12.08.2012

Part 3

Nastał kolejny zwykły dzień. Słońce powoli, ale brutalnie wdzierało się do pokoju pewnego blondynka. Chociaż czy mógł go nazywać pokojem? Dopiero się tu przeprowadził. Na razie owe miejsce pozostawało dla niego tylko pomieszczeniem, gdzie mógł spać i przebywać. 
Promyki słoneczne coraz bardziej zaczęły przeszkadzały. Chłopak odwrócił się i nakrył  pościelą tak, aby jasne światło go nie dosięgło. Nawet mu się udało, ale w tym momencie na horyzoncie pojawił się kolejny wróg, a mianowicie budzik, który jeszcze wczoraj wieczorem nastawił na godzinę siódmą. Zawsze lubił sobie trochę pospać, nawet w dni obowiązujące męczeńską obecność w pewnym miejscu. Chcąc nie chcąc, musiał wyłączyć denerwującego „kolegę”. Wyciągnął rękę w kierunku swojego telefonu i jeden przycisk załatwił wszystko. Teraz mógł w spokoju sobie leżeć. Nie miał ochoty iść do szkoły, nawet jeśli to jego pierwszy dzień. Chociaż… Przede wszystkim dlatego.

- Naruto, pora wstawać. – Pojawił się kolejny wróg na horyzoncie, którym był jego własny ojciec. 

Młody blondyn nic nie odpowiedział, podniósł się z posłania i zniknął za drzwiami łazienki. Starszy Namikaze tylko westchnął i udał się do kuchni przyrządzić śniadanie. 
Nie miał dużego pola do popisu. Spojrzał do lodówki, obiecując sobie dzisiaj zrobić porządne zakupy i znaleźć jakąś gosposie. Z braku laku wyciągnął mleko i zamknął drzwiczki. Potem w szafce wygrzebał jeszcze płatki. Takie śniadanie z pewnością nie dorówna tym, co jadali we Francji, ale tam mieli prywatnego kucharza, lokaja i nawet pokojówkę. Teraz zdani byli tylko na siebie. 

- Przepraszam Naruto, ale dzisiaj będzie to – powiedział Minato, kiedy ujrzał swojego syna w drzwiach i wskazał na talerz. – Niebawem znajdę kogoś na miejsce gosposi.  – Mimo iż obiecał sobie, że postara się trochę usamodzielnić i nie zatrudniać ludzi do wszystkiego, kobieca ręka jednak się przyda. 


- Lubię płatki – odparł spokojnie młodszy blondyn. 


***


Naruto powolnymi krokami zbliżał się do szkoły. Wprawdzie Minato za punkt honoru obrał sobie podwiezienie jego osoby, ale mimo to wolał jednak się przejść, zważywszy na to, że miał bardzo blisko, co zapamiętał po wczorajszej wizycie, kiedy się zapisywał. Na dodatek kwiecień powoli dobiegał końca i dookoła było bardzo zielono. To znaczy, jak na tokijskie przedmieścia.
Już po nie całych dziesięciu minutach ujrzał wielki gmach, w którym spędzi najbliższe dwa lata swojego życia, bo właśnie szedł do drugiej liceum. Wprawdzie nie skończył jeszcze pierwszej klasy, ponieważ we Francji rok szkolny trwa do końca czerwca, co mija się nieco z japońskim systemem nauczania, ale Minato stwierdził, że jeśli będzie miał jakieś trudności, to załatwi korepetycje, które wyrównają go z nową klasą. 

Przed wejściem do szkoły ujrzał swojego dawnego przyjaciela z dzieciństwa.

- Yo, Namikaze – usłyszał. Jakoś nie miał ochoty z nim rozmawiać, dlatego wyminął go i udał się w stronę szatni. Nagle dostał olśnienia. Przecież on nawet nie wie, gdzie ta cholerna szatnia jest.


