- Naruto,
czuję, że powinnam wyjaśnić ci parę rzeczy.
Nie przerywaj mi. To nie zajmie długo. Wiesz, jesteś bardzo fajnym chłopakiem i lubię
cię, może nawet mi się podobasz, ale ja nie jestem sama i czuję się z tym
bardzo źle. Od dawna moja rodzina i rodzina Sasuke planuje nasz ślub. To na razie jest tajemnicą.
Dziwnie byśmy się czuli, gdyby nasi znajomi wiedzieli. On chyba na razie nie
chce się w to zbytnio angażować, ale będzie musiał. Przepraszam, że przez moje
zachowanie mogłam dać ci nadzieję. Mam też nadzieję, że nie powiesz o wszystkim
Sasuke.
***
Kiedy się obudził, było już niedzielne popołudnie. Niechętnie podniósł się z
posłania i udał do łazienki, aby przemyć twarz. Gdy znalazł się przed umywalką,
poczuł na swoim ciele gęsią skórkę. Dzisiaj było znacznie chłodniej niż
wczoraj. Dlaczego niedziele przeważnie są pochmurne i zimne?
Był zły na siebie. Zły, że dał się w robić w taki zakład. Zły, że dopiero teraz
wszystko do niego dotarło. Naprawdę jest kretynem. Uchiha chciał go tylko
wykorzystać. Chciał się pozbyć Haruno. Blondyn miał być tylko pretekstem do
zerwania zaręczyn. W sumie od samego początku widać było, że Sasuke wcale do
niej nie ciągnie. Dlaczego się nie domyślił? Nawet Itachi dał mu niemałą
podpowiedź. Tak ciężko połączyć jedno z drugim?
Było już południe. Blondyn zwyczajnie nie wiedział, co zrobić z resztą tego
bezproduktywnego dnia. Udał się do
kuchni i z przyzwyczajenia otworzył lodówkę. W środku znajdowały się posiłki, przygotowane wcześniej przez Shizune, do odgrzania na szybko. Ale z
tego wszystkiego, nie chciało mu się nawet jeść. Wyciągnął tylko zimną butelkę wody. Postanowił, że pójdzie
pobiegać. To jakoś wcześniej przynosiło ukojenie. Może i teraz się uda. Znalazł
na wieszaku przy wyjściu bluzę, a z jej
kieszeni wygrzebał nawet słuchawki.
***
Okolica wydawała się mu coraz bardziej znajoma. W końcu minął już prawie
miesiąc, odkąd tu jest. Plan Tokio
powoli zaczyna mu się układać w głowie, a nowe miejsca, do których zagląda,
wskakują jak kolejne elementy w układance.
Nie wiedzieć czemu, znalazł się pod tym
nieszczęsnym sklepem. Znowu zachciało mu się pić. Wygrzebał pieniądze z kieszeni i udał
się do środka budynku.
- Mała butelka wody niegazowanej – powiedział do sprzedawczyni przy ladzie. Ta
oczywiście wyciągnęła z lodówki produkt i podając cenę, uśmiechnęła się
serdecznie. Namikaze był dzisiaj w tym dziwnym humorze, że nie miał ochoty
oglądać takich ludzi. Denerwował go nawet moment, w którym kącik ust kobiety
unosił się ku górze, a już na pewno ten wesoły wzrok, jaki mu posyłała od
wejścia. Normalnie nie zwróciłby na takie rzeczy uwagi, ale to było dzisiaj, a
on miał dzisiaj wszystkiego dość.
Kiedy wychodził ze sklepu, przez okno zauważył znajomą sylwetkę, opierającą się
o mur z drugiej strony budynku. Czarne
włosy delikatnie opadały na twarz, idealnie kontrastując z niesamowicie bladą
cerą. Twarz natomiast nie wyrażała żadnych emocji. Jak zwykle ubrany był w
ciemne barwy - granatową bluzę i czarne spodnie. Namikaze rzucił się ten fakt w oczy,
podczas uczęszczania z nim do tej samej klasy przez te kilka tygodni. Zawsze wybierał takie kolory,
więc blondyn traktował to już jak znaki szczególne.
Tylko jego mu
dzisiaj brakowało. Może powinien jednak nie wychodzić z domu?
Gdy znalazł się na zewnątrz, zawahał się, czy aby na pewno iść prosto do domu.
