na widok starszego mężczyzny. – Sasuke, pomóż mi go
przenieść na kanapę.
- Chcesz go tu zatrzymać? Takiego pijanego i śmierdzącego? Może zwymiotować na
wszystko.
- Zaraz zrobię mu kawy i trochę wytrzeźwieje. No pomóż. – Uchiha z ciężkim
sercem dotknął tego gościa. Co jeszcze spotka go w tej wiosce?
***
Po godzinie nieznajomy wyglądał trochę bardziej do egzystowania na tym świecie.
Mocna kawa czasami potrafi zdziałać cuda. Dalej leżał na kanapie, ale był już
na wpół trzeźwy. Kontaktował przynajmniej.
- Więc ty jesteś tym Sasuke? – odezwał się w końcu i o dziwo, zwrócił się
właśnie do Uchihy, który przeglądał jeszcze raz program firmy ojca w laptopie.
Usłyszawszy swoje imię, zwrócić uwagę na gościa. – Shizune mówiła, że
przystojny z ciebie młodzieniec. – Naruto zrozumiał, że koleżanka Tsunade
musiała już zrobić użytek ze swojego długiego języka. Jego przyszłość w tej
wiosce malowała się coraz gorzej. Odkręcenie tego z pewnością nie będzie łatwe,
ale jakoś trzeba to zrobić. W końcu to jego miasteczko. Na pewno jeszcze nie
raz i nie dwa tu powróci i nie chce, aby wszyscy tak interpretowali jego
orientację. – Zaskoczyłeś nas wszystkich, Naruto.
- To nie jest prawda!
- Prawda. Zaskoczyłeś i to bardzo. Shizune mówiła, że nie mogła ustać na
nogach, tak ją zamurowało. Mi też ciężko w to uwierzyć, ale dzięki tobie czuję nowe
natchnienie do mojej książki.
- Ale nie to. To o mnie i Sasuke. My wcale nie… ze sobą. To przez to, ze
Tsunade źle mnie zrozumiała. Sasuke jest moim kolegą ze studiów i nie miał, co
robić w Tokio, więc go ze sobą zabrałem. To wszystko.
- Czyli, że jednak nie? Znowu nieciekawa z ciebie inspiracja, a przyszedłem
pozbierać trochę informacji.
- Jiraya jest pisarzem – wyjaśnił niebieskooki, kiedy zauważył, że Sasuke
czasami jednak odrywa wzrok od ekranu laptopa i przysłuchuje się rozmowie. –
Albo przynajmniej tak twierdzi.
- Ej, jestem wybitnym pisarzem…
- Starym zwyrodnialcem – przerwał siwowłosemu blondyn.
- …który pisze inspirujące książki!
- Zboczone dyrdymały.
- Wybacz temu tu. Zupełnie nie zna się na sztuce. – Sasuke momentalnie
skojarzył ostatnią książkę, jaką przeczytał. Teraz był niemal pewny, że miał
okazję poznać autora osobiście. Ten gość zdecydowanie wygląda na kogoś takiego,
co by napisał beznadziejny romans. O dwóch facetach. Z dużą ilością scen
erotycznych.
***
Kiedy Sasuke obudził się następnego dnia, po wczorajszym gościu nie było już
śladu. Pierwsze, co zrobił, to
przygotował sobie mocną kawę w kuchni. Po kilku minutach dołączył do niego
Uzumaki. Zaspanym krokiem pomaszerował w kierunku lodówki. Kiedy pociągnął jej
drzwiczki, przez dobrą minutę stał i wgapiał się w cały asortyment. Zastanowiwszy
się, wyciągnął piwo.
- No chyba nie – skomentował zachowanie blondyna Uchiha.
- No chyba tak. Są wakacje. Kto studentowi zabroni. – Czarnowłosy postanowił
odpuścić. Co go tam obchodzą nawyki żywieniowe Uzumakiego, nawet jeśli składają
się wyłącznie z piwa i ramenu. W Tokio
przeżył na takim jadłospisie kilka lat, więc jak widać można. Na dodatek na
ciele blondyna podejrzanie nie odkładały się przez to fałdy tłuszczu. Z tego, co wiedział, a wiedział o Naruto
naprawdę dużo, nie uprawiał on żadnego sportu, który mógłby tłumaczyć
tajemnicze zanikanie pochłanianych kalorii. Chociaż w jego przypadku za
aktywność fizyczną można uważać nadpobudliwy charakter, który sprawiał, że
Uzumakiemu trudno było wytrzymać w jednym miejscu przez dłuższą ilość czasu. –
Dzisiaj oprowadzę Cię po moim miasteczku – poinformował kolegę blondyn.
- Bo macie tu coś ciekawego.
- Draniu, nie bądź taki uprzedzony. Nic ci się nie stanie, jak zabierzesz swoją
dupę na zewnątrz. Chociaż w sumie nie wiem, jak mieszkańcy podchodzą do gejów.
Może naprawdę powinniśmy nie wychodzić?
- Znowu zaczynasz dramatyzować. No dobra, chodźmy, gdzie tam chcesz.
***
Łąka. Lasek. Sadek. Dom. Blok. Ogród. Łąka. Staw.
Blok.
Uchiha zaczął się poważnie zastanawiać, czy te prawa miejskie nie zostały
przypadkiem załatwione w jakiś czarny sposób. Każdy normalny człowiek, po przyjechaniu
tutaj, nie pomyślałby nawet o porównywaniu tego z miastem.
W między czasie Uzumaki opowiadał o każdym zakątku tej dziury.
- A tutaj złamałem kiedyś nogę – poinformował niebieskooki, pokazując
zardzewiały złom, który kiedyś podobno był karuzelą. – Kręciłem się na tym
razem z moją koleżanką Sakurą. Trochę przesadziliśmy z prędkością. Zauważyłem,
że się chwieje i zdążyłem ją złapać chwilę przed upadkiem, ale za to sam
straciłem równowagę i wypadłem.
- To ta sama dziewczyna, która potem zostawiła cię dla piłkarza? – Uzumaki
lubił dużo mówić. Co do tego nikt, kto go dłużej lub w ogóle zna, nie miał
żadnej wątpliwości. Dlatego też Uchiha wiedział o wielu szczegółach z życia
kolegi, jeszcze z czasów zanim się poznali. Takim niuansem była Sakura Haruno.
Najpierw koleżanka z piaskownicy, o ile w ogóle mieli tu piaskownicę, potem
pierwsza dziewczyna, z jaką Uzumaki przeżywał swoje niewinne miłosne
uniesienia, a na końcu wredna zdzira, która zostawiła go dla kapitana szkolnej
drużyny piłkarskiej.
- Oczywiście musiałeś do tego nawiązać! Ale rozstaliśmy się kulturalnie!
- Kulturalnie powiedziałeś, że nic się nie stało i zaszyłeś się w świecie
Internetu.
- Ty zawsze musisz ze mnie robić idiotę!
- Nie muszę. Sam się tym zajmujesz. – Uzumaki już miał uderzyć przyjaciela w
ramię, kiedy zauważył, że sam powód sprzeczki właśnie kieruje się w ich stronę.
Minęło trochę czasu, odkąd ostatni raz widzą swoją koleżankę z dzieciństwa.
Kiedy wyjechał na studia, Sakura była posiadaczką długich czarnych warkoczy, a
teraz nie dość, że końcówki sięgały jej tylko do ramion, to jeszcze w życiu nie
spodziewał się, że dziewczyna mogłaby przefarbował sobie włosy i to na tak jasnoróżowy
kolor. Zauważył też nieźle zaokrąglone biodra i biust. Odkąd pamiętał była
bardzo chuda, a teraz mizerne ciało zastąpiły seksowne kształty. Naprawdę stała
się kobietą. Jedynie twarz pozostała
niezmieniona. Nadal miała nieskazitelnie jasną cerę z odrobiną małych piegów
oraz wielkie zielone oczy, które chyba najbardziej w niej lubił.
