8.09.2010

OneShot (SasuNaru) Wciąż go kocham


      UWAGI:

  • pairing: SasuNaru
  • ok 2 k słów
  • akcja rozgrywa się w świecie rzeczywistym
  • angst
  • POV (pisane z punktu widzenia Naruto)
  • po 6 latach doczekał się poprawienia - 10.08.2016
 
" Ja jestem tutaj i czekam na Ciebie." - Nana ending


 
Znam go odkąd pamiętam. Może dlatego, że moja pamięć ogranicza się do ostatnich klas podstawówki. Dalej wiem tylko, że coś było, ale to tak jakbym czytał jakąś książkę i wyobrażał sobie fabułę. Nie miałem szczęśliwego dzieciństwa. Może dlatego nie warto było zapamiętywać tego okresu. Rodzice pochłonięci młodzieńczą miłością, popełnili błąd i po narodzinach zniknęli, doręczając kartkę z zrzeknięciem się praw rodzicielskich, a ja zostałem sam. Przez pierwsze lata swojego życia byłem w sierocińcu. Potem adoptował mnie ojciec mojego starego. I tak do tej pory mieszkam z nim. Dziadek często sobie popija, ale jestem mu wdzięczny za wszystko, co dla mnie robi. Chyba do tej pory nie pogodził się z myślą, że ma syna idiotę. Nigdy mu tego nie wybaczył i nigdy nie potrafił zrozumieć, dlaczego ja nie mam do nich żalu. Zawsze wtedy odpowiadałem, że każdy popełnia błędy, a kochany staruszek przytulał się do mnie cicho chlipiąc, że dla niego nie jestem żadną pomyłką i się bardzo cieszy, że ma tak mądrego wnuka. Pewnie odziedziczył to po dziadku, co często podkreślał. Ja natomiast dusiłem w sobie całą tę złość, którą odczuwałem na myśl o moich rodzicach. Życzyłem im śmierci, tak jak z pewnością oni mi. Jednak nigdy nie odważyłem się powiedzieć tego głośno.

***

Pierwszy raz zwróciłem na ciebie uwagę w gimnazjum. Chodziłeś do równoległej klasy. Słyszałem o tobie dużo wcześniej, ale wtedy jeszcze się mijaliśmy. Byłeś najlepszym sportowcem w szkole. Nawet najlepszym uczniem. Miałeś wszystko. Dziewczyny ustawiały się do ciebie w kolejce. Kochana rodzinka zawsze zjawiała się na wywiadówkach. Braciszek zawsze odbierał cię ze szkoły. Idealne życie. Nie ma co. Kompletne przeciwieństwo mojego. Zazdrościłem tobie tego wszystkiego cholernie. Tak bardzo chciałem mieć choć połowę. Dlaczego na świecie tak jest, że inni mają wszystko, a jeszcze inni wielkie i przygnębiające nic? Dlaczego ja musiałem być tymi drugimi? Jednak, patrząc na twoją twarz, nigdy nie zauważyłem nawet cienia radości. Wtedy myślałem, że jesteś idiotą. Przez całe gimnazjum tylko cicho cię obserwowałem, przeklinając w duchu każdą sekundę twojego idealnego życia. Wszystko zaczęło się bardziej komplikować, jak poszliśmy do liceum. Specjalnie wybrałem te same. Przyglądanie się twojej osobie było jedyną rzeczą, która mnie chodź trochę obchodziła. Wtedy jeszcze tego nie rozumiałem. I znowu trafiliśmy do różnych klas, ale mi to wystarczało, aby dalej kontynuować swoje obserwacje. Nawet nie zauważyłem, kiedy zacząłem cię po prostu śledzić. Chciałem  dowiedzieć się o tobie wszystkiego.