- Rozumiem, że przechodzisz okres buntu, ale wydaję mi się, że jednak jestem ci potrzebny - powiedział Shikamaru. 


- Nie zrozum mnie źle. Nie szukam przyjaciół.


- Jaki ty jesteś upierdliwy. 


- Gdzie jest szatnia? – zapytał blondyn. Chcąc nie chcąc, musiał przyznać czarnowłosemu rację. Na początku nie zamierzał za bardzo ingerować w życie szkoły. Ot tak wchodziłby, siedział i wychodził.  Poza tym, dokładnie pamiętał, jak było we Francji. Nie mógł sobie pozwolić na powtórkę. Tym razem będzie inaczej. Nie da się wciągnąć jeszcze raz w podobną sytuację. Jednak znajomość z takim kimś jak Shikamaru mogłaby mu się przydać. Wydawał się osobą, która tylko niegroźnie obserwuje wszystko z boku. 


- Chodź, pokażę ci – powiedział Nara, jakby rozumiejąc jego niemy przekaz  i po chwili razem szli w kierunku pomieszczenia, w którym unosił się odór śmierdzących butów.


***


- Możesz siedzieć ze mną. Mam dobre miejsce i na dodatek jestem tam sam – rzucił Shikamaru, kiedy wchodzili do klasy. To, że potrzebuje całego stolika, bo często zdarzało mu się przysypiać na lekcjach, zatrzymał dla siebie. 


- Byleby to nie było gdzieś z przodu. 


- Ostatnia ławka pod oknem – wskazał ruchem głowy czarnowłosy chłopak. 

Blondynowi najwyraźniej spodobała się miejscówka, bo po chwili bujał się już na pierwszym ze strony okna krześle. Wprawdzie było to ulubione siedzenie Nary, ale dla większego dobra postanowił mu o tym nie wspominać. 

Po chwili wszedł do sali Kakashi, wychowawca klasy i nauczyciel języka angielskiego w jednym. Błękitnooki przeskanował go wzorkiem. Nic w nim nie byłoby dziwnego, gdyby nie te nienaturalnie siwe włosy. Nienaturalnie, ponieważ ten facet nie mógł mieć więcej niż czterdzieści lat. I rzeczywiście nie miał. 


- Tam z tyłu, ta osoba, na którą wszyscy dziwnie patrzą i zastanawiają się, kim jest, to nasz nowy uczeń, Naruto Namikaze. Dopiero niecały miesiąc temu rozpoczął się rok szkolny, więc myślę, że się szybko odnajdziesz – zwrócił się do blondyna. Ten kiwnął głową na znak, że rozumie.  Kiedy nauczyciel zaczął prowadzić lekcje, błękitnooki przyjrzał się klasie. W sumie nie za bardzo obchodzili go inni uczniowie, ale uznał, że na wszelki wypadek lepiej wiedzieć z kim przyjdzie mu teraz przystawać. Oprócz jednego tłuściocha, kogoś z krzaczastymi brwiami, dziewczyny w różowych włosach i kilku innych ładnych jej koleżanek, zauważył chłopaków, których wpisał na listę potencjalnych wrogów, mogących popsuć mu jego spokojne i bezproblemowe życie, jakie zamierzał teraz wieść. Cisza i rutyna - do tych dwóch rzeczy dążył. Święty spokój od wszystkiego i wszystkich. Nie być ofiarą losu, ale także głównym interesującym osobnikiem. W teorii łatwe do osiągnięcia, ale praktyka w jego wydaniu niebawem miała wyglądać nieco inaczej. 

Po chwili zauważył, że jakiś krótko ścięty brunet mu się przygląda. 

