2.07.2013

Part 5

 - Namikaze, chodź tu na chwilę - usłyszał. Byli w mieszkaniu Deidary. – No szybciej, ile można w kiblu siedzieć?

- Ty spędzasz tam połowę swojego życia.

- Udam, że tego nie słyszałem – odpowiedział długowłosy blondyn i dalej buszował w jakichś pudełkach. Namikaze obiegł wzrokiem owe rzeczy. Były to sterty kosmetyków z przeróżnych firm. Nawet dostrzegł coś od jego ojca. – Albo nie, chodź tu. Pokażę Ci, dlaczego  ludzie spędzają tyle czasu w łazience. – Złapał go za rękę i posadził na skraju łóżka zaraz obok nieszczęsnych pudełek. Zaczął grzebać w jednym z nich. Znalazł jakąś mocno czerwoną szminkę. To chyba było to, o co mu chodziło, bo Namikaze znowu miał okazję oglądać ten szalony uśmiech, a pudełka zostały kopnięte w drugą stronę.

- No pokaż usteczka, to z firmy twojego ojca. – Tak, najwyraźniej sprawiało mu to dziką satysfakcje.

- Odwal się – zdenerwował się młodszy blondyn. Wstał i zamierzał odejść. Chyba jednak nie w tym wcieleniu. Deidara złapał go za rękę i mocno pociągnął w stronę łóżka. Wylądował z powrotem na swoim miejscu. Nagle pięść kolegi znalazła się bardzo szybko na jego brzuchu. Bolało. Zrozumiał, że powinien siedzieć.

- No widzisz, jak ładnie – powiedział Francuz, kiedy ujrzał swoją pracę nad ustami Namikaze. Mocna czerwień nie za dobrze pasowała do typu urody blondyna, ale Deidara jakoś uważał inaczej. Może dlatego, ze po prostu lubił czerwony. Francuz rozmazał mu trochę szminkę na ustach, aby jednak jej krwisty kolor przestał być taki jaskrawy. Potem oblizał swoje palce. Najwyraźniej spodobał mu się smak. Namikaze dostrzegł to w jego spojrzeniu. Jednak kolega po chwili przybliżył się także do niego i oblizał jego wargi. Chyba za bardzo spodobał mu się smak.


***

Szczerze mówiąc, Naruto sam dokładnie nie wiedział, na czym ten zakład miał polegać. Jego cel to oczywiście rozbicie związku różowowłosej z Uchihą, ale w takim razie jaką rolę miał tu odgrywać Sasuke? Blondyn zaczął podejrzewać, że wkopał się w idiotyczny zakład, w którym tylko on musiał się jakoś wykazać. Druga strona miała tylko cierpliwie czekać na rezultaty. I raczej to nie miało polegać na poderwaniu panny Haruno. Niebieskooki miał sprawić, że Sakura sama zdecyduje się zerwać z Uchihą. Jakoś to zadanie wydawało mu się być łatwe. Bardziej obawiał się tego, co kryje tak naprawdę związek tej dwójki, bo to, że jest coś takiego, było niemalże dla niego oczywiste.

- Naruto, śniadanie! – w jego uszach zabrzmiał głos Shizune. No tak, teraz ta kobieta będzie tu przesiadywać całymi dniami.

***

Dzisiejsza lekcja W-Fu należała do tych spokojniejszych. Żadnych zaliczeń ani innych rzeczy do wykazania się. W prawdzie w obecnym dniu blondyn był akurat wyspany, ale jakoś specjalnie nie chciało mu się czegokolwiek robić.
Na początku odbyła się krótka rozgrzewka. Kilka skłonów, pompek, przysiadów i jeszcze trochę innych dupereli i Naruto miał z głowy dzisiejszą lekcją, bo potem pozostała część klasy poszła grać w piłkę z rówieśniczą klasą, a Namikaze był jedną z osób, które korzystały z faktu, że ich grupa liczyła o trzech chłopaków za dużo. Shikamaru, jakby rozumiejąc jego dzisiejszą formę, dalej zgłosił ich na dwa miejsca. Ostatnie oczywiście znowu zajął Chouji.
Niebieskooki powędrował wzrokiem na boisku, po którym biegał niepokonany kapitan drużyny piłkarskiej.
Chcąc nie chcąc, musiał przyznać, że był naprawdę dobry. Jego płynność w sposobie poruszania się i ta gracja zostawiała innych daleko w tyle. A z piłką obchodził się, jakby to był kolejny element jego ciała. Zazdrościł mu. Musiał to przyznać. Taka obserwacja wywołała u niego nagłą chęć uprawiania jakiegoś sportu. Może by tak zaczął biegać wieczorami? Dobra kondycja zawsze się przyda, a bieganie lubił. 