***

Tego pamiętnego dnia, obudziłem się wcześnie rano. Zerknąłem na kalendarz. Pierwszy dzień weekendu. Szybko zjadłem śniadanie, a resztę czasu poświęciłem na naukę. Starałem się jak mogłem, aby dorównać ci choć trochę, jednak ty i tak pozostawałeś niedościgniony. Coraz bardziej wściekły, męczyłem się jeszcze więcej. I tak zleciał mi cały dzień. Kiedy zegar wybił dwudziestą, byłem już gotowy do wyjścia. Rutynowo na takie potańcówki – żel na włosy, jasne jeansy i biały T-shirt. Wciskając sto złotych do kieszeni, wyszedłem i zamknąłem drzwi. Jak zwykle udałem się do "klubu Sasuke". Tak nazywałem to miejsce w myślach. Budynek o tej porze był już pełny ludzi, aż strach pomyśleć, co będzie potem. Usiadłem przed ladą i zamówiłem drinka, rozglądając się dookoła, szukając czegoś czarnego. I znalazłem jego. Tańczył sobie z jakąś wywłoką. Dziewczyna miała na sobie bardzo obcisłą bluzkę, która doskonale podkreślała jej obfity biust i krótką spódniczkę, zdecydowanie zbyt krótką, bo raz ja jakiś czas dostrzegałem fragmenty jej bielizny. Poza tym, wysokie obcasy prawie uniemożliwiały jej taniec. I jeszcze te różowe włosy. Dlaczego ludzie chcą prezentować siebie w ten sposób? Jednak nie dla niej tutaj przyszedłem i mój wzrok znowu powędrował na czarnowłosego młodzieńca. Jak zwykle sprawie się poruszał. Tak, że inne kobiety patrzyły z zazdrością na różowowłosą szczęściarę. Jego ruchy były takie płynne , czego nie można było powiedzieć o partnerce. Chyba też to zauważył, bo po chwili złapał mocno inną dziewczynę, równie skąpo ubraną, i z nią zaczął wywijać po parkiecie. Patrzyłem się na niego przez dobrą godzinę. Potem sam ruszyłem na parkiet. Nigdy nie narzekałem na brak zainteresowania, więc szybko znalazłem towarzyszkę. I tak przez kilka następnych godzin balowałem chyba z połową dziewczyn w tym dość dużym klubie. W końcu zmęczony opadłem na krzesło obok lady, zamawiając któregoś już z kolei drinka. W prawdzie byłem trochę wstawiony, ale mój czarnowłosy idol ledwie trzymał się na nogach. Jeszcze jego nie widziałem w takim stanie. Coś było nie tak. Zawsze mądrze spożywał alkohol. W granicach rozsądku. Więc dlaczego tym razem...?
Nagle ciemnooki zaczął bójkę z jakimś kolesiem. Nie słyszałem, o co poszło, ale szybko wybiegłem, aby ich rozdzielić. Na szczęście, udało mi się odciągnąć bruneta od drugiego chłopaka. Zacząłem przepraszać za "kolegę". Chyba facet był wyrozumiały, bo po prostu sobie poszedł. Ja natomiast wyciągnąłem Sasuke z klubu.
- Odprowadzę cię do domu - powiedziałem i pociągnąłem go za nadgarstek, prowadząc w stronę jego mieszkania. Nie spodziewałem się, że czarnowłosy będzie jeszcze mógł cokolwiek powiedzieć. Widocznie bójka trochę poukładała mu w głowie.
- Skąd wiesz gdzie mieszkam? - zapytał lekko zdziwiony. Patrząc na mnie tymi swoimi przenikliwymi oczami, trochę bardziej przymrużonymi niż zazwyczaj.
- Jestem twoim aniołem stróżem. No chodź już. - Znowu szarpnąłem go za rękę. Nie zareagował.
- Nie wrócę tam. Nie do nich. Nie będę tańczył, jak mi zagrają - bełkotał pod nosem. Próbowałem to zignorować, ale Uchiha dość mocno się opierał, aby jednak nie iść w tamtą stronę. Nie chciał wracać do domu. Nie miałem pojęcia dlaczego, ale w tym momencie idealna obraz czarnowłosego w mojej głowie nabył kilku rys, które burzyły cały porządek, który zawsze przypisywałem Sasuke.
- Idziemy do mnie - powiedziałem, w dalszym ciągu trzymając go za nadgarstek. Nigdy nie wiadomo, kiedy mógł się wywrócić. Albo tak chciałem to sobie tłumaczyć.
Posłusznie poszedł ze mną do mojego domu. Na szczęście dziadek wyjechał w delegację na tydzień. Chata wolna. Trochę trudu przysporzył mi czarnowłosy, kiedy musiałem zatargać jego na szóste piętro mojego bloku. Na szczęście jakoś daliśmy radę. Zaprowadziłem gościa do łazienki, dając mu coś na przebranie, a sam poszedłem przyszykować mu łóżko. Po piętnastu minutach Sasuke wyszedł w samych spodniach od piżamy. Po jego ciele w niektórych miejscach jeszcze skapywała woda, a mokre włosy zakrywały mu nieco twarz. Wyglądał już na mniej pijanego.
- Tam będziesz spał – wskazałem na pokój mojego dziadka i sam poszedłem do łazienki. Sądziłem, że prysznic trochę otrzeźwi moje myśli. Kiedy trochę już się uspokoiłem, zakręciłem wodę. Szybko wytarłem się ręcznikiem i ubrałem piżamę. Wychodząc z łazienki, zobaczyłem uchylone drzwi do pokoju, w którym był Sasuke. Pokonując wszelkie lęki, wszedłem tam.
- Potrzebujesz jeszcze czegoś? - zapytałem.
- Nie - odpowiedział już tym swoim obojętnym tonem, jaki często słyszałem w szkole, ale jednak słychać było też trochę alkoholu w jego głosie.
- Dziękuję - powiedział. Zamierzałem wyjść, ale to słowo wdzięczności sprawiło, że poczułem się już niego mniej niezręcznie. Usiadłem na chwilę na łóżku. Z lekkim skrępowaniem popatrzyłem w te jego przymrużone oczy. On też na mnie patrzył. Pierwszy raz dostrzegł mnie w swoim świecie. Po chwili przybliżył swoją twarz do mojej tak, że prawie dotykaliśmy się nosami. Czułem jego gorący oddech. Czułem też alkohol.
- Masz niezwykłe oczy - powiedział nieco zdziwiony. Nadal nie odsunął się ode mnie. Ja też siedziałem tam bez ruchu. Kompletnie sparaliżowany. Czarnowłosy jeszcze jakiś czas patrzył prosto w moje oczy. Dziwnie się z tym czułem. Po chwili zaczął się niebezpiecznie zbliżać. Nie potrafiłem jego zatrzymać. Nie zareagowałem w żaden sposób. Nie chciałem. Nasze wargi się połączyły. Sasuke całował mnie tak delikatnie, jakby bał się, że za chwilę zniknę, a ja tak nieporadnie oddawałem ten niewinny pocałunek. Zupełnie inaczej wyobrażałem sobie Uchihę w tym wydaniu. Bardziej zdecydowanie i namiętnie. Jak ktoś, kto potrafi osiągnąć wszystko, do czego dąży.
Jednak to sprawiło, że stał się dla mnie jeszcze ciekawszy. Kiedy oderwał się, aby złapać oddech, nadal patrzył mi w oczy. Poczułem jego ciepłą rękę odgarniającą kilka kosmyków z mojej twarzy. Później złapał mnie za nadgarstek i położył się na łóżko, przyciskając moją dłoń do siebie. Po chwili słyszałem tylko regularny oddech. Zasnął. Postanowiłem, że nie ruszę się stąd. Pozwoliłem sobie zająć miejsce obok niego. Zamknąłem oczy, rozkoszując się ciepłem, jakie biło od drugiego człowieka leżącego obok.

***

Rano obudziły mnie promienie słoneczka, które bezczelnie atakowały moje zamknięte jeszcze powieki. Od razu poczułem, że coś jest nie tak. Otworzyłem oczy. Nie było go.
- Sasuke!- krzyknąłem, ale odpowiedziała mi tylko cisza. Szybko się zerwałem. Wbiegłem do kuchni. Potem do łazienki. Wszędzie pusto. A więc tak nagle zniknął?
- Sasuke! - krzyknąłem jeszcze raz, ale jego już tutaj nie było, tylko w powietrzu stale unosił się jeszcze już niewyraźny zapach Uchihy.

***

Następnego dnia nie pojawił się w szkole. Wiem to od pewnej dziewczyny z jego klasy, która na szczęście nie grzeszyła mądrością i nie wnikała dlaczego wypytuję o Uchihę. Ten dzień dłużył mi się okrutnie. Po kilku lekcjach czułem się jak po miesiącach ciężkiej nauki. Chciałem, aby jutro szybko nadeszło. Chciałem doprowadzić do spotkania naszych spojrzeń i sprawdzić, co z tego wyniknie.
Jakoś wytrzymałem poniedziałek. Po szkole posprzątałem cały dom, od sufitu do podłogi, aby tylko nie myśleć, jak to dalej będzie. Odrobiłem wszystkie lekcje i nawet zerknąłem na najbliższe tematy. Dziwne, że zawsze brakowało mi czasu. Po długiej kąpieli, położyłem się spać. O dziwo, szybko zasnąłem. Następnego dnia przyszedłem do szkoły bardzo wcześnie, bo nie mogłem usiedzieć w domu. Wiedziałem, że na pewno jeszcze nie przyjechał, więc stanąłem obok drzwi wejściowych, cierpliwie na niego czekając. Czułem, że dzisiaj się pojawi. Mijały minuty, a coraz więcej ludzi zbierało się wewnątrz budynku. Po niecałej godzinie szkoła dudniła jak zawsze. Brakowało tylko nielicznych. Nagle zza rogu wyjechał czarny, dobrze mi znany samochód. Poczułem dziwny dreszcz na plecach. Bałem się tego spotkania. Drzwi samochodu otworzyły się i zaraz potem wysiadł  czarnowłosy. Narzucił torbę na ramię i krzyknął coś do kierowcy auta. Potem skierował się w moją stronę. Patrzył w ziemię, jakby nad czymś intensywnie myśląc. Kiedy dzieliło go ode mnie tylko kilka metrów, podniósł wzrok. Poczułem jak pot oblewa moje ciało. Jego wyraz twarzy wyrażał takie zdziwienia. Zaraz po tym szybko mnie wyminął i odszedł. Tak po prostu odszedł.

***

Zrozumiałem to nieme wyznanie. Zrozumiałem, choć tak bardzo chciałbym nie rozumieć. Zauważyłem nawet, że w dodatku bardzo starał się mnie unikać w szkole. Pewnie nie wie, jak się zachowywać w moim towarzystwie. Nie musi nic mówić. Jestem dobrym obserwatorem. Wiem, że nie będzie żadnego rozwoju sytuacji.  To było wszystko, co mogło nas w życiu połączyć.
Czasami tylko twoje oczy zerkają w moją stronę z niezrozumiałym dla mnie spojrzeniem. Udaję, że tego nie widzę. Tylko tak mogę zatrzymać je na dłużej.

2 komentarze:

  1. Piękny one shot. Łatwo wczuć się w uczucia Naruto, a nawet utożsamić się z nim. Szkoda tylko, że nie ma happy endu.
    Pozdrawiam, Kaminaka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jakoś się dzieje, że czasami wychodzi ze mnie coś ze smutnym zakończeniem. :)
      Dziękuję za komentarz!

      Usuń