- Sakura? – zapytał zaskoczony.
- Naruto, to naprawdę ty? Jak ja cię dawno widziałam! – krzyknęła i rzuciła się
Uzumakiemu w ramiona. Blondyn odwzajemnił uścisk, a nawet podniósł ją odrobinę
i z tej całej radości zrobił z nią obrót w powietrzu. Uchiha na ten widok
poczuł zbliżający się odruch wymiotny. Kompletnie nie rozumiał kolegi, jak on
może dalej być aż tak blisko z dziewczyną, która go wykorzystała. W dodatku,
dla niego nawet jej wygląd nie zachęcał. Była skąpo ubrana, jej dekolt aż
krzyczał „weź mnie tu i teraz”, a spodenki były tak krótkie, że ludzie w
pobliżu dziewczyny mogli sobie spokojnie podziwiać jej okrągłe pośladki w ich
nieokrytym wydaniu.
Czarnowłosy zanotował w myślach, aby skutecznie wybić swojemu przyjacielowi
takiego kogoś z głowy. Nie pozwoli, aby Naruto był z kimś jej pokroju.
- To mój przyjaciel, Sasuke. Studiujemy razem w Tokio – powiedział Uzumaki, a
para zielonych oczu skierowała się prosto na bruneta.
- Słyszałam trochę od Shizune, ale mam nadzieję, że to wszystko niekoniecznie
jest prawda.
- Weź nawet nie przypominaj! Shizune nieźle
namieszała i teraz będę musiał się wszystkim tłumaczyć.
- Jakoś to rozwiążemy – uśmiechnęła się do blondyna różowowłosa. Czarnowłosy
zwrócił uwagę pierwszą osobę liczby mnogiej w jej wypowiedzi. Nie podobało mu
się, że ta dziewczyna uznała, że ma prawo się w to mieszać. To była wyłącznie
sprawa jego i młotka. Dotyczy tylko ich,
więc oni sami ją rozwiążą, jeśli będą mieli na to ochotę.
W ciągu kolejnych kilku minut osoba Uchihy została kompletni zignorowana, gdy
Sakura zaczęła opowiadać o ich starych znajomych, co tam teraz robią, kto kim
jest, kto z kim jest, a niebieskooki przysłuchiwał się temu z zainteresowaniem.
Nawet nie zauważyli, kiedy do ich małego zgromadzenia podszedł siwowłosy
mężczyzna, ten sam, którego czarnowłosy kojarzył z zeszłej nocy, nadal w stanie
niepełnej trzeźwości.
- Co tam u ciebie, Sasuke? – zapytał.
- Normalnie – odparł Uchiha, trochę zdziwiony pytaniem, próbując ukryć swój zły
nastrój, spowodowany głupotą młotka i jego naiwną ufnością wobec zdzirowatych
różowowłosych. Siwowłosy w tym momencie odpalał sobie papierosa. Brunet
zauważył, że najwidoczniej przyjaciel Tsunade nie zamierza rezygnować na stare
lata ze swoich uzależnień.
- Dalej twierdzisz, że nie nadajecie się na inspirację do mojej nowej książki?
– powiedział Jiraya na tyle cicho, aby treść wypowiedzi usłyszał jedynie
czarnowłosy.
Hej,
OdpowiedzUsuńczyżby jednak Sasuke coś czół do Naruto, jak tak się zachowuje, te jego myśli...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Mm...Sasu coś czuje? :D No zobaczymy, jestem okropnie ciekawa :D Końcówka wyborna, wyborna, wyborna! W sumie ciekawe co Jiraya by sklecił o tych dwóch haha.
OdpowiedzUsuńMiło, że zostawiłaś po sobie ślad.
UsuńDziękuję :)