***

- A wy po co przyszliście do szatni? Przecież nie ćwiczyliście – stwierdził długowłosy chłopak, którego już kojarzył z poprzednich zajęć.

- Twoja szatnia?

- Spokojnie, Namikaze. Neji, wyluzuj. Przecież zostawiliśmy tutaj swoje rzeczy – uspokoił chłopaków Shikamaru. Zauważył, że tutejsi nie za bardzo dogadują się z nowym kolegą. W sumie to nie było dziwne. Ma trudny charakter, a ludzie nie lubią użerać się z takimi osobami. Namikaze był za bardzo wyszczekany, a to denerwuje i zakłóca porządek w szkolnych relacjach.
Kiedy do szatni wszedł Sasuke, blondyn powędrował za nim wzrokiem. Nawet w sposobie jego chodzenia było to coś. Jakby urodził się z gracją. Czarnowłosy w ramach odpowiedzi posłał mu spojrzenie typu „Co się gapisz, debilu”, ale Namikaze wcale nie odwrócił wzroku. Uśmiechnął się zadziornie, wziął swoją torbę i wyszedł z szatni.

***

Była środa. Dzień, w którym spotykał się z Sakurą po lekcjach.

- Namikaze, wiem, co kombinujesz. Po co ci to? – usłyszał ze swojej prawej, niczym głos rozsądku, głos Shikamaru.

- Spotkajmy się w parku o dwudziestej.

- O dwudziestej jestem na szachach u kolegi.

- Jak chcesz – odparł blondyn. Wstał i powędrował w stronę szkoły na ostatnią lekcję.

Nudziło mu się. Cholernie mu się nudziło. W ogóle zastanawiał się po co są w szkole takie przedmioty jak informatyka. I tak się na tym nic nie robi. Z resztą w dzisiejszych czasach ludzie sobie radzą z takimi rzeczami sami. Zawsze można kupić książkę i poczytać o iście interesującym języku C++ czy innych tego typu sprawach. Zamiast tego zabierano uczniom godzinę tygodniowo. Godzinę czasu, którego nikt im nie zwróci. Jakby połączyć te wszystkie zabrane momenty, wyszłaby niezła sumka. Takie możliwości do wykorzystania uciekają przez palce. W zamian, tak jak na przykład Namikaze, można sobie siedzieć przy komputerze i grać w jakąś debilną gierkę, aby zabić nudę. Ale czy gdyby miał wybór, to by to robił? No właśnie.
Wkrótce zadzwonił upragniony dźwięk, którego blondyn tak pożądał. Wolność. Nie lubił szkoły. Nigdy go jakoś nie ciągnęło do nauki. Siedzenie w jednej ławce przez osiem godzin z przerwami to nie było jego wymarzone zajęcie. W sumie nie wiedział, co chce w życiu robić, ale jeśli miałby wybrać coś, do czego by się nadawał, to z pewnością nie byłaby to nauka. Z resztą zawsze może kontynuować pracę ojca. W końcu nie ma rodzeństwa. Wszystko przechodzi na niego. Cała firma, wszystkie siedziby. A trochę tego było.
- Cześć, jesteś gotowy na zwiedzanie? – na drodze ku wyjściu z prawej strony pojawiła się nagle różowowłosa. Dzisiaj, z resztą jak zwykle, ubrana była w masę pieniędzy, a mianowicie przewiewny szary sweterek, wyglądający jak te w gazetach z modą wiosenną, przez szyję przerzucony jakiś cienki różowy szalik, który nadawał wszystkiemu elegancji, jaką posiadała panna Haruno. We włosy wpięte miała jakieś dziwne małe wsuwki, z pewnością srebrne. Musiał przyznać, ze miała potencjał na przyszłą modelkę.

- Zwiedzanie z tobą to musi być sama przyjemność – odparł, a zielone oczy nagle zwróciły się w inną stronę, a właścicielka delikatnie się zarumieniła. – A więc chodźmy.