Korciło go, aby jednak podejść do chłopaka za sklepem. Może to nie był
najrozsądniejszy jego wybór, ale jednak to zrobił. Po prostu musiał. Tak jakby
coś w środku krzyczało „idź”.
Kiedy stanął naprzeciw czarnowłosego, ten tylko zmierzył go wzrokiem, nic nie
mówiąc, zaciągając ponownie jeden buch papierosa.
- Rezygnuję z zakładu. – To było pierwsze, co przyszło mu do głowy. Sasuke
jakoś nie spieszyło się do rozpoczęcia konwersacji. – Nie zamierzam ci pomagać.
Chciałem..
- Chciałeś się dowartościować – przerwał mu czarnowłosy. Blondyn wiedział, że
po części ma rację. W sumie to nawet w całości. Chyba oto chodziło. Po prostu
chciał w jakiś sposób zaistnieć, jakkolwiek głupio to brzmi. I może nadal tego chce. Po prostu dzisiaj nie
jest niczego pewien. – Jeśli będziesz kontynuował swoje umizgi z Haruno, mogę zrobić coś dla ciebie w zamian. Być może teraz jeszcze tego nie potrzebujesz, ale przyjdzie dzień, kiedy znajomość ze mną okaże się pomocna. – dokończył swoją wypowiedź ciemnooki. Jej treść wywołała chwilową ciszę. Namikaze szybko kalkulował
argumenty za i przeciw. Wiedział, że dobrze mieć kogoś takiego jak Sasuke po swojej stronie, ale niekoniecznie chciał też mu pomagać w czymkolwiek. To powodowało niemały dylemat w jego głowie.
- Przyjmijmy, że się zgodzę. Czego ode mnie oczekujesz? – Uchiha właśnie
przydeptywał niedopałek, kiedy blondyn powiedział te słowa. Słysząc odpowiedź,
uśmiechnął się nonszalancko.
- Chcę, aby przez jakiś czas Sakura była twoja. Ma tak myśleć i wszyscy mają
tak myśleć z nią. – Mówiąc to, podszedł do chłopaka, stając dość blisko
niego. – Jeśli chcesz coś wiedzieć, to numer już masz. Zdobyłeś go
szybciej niż wszystkie laski, które próbowały się do mnie dodzwonić. –
Czarnowłosy patrzył jeszcze przez kilka sekund na blondyna. Namikaze nie
zamierzał odwrócić wzroku. Uchiha widząc tę, mogłoby się wydawać komiczną
sytuację, znowu uśmiechnął się, jak miał w zwyczaju i poklepał blondyna po
policzku. Ot tak, zwyczajnie, dwa razy. I odszedł. Niebieskooki czuł się przez
to w jakiś sposób upokorzony, ale nie zamierzał się teraz nad tym zastanawiać.
Może uda mu się poderwać Haruno, co, mimo tej sytuacji i wczorajszej rozmowy,
nadal wydawało mu się proste. Różowowłosa jest dziewczyną, a one lubią różne
takie romantyczne pierdółki, które powodują u nich dziwną chęć sklasyfikowania
nieszczęsnych chłopaków jako ten jedyny. I kiedy ją już będzie miał, wtedy to
on może klepać Uchihę po twarzy ile razy tylko zapragnie.
***
W drodze powrotnej odechciało mu się biegania. Jakoś nie miał na to ochoty.
Cała negatywna energia, którą postanowił wybiegać, gdzieś zniknęła. Jednak czuł
się teraz lepiej niż jeszcze kilka chwil temu. Znowu wrócił do gry. Sam do
końca nie wiedział, dlaczego tak naprawdę chce dalej w to brnąć. Po prostu miał
na to ochotę.
Kiedy był już prawie przed domem, obok zatrzymał się znajomy czarny samochód.
Po raz drugi tego dnia spotkał dziedzica nazwiska Uchiha, tylko tym razem w
nieco starszej wersji i jakoś mniej złowrogo nastawionej.
- Wracasz do domu? – zapytał czarnowłosy, uchylając trochę szybę.
- Tak, taki miałem zamiar.
- Chcesz może pojechać ze mną pograć w tenisa? – zapytał starszy Uchiha, jakby to
była najbardziej normalna rzecz na świecie. W sumie to się jeszcze jakoś
specjalnie nie znali. Po prostu spędzili razem jeden dzień.
- Wiesz, ja właśnie biegałem i..
- Mam użyć mojej wygranej, abyś się zgodził? – Dzisiaj po raz drugi zostało mu przerwane. Uchihy
zdecydowanie są do siebie podobni. Namikaze trochę niechętnie powlekł się do
samochodu, siadając od strony pasażera. Chyba przesadza z tymi zakładami, ale
chociaż ten rozwiąże się w miarę normalny sposób i będzie z głowy.
***
- Dziwny jesteś – powiedział, a może nawet
wykrzyknął blondyn, kiedy odbijał piłeczkę. W prawdzie ledwo co, ale jednak mu
się udało. Itachi był trudnym przypadkiem, co czyniło go bardzo intrygującym. Tenis także okazał się być jego mocną stroną. Powinien w końcu znaleźć sport, w którym miałby z Uchihą jakieś szanse. Widząc Itachiego na boisku, nieważne jakim, czuł tę
gorycz niespełnionego sportowca. Aż szkoda, że taki ktoś marnuje się. siedząc w papierach
w jakieś tam firmie.
- No to mamy coś wspólnego. – Ciężko było pociągnąć temat dalej.
- Pracujesz w niedzielę? Nie przesadzasz z tym trochę? – Blondyn zauważył wcześniej w samochodzie
na tylnym siedzeniu teczki i niewielką stertę dokumentów, więc
podejrzewał, że Uchiha załatwiał coś wcześniej w firmie.
- Może przesadzam, ale to pozwala mi odpocząć – odpowiedział czarnowłosy i
znowu zwinie przebił na drugą stronę białą piłeczkę. Namikaze nawet nie zwątpił, że w ten oto
męczący sposób można odpoczywać. Itachi był tego żywym przykładem. Tak jakby
odzyskiwał swoją życiową energię i chęć tych wyzywających spojrzeń, który
niekiedy blondyn wyłapywał. – Chcesz zostać moim kompanem? Samemu jest trochę
nudno.
- Młodszy braciszek nie ma ochoty czasami pograć w ramach wzmacniania więzów
rodzinnych? – Niebieskooki, skupiając się na postaci Itachiego, nie zdążył
ocenić toru lotu piłki i tym razem nie odbił. Jednak próbując to zrobić,
zatoczył się trochę i upadł na podłogę. I tak był już zmęczony. Starszy Uchiha
jest naprawdę ciężkim przeciwnikiem. Zerknął na zegar wiszący przy suficie. Trzymał go tu już ponad
dwie godziny. Sam czarnowłosy zauważył wyczerpanie blondyna.
- Może na dzisiaj wystarczy –
powiedział, podchodząc i podając rękę. – Sasuke ma własne treningi, a teraz
zajmuje się jeszcze wyjazdem nad morze. Może jakbyście się tak nie
obdarowywali prezentami, to też byłbyś zaproszony - powiedział wskazując na jeszcze trochę obitą twarz niebiesookiego.
***
Kiedy wrócił do domu, niebo powoli zmieniało barwę na ciemniejszą. Bezproduktywny dzień wcale nie okazał się taki bez perspektyw. W tej całej Japonii coraz bardziej zaczyna mu się podobać.
- O Naruto, jesteś - usłyszał głos Minato w progu. Zdjął bluzę i udał się do salonu. - To pani Kurenai Yuhi. Właścicielka firmy budowlanej. - Naruto zwrócił uwagę na wino stojące na stole. Było już prawie opróżnione. Czyżby następna? W oczy rzucił mu się strój gościa. Sukienka niby była klasyczną małą czarną, ale na dekolcie miała cienką koronkową siateczkę, tylko, że przez to cholerstwo wszystko było widać. Tak, pani Yuhi zdecydowanie miała czym oddychać.
- Dobry wieczór - powiedział i udał się do swojego pokoju. Zamykając drzwi, poczuł wibracje w prawej kieszeni spodni. Wyciągnął telefon. Najwyraźniej dostał sms'a.
Nic nie planuj na najbliższy weekend.
Witam,
OdpowiedzUsuńbracia są tak różni od siebie, a jednak tak podobni, zakład był mpop to aby pozbyć się Haruna, Sasuke wpadł na genialny pomysł z wykorzystaniem Naruto, Sasuke czy Itachi wysłał tego sms-a?
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Sbobet | Sbobet Kenya
OdpowiedzUsuńSbobet is a popular online betting platform ミスティーノ in Kenya and enjoys great customer sbobet ทางเข้า service. The company offers an attractive range bk8 of betting markets.