- To Sai. Nie wiem, czy powinienem to mówić, ale nie wyglądasz na typ rozpowiadający plotki. Jest gejem. Trzeba na niego trochę uważać – usłyszał blondyn ze swojej prawej strony. Shikamaru jednak nie miał pojęcia, że niebieskooki także nie należał do idealnego heterowca. Mimo że dziewczyny nadal mu się w pewnym stopniu podobały, jego jedyna głębsza relacja dotyczyła właśnie chłopaka. Jednak związkiem czy czymś pod niego podchodzącym z pewnością nie można było tego nazywać. Ta znajomość opierała się na zdecydowanie innych warunkach. Nie do końca dla blondyna zrozumiałych. 


***


- Grasz w coś Namikaze? – zapytał Nara, ponieważ akurat mieli godzinę wydobywania z siebie śmierdzącego potu, co powszechnie przyjęło nazywać się wychowaniem fizycznym. – Jakby co, to mamy w szkole kilka drużyn.


- Nie gram – powiedział zgodnie z prawdą blondyn, nie odrywając wzroku od meczu piłki nożnej, w który uczestniczyła jego nowa klasa z inną, do nich równoległą. Na szczęście, w ich drużynie było o trzy osoby za dużo, więc Shikamaru dobrowolnie zgłosił ich jako kandydatów na dwa miejsca. Trzecie zajął tłuścioch, który rzucił 
się mu w oczy w klasie. Bądź co bądź, ale był bardzo charakterystyczną postacią, dlatego go zapamiętał. 
Nagle dostrzegł na boisku chłopaka, którego wcześniej wpisał na swoją prywatną listę osób, które emanują wyższością.

- Kto to? – zapytał.


- Sasuke Uchiha. Jest kapitanem drużyny piłkarskiej. Jego ojciec ma firmę reklamową. Dosyć dużą. Nie żeby to był powód do przestraszenia się jego, ale Uchiha lubią czasem popisać się władzą.

- Zapamiętam – powiedział blondyn i zwrócił uwagę na nadchodzące w ich stronę dziewczyny. Wśród nich była ta w różowych włosach, którą także już rozpoznawał.

- Jestem Sakura, a to moje koleżanki. – Wskazała na osoby stojące za nią.

- Ino – pomachała mu wysoka i szczupła blondynka.

- Hinata – ostatnia dość cicho zakomunikowała światu swoje imię. Jednak Namikaze nie zastanawiał się długo nad tym faktem. Zwrócił natomiast uwagę na jej dość duże piersi. Cóż, teraz i ona będzie dla niego charakterystyczną postacią.

- Naruto – powiedział spokojnie, odrywając wzrok od pewnej części anatomii nieśmiałej dziewczyny.

- Skoro teraz będziemy chodzić do jednej klasy, to pomyślałam, że zechcesz przyjść do mnie na imprezę w sobotę za dwa tygodnie  – zaproponowała różowowłosa. – Zostawię ci mój numer. – Sięgnęła do torebki i zaczęła w niej grzebać w poszukiwaniu, jak się później okazało, długopisu. Naruto zwrócił uwagę natomiast na jej z pewnością jeden z najnowszych nabytków, jakim była owa torebka. Nie żeby młody Namikaze  specjalnie interesował się modą, ale mieszkał przez kilka lat we Francji, nosił czarne trampki, robiące teraz niezłą furorę i na dodatek miał matkę, którą to wszystko pochłonęło, więc rozpoznał hit ostatnich sezonów. Była ona średnich rozmiarów w kolorze piasku, który nieraz widział, kiedy spędzał wakacji nad Zatoką Biskajską. Gdzieniegdzie miała powyszywane kwadraty, a ten czarny pasek na ramię zupełnie nie pasował do reszty, ale blondyn nie dlatego zwrócił na nią uwagę. Dokładnie pamiętał, jak Kushina popisywała się tym „wakacyjnym odkryciem” i z tego, co wiedział, owa torebka do najtańszych nie należała. Więc panna Haruno, bo tak miała na nazwisko różowowłosa, także nie podpisywała się pod najbiedniejszym elementem społeczeństwa. Jak się później dowiedział, szkoła, do której przyszło mu teraz chodzić, jest jedną z najlepszych w Tokio i najbogatsi ludzie w kraju, niekoniecznie drogą sprawiedliwości, wysyłają tu swoje dzieci.

- Widzę, że jesteś w stroju na w-f, więc pewnie nie masz przy sobie telefonu. Zapiszę ci na kartce – powiedziała i znów zerknęła do torebki, wyjmując tym razem niebieski mały notes.

- Słuchaj, możliwe, że zgubię, więc może lepiej mieć twój numer na czymś, czego raczej na pewno nigdzie nie zostawię – odparł spokojnie Namikaze, podciągając swój biały T-shirt do góry i uśmiechając się przy tym zadziornie. Tak jak się spodziewał, wywołało to lekki szok na twarzy Haruno i jej koleżanek, a Nara tylko wywrócił oczami. – To jak? – zapytał.

- Ja.. – różowowłosa była całkowicie zbita z tropu, a rzadko kiedy miewała w swoim życiu momenty, w których ktoś ją zaskakuje. Ten blondyn wydawał się jej taki inny od wszystkich chłopaków, których znała. Miał coś w sobie dziwnego, co nie sposób było określić słowem.

- Spokojnie, żartowałem – powiedział niebieskooki, widząc nieśmiałe rumieńce na twarzy dziewczyny. Szczerze mówiąc, była ładna i dlatego postanowił ją trochę popodrywać. – Proszę – wyciągnął dłoń kierunku różowowłosej. Ona najwyraźniej zrozumiała tę niemą prośbę i szybko napisała kilka cyfr, cały czas czując na sobie spojrzenie blondyna.

- Możesz zabrać ze sobą Shikamaru – dodała, kiedy odchodziła, posyłając jeszcze delikatny uśmiech w stronę chłopaków.

- Słuchaj Naruto, jesteś tu nowy i dlatego nie wiesz jeszcze kilku rzeczy. Sakura to dziewczyna Uchihy, więc lepiej niczego nie próbuj – powiedział Nara, kiedy koleżanki zniknęły im z pola widzenia. Blondyn zupełnie niecelowo znowu powędrował wzrokiem na czarnowłosego chłopaka, biegającego po boisku. Musiał przyznać, że był naprawdę dobrym graczem, najwyraźniej nie tylko w piłce nożnej.

- Nie ma wagonu, którego nie można odczepić – rzekł spokojnie.
Shikamaru wcale nie był zdziwiony poglądem Naruto na te sprawy. W końcu już mniej więcej wiedział, co zaszło między jego rodzicami. Nie ciągnął jednak tej rozmowy dalej.

- To upierdliwe, ale założę się, że jednak pójdziesz na tę imprezę.
- Nie zamierzam.

***

Kiedy wrócił do domu, Minato jeszcze nie było, więc usmażył sobie jajecznicę, bo tylko na to na razie pozwalało mu wyposażenie domu. Chociaż ojciec z pewnością przywiezie jakieś zakupy, ale niewiadomym dla niego było, o której to nastąpi.
Szczerze mówiąc, był wykończony po tym jednym dniu. Tyle nowych twarzy i miejsc do zapamiętania. Mnóstwo zmian, które zaczęły go chwilowo przytłaczać. Jednak podobał mu się ten świat, chociaż przyznawał to z trudnością, bo nie należał do ludzi, którzy zachwycają się byle czym. Już nie.
Tutaj życie wyglądało zupełnie inaczej niż we Francji. Spokojnie. Ciszej. Bez Deidary. Chociaż uczucie, które żywił do swojego francuskiego kolegi to niekoniecznie była złość. Raczej żal za tym, co mogłoby być, gdyby wszystko potoczyło się trochę inaczej. Gdyby nigdy nie zobaczył świata z innej strony, bez tony lukru, fałszywej życzliwości, umazany błotem. I strach przed tym, jaki to wszystko miało koniec. Deidara był bardzo specyficzną osobą. Młody Namikaze skrzywił się na samo wspomnienie jego czarnego płaszcza w czerwone chmury. Francuz twierdził, że  niedługo
zrobi on zamieszanie w świecie mody i każdy będzie taki miał. Sam jednak nie chciał być nabywcą podobnego. Deidara też już raczej go nie przekona. Po tym jak stał się głównym wątkiem jego życia we Francji, porobił w nim kilka rewolucji, sprawiając, że Namikaze nie do końca już wiedział czy czarne to czarne, a białe to białe, sam wydał z siebie ostatni oddech zeszłej jesieni, a jego płaszczyk jakoś nie widniał na pierwszych stronach w zachodnioeuropejskich gazetach.
Teraz jednak jest w Japonii. O tym, co działo się we Francji musi postarać się zapomnieć. Dostał drugą szansę. Powinien nauczyć się żyć jak normalny człowiek. Znaleźć przyjaciół, wybaczyć ojcu, że przez tyle lat ignorował swoje obowiązki rodzicielskie i przede wszystkim wymazać z pamięci matkę. Tak powinien zrobić, chociaż na początku planował dokładnie odwrotnie.
Przypomniał sobie różowowłosą koleżankę.

Sakura to dziewczyna Uchihy.

Naprawdę Była ładna. Wyjął z kieszeni swój telefon i przepisał ze swojej ręki numer, który powoli już się ścierał.

To jak z tą imprezą?

Wystukał wiadomość i wysłał. To był jedyny sposób, aby zapomnieć o Francji. Musi wkręcić się w nowe życie. Musi sam pogubić się we własnych wspomnieniach, aby móc żyć jak normalny człowiek, a jego tajemnica nie ujrzała światła dziennego.


4 komentarze:

  1. Wiem, raczej chodziło mi o to, że mało kto pisze cokolwiek z jego punktu widzenia. U mnie w historii też się coś takiego pojawi. Fajnie, ze dodałaś tak szybko. Mam dziwne wrażenie, że Sai'owi będzie się podobał Naruto. :D No i jestem ciekawa co będzie z Sakurą i Sasuke, co się stanie na imprezie :) Bardzo spodobał mi się Shikamaru, ja ogólnie bardzo lubię tę postać, a tu mi się bardzo podoba. Życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. 1. Lubię dłuuuuuuuugie opowiadania i notki.
    2. Nie kłóciłem się, tylko prostowałem błędy :P
    3. Cieszę się z Twojej weny, nich dalej tak fajnie dpisuje. Pozdrawiam i życzę jej jeszcze więcej

    OdpowiedzUsuń
  3. z gory przepraszam za brak polskich znakow, ale taki skrypt, polskiego brak
    co do opowiadania, mam nadzieje, ze bedziesz kontynuowac, bo bardzo mi sie podoba. Bardzo lubie takiego naruto, wlasciwie nie wiem dlaczego i mam nadzieje, ze nie zrobisz z niego nagle wesolego jak wiosenne slonce idioty, romieniacego sie jak jakas piwonnia itd
    bledy - nie przygladalam sie, masz dobry styl i to mi na razie wstarcza

    pozdrawiam
    zycze weny

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    trafiłam tutaj dopiero przed chwilą i powiem podoba mi, masz nową stałą czytelniczkę, piszesz po prostu rewelacyjne. Opowiadania „Okoliczności łagodzące” bardzo mnie wciągnęło i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Mam wrażenie, że tym chłopcem, który płakał na huśtawce był Sasuke, szkoda,że się nie pamiętają. Jestem bardzo zła na Kushinę, jak ona mogła to zrobić, mam nadzieję , że się opamięta i ponownie będą rodziną.
    Weny Ci życzę
    Pozdrawiam gorąco Basia

    OdpowiedzUsuń