Naprawdę dużo przechodzili. Sakura chciała pokazać mu jak najwięcej rzeczy, które mogą się przydać, a Tokio było spore. Namikaze mniej więcej kojarzył już dzielnice i wszystko, co znajduje się w tej, gdzie jest jego szkoła i gdzie mieszkał. Spędzili kilka godzin na zwiedzaniu, ale Namikaze nie zajmował się tylko podziwianiem japońskiej stolicy. Raz na jakiś czas rzuctekstami, które wprawiały Haruno w zakłopotanie. I nie było to takie niezręczne. Wręcz przeciwnie. Po prostu się rumieniła. Zaczął mieć wątpliwości, co do jej związku z Uchihą. W końcu czy tak zachowuje się dziewczyna, która ma chłopaka? Albo była zdzirą albo jest coś więcej, o czym nie wiedział. Przecież gdyby nie usłyszał tego od Shikamaru, w życiu nie zauważyłby ich rzekomych relacji.

- Smakują ci? – spytał, kiedy na zakończenie wstąpili do kawiarni na spróbowanie ciastek.

- Wiesz, normalnie nie jem ciastek. Szkoda mi mojej sylwetki, ale te są rzeczywiście dobre – odparła zdecydowanie Haruno.

- Cieszę się. Chciałem się jakoś zrewanżować – posłał jej promienny, nieco wymuszony uśmiech, czego różowowłosa nie zauważyła. Zielonooka także odwdzięczyła się tym samym.


***

- Dziękuję Naruto, dalej sobie poradzę. Tutaj obok parku mieszka Ino, a miałam jeszcze dzisiaj do niej wpaść.

- To ja dziękuję za odprowadzenie mnie po Tokio. Mam u ciebie dług. Proś, jak będziesz czegoś potrzebowała – uśmiechnął się zalotnie Namikaze. Widział już to. Jej spojrzenie. Czuła się onieśmielona w jego towarzystwie. Krok zwrócenia na siebie uwagi ma za sobą. Sakura już go dostrzegała.

- Na pewno skorzystam, bo szkoda by było zmarnować taką możliwość. – Znowu wzrok skierowała w przeciwną stronę. Zawstydzał ją. A raczej zawstydziło ją to, co przed chwilą powiedziała. W myślach trochę tego żałowała. Zabrzmiało zbyt bezpośrednio. To dopiero ich pierwsze spotkanie.

- Mogę być trochę niegrzeczny? – blondyn nie uzyskał jednak odpowiedzi. Chociaż jeśli podciągnąć pod to parę zdziwionych oczu i delikatnie rozchylone usta, to tak. Sakura miała ładne usta. Takie drobne i uroczo zaróżowione. Z pewnością szminka dobrej marki tu pomogła. Ale co z tego. Efekt jest. Niebieskooki wykorzystał taką niepewność. Podszedł bliżej. Nie uciekła. To chyba był dobry znak. Cały czas ją obserwował. Musiał wychwycić wszystkie sygnały, a te tutaj pokazywały, że mu wolno. Delikatnie dotknął jej warg swoimi. Pozwoliła mu. Nie uciekła. Uznał, ze wolno mu pójść trochę dalej. Całował ją, nadal z dziwną niewinnością i spokojem. A ona nadal nie uciekła.

***

- Wiedziałem, że przyjdziesz – powiedział blondyn, siadając na ławce w parku obok Shikamaru. Ten nic nie odpowiedział. Nadal siedział w niezmienionej pozycji, patrząc przed siebie na jakieś wysokie drzewo, które wcale nie było ciekawe, a nawet ładne.  – Masz to, prawda? – w ramach odpowiedzi Nara pokazał mu swój telefon. Miał.





_______________________________________

Minęło trochę czasu. Jednak liceum nie pozwala mi na pisanie czegokolwiek. A teraz czeka mnie klasa maturalna, więc będzie jeszcze gorzej. Najwidoczniej mamy tylko wakacje.
Miło mi było jednak czytać wasze komentarze. Nawet nie wiecie, ile dla mnie znaczą.

2 komentarze:

  1. boooziiuuuu strasznie sie ciesze ze wrocilas ... mam nadzieje ze notki beda czesciej niz tylko w wakacje :P jak zwykle swietnie i zycze weny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    świetny rozdział... taki Naruto bardzo mi się podoba, nie da sobie „w kasze dmuchać”.... cos udało mu się zdziałać z Sakurą....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń