Dziesiąta wieczorem. Namikaze nie wiedział, czy
jest to dobra pora na bieganie, ale w sumie chyba wysokość słońca za horyzontem
nie ma tutaj znaczenia. Skoro zachciało mu się biegać, to czas nie gra roli.
Bieganie pomagało mu myśleć. A musiał trochę rzeczy przeanalizować.
Wrócił do Japonii po kilku latach, ale w sumie niewiele się zmieniło. Wszystko
nadal wyglądało tak samo. Była wiosna, a to pewnie najładniejszy okres w roku.
Na każdym ogródku wiatr powiewał kwiatami bladoróżowych Sakur, bo każdy pragną
mieć owe drzewo przy sobie. Był to chyba najpiękniejszy element japońskiej
wiosny. Dlatego pierwszy skojarzony
kolor jako symbol tej pory roku to nie był zielony, tylko delikatny bladoróżowy
odcień, taki sam, jak pąki Sakury.
***
Było już dość późno jak zawitał z
powrotem do domu. Pewnie blisko dwunastej. Jednak na dworze nadal wydawało się
jasno. Wszystko to zasługa lamp przydrożnych, które świeciły przez całą noc.
Dom był otwarty. Czyli jeszcze ojciec nie śpi. Albo pomyślał, że to Naruto
zamknie. Pewnie to drugie. Chociaż napisałby mu sms’a czy coś, a wiadomości
przychodzące w jego telefonie nie zasygnalizowały mu zmiany liczby posiadanych
treści. Nagle rzuciły mu się w oczy jakieś obce buty. Delikatne kobiece szpilki.
Więc ojciec ma gościa. To dziwne. Odkąd tu zamieszkali, nikt ich nie odwiedził.
W sumie kiedyś musiał być ten pierwszy raz. Ale o tej porze? Poza tym, Minato
stroni od ludzi. Tym bardziej dziwne. Blondyn wszedł po cichu do środka. W
salonie czysto. Nikogo nie widać. Światło wyraźnie dawało sygnał, że wszystko
dzieje się w pokoju ojca, więc tam też się udał, trochę ciekawy, kto to
taki. Zapukał delikatnie i uchylił drzwi.
- Naruto? – Minato nie wiedział, co ma robić. Szybko nakrył siebie i swoją
„koleżankę” kołdrą. Chociaż to z pewnością niewiele pomogło, ale to pierwsze, co
mu przyszło do głowy. - Co Ty tu robisz?
Jeszcze nie śpisz? - Młody Namikaze wyczuł w powietrzu delikatny zapach
alkoholu. Jakieś francuskie wino. Za bardzo jeszcze nie dowierzał sytuacji.
Jego ojciec. W łóżku. Z jakąś kobietą. To trochę za dużo. Nie życzył ojcu źle.
Po prostu nie był przygotowany. Nie myślał, że on kogoś szuka. A odpowiedzią
pozostawała zszokowana i zawstydzona mina Minato.
- Zamknij drzwi potem – odparł spokojnie i wyszedł. To wszystko było takie
dziwne. Przez całą tę sprawę nawet nie zwrócił uwagi na kobietę. A był ciekawy.
Jakaś brunetka. To pewne. Tylko rysy twarzy pozostawały nadal zagadką. Jeśli to
coś poważnego, to jeszcze zdąży jej się bliżej przyjrzeć. Nie wiedział czemu, poczuł się trochę rozczarowany ojcem. Przecież wolno mu robić takie
rzeczy. Jest dorosły, nieżonaty. Gniew, mimo tej wiedzy, nadal dawał o sobie
znać. Blondyn wpadł szybko do swojego pokoju, gdzie słowo „swój” wciąż brzmiało niewłaściwie. Położył się na łóżku i sięgnął do kieszeni po telefon. Od kilku godzin
jest posiadaczem pewnego numeru, który będzie mu z pewnością niezbędny w
niedalekiej przyszłości. Nadal nie wiedział, dlaczego to robi. Może po prostu
miał na to ochotę. Może było to jeszcze coś innego. Albo zwyczajnie chciał
zaistnieć. Jeśli chciał się wycofać, to tylko teraz. Po co zaczynać z Uchihą?
- Musisz zaznaczać swoje terytorium.-
Deidara siedział na balkonie i był w tym swoim dziwnym filozoficznym nastroju. Od
czasu do czasu łapał dziwną ochotę opowiedzenia, jak należy postępować z
ludźmi. Nadal dużo palił. Ostatnio twierdził, że rzuci, bo zapach dymu mu
przeszkadza. Potem znowu coś tam wspominał, że z fajkami się wygląda seksi.
Naruto dawno zauważył, że Francuz jest zmienny jak kierunek wiatru w czasie
burzy. Nigdy nie wiadomo, z której strony poszarpie ci włosy. Ty i tak musisz
to zaakceptować. Więc Namikaze akceptował niestałość swojego kolegi. Albo to
było już przyzwyczajenie. – Popatrz na tego psa. Zaraz podejdzie i obsika
kwiatek tej facetki z dołu. Wkurzyła go ostatnio. Słyszałem w nocy, jak na
niego krzyczała. O, patrz! Już idzie. – Czarny kudłaty pies skierował się do
rośliny. Obszedł dookoła ową zieleninę i tak, jak mówił Francuz, obsikał
kwiatek. – To właśnie jest zaznaczanie
terytorium. Kobieta myślała, że jest mądrzejsza, ale on pokazał, że tak łatwo z
nim nie wygra. Wydawać by się mogło, że to zwykłe ignorowanie i właśnie o to
chodzi, aby ludzie myśleli, że ich ignorujesz, ale tak naprawdę masz im
pokazywać, co potrafisz. Zanim oni pokażą tobie. Każdemu, kto walczy należy się szacunek.
Tylko cały czas zachowuj pozory ignorowania. Naruto, musisz zaznaczać swoje
terytorium.
Właśnie dlatego postanowił jednak zacząć. Wystukał numer i wysłał zdjęcie.
Po paru minutach przestał czekać na odpowiedź. W sumie to nie spodziewał się
odezwu. Tak tylko dla zasady poczekał, bo może jednak. Podejrzewał, że zakład
polegał na zdobyciu Sakury, ale chyba można pokazać, jakie osiąga się postępy?
Z pewnością to jeszcze nie koniec, ale był na dobrej drodze. Sakura okazała się łatwiejsza niż myślał. Albo on był lepszy niż podejrzewał. Blondyn w dziwnie radosnym nastroju udał się
pod prysznic.
***
Kazał mu tu przyjść, a była dopiero
siódma rano. Na dodatek sobota. Przecież Deidara spokojnie mógłby wziąć udział
w biciu rekordu na najdłuższy sen. Przesypiał niemal dziesięć godzin dziennie.
Potrafił zasnąć o różnych porach w różnych miejscach, a obudzenie go wpisywało na listę
największych wrogów, z którymi na pewno się rozprawi w przyszłości. Dlatego nigdy tego nie robił. I nie rozumiał, dlaczego tym
razem miał przyjść tak wcześnie.
Wpisał kod do mieszkania i pociągnął za klamkę. Można by pomyśleć, że są
dobrymi przyjaciółmi. Wiedzieli o sobie naprawdę różne i dziwne rzeczy, o
których się przy ludziach nie mówi. Nawet taki głupi kod do mieszkania Deidara
nie mówił byle komu. W sumie tylko Naruto go
znał. Jednak Namikaze nigdy nie określiłby ich relacji jako "lubienie się".
Po prostu już się przyzwyczaił.
W mieszkaniu walały się jakieś paczki po papierosach, a na stole stały dwie
puste butelki po whisky. Jack Daniel’s. Dobra firma. Deidara miał do niej słabość. Na drodze do
łazienki zauważył przewróconą popielniczkę. Zawartość była już na podłodze.
Trochę znowu spalił. A miał rzucić. Widocznie chciał być nadal seksi. Francuz
nieźle zabalował wczoraj. No ale chyba nie wynajął go do sprzątania. W końcu ma
od tego pokojówkę.
- Już jesteś. – W drzwiach od sypialni stanął w samych bokserkach właściciel
mieszkania. Młody blondyn zlustrował jego sylwetkę. Był chudy, ale jeszcze w
granicach przyzwoitości. Nawet dało się dostrzec delikatne mięśnie. Naruto już
wiedział, że umiał się bić, a te niepozorne ciało posiadało trochę siły.
Zjechał wzrokiem niżej. Czarne bokserki od Calvin’a Klein’a. Ładne. – Chodź tu.
– Niebieskooki posłusznie podszedł bliżej. Za drzwiami sypialni ujrzał młodego faceta. Spał rozwalony na łóżku. Nagi. Jego ubrania leżały obok na
podłodze. – Musisz mi pomóc jakoś zanieść to sześćdziesiąt kilo do samochodu. Dalej sobie poradzę. – Nie pytał. Jak zwykle.
- Chyba będziemy musieli go ubrać. Twoi sąsiedzi mogą źle to zrozumieć. W sumie
to nawet nie wiem, jak można to zrozumieć dobrze.
- Mam gdzieś sąsiadów, ale nie będę niósł nagiego faceta do samochodu. To
obleśne i jakoś takie jeszcze nie trendy. Ubieraj go. – Blondyn wygrzebał
bokserki, z pewnością te należące do faceta. Próbował mu je jakoś nałożyć, ale
nagle mężczyzna przekręcił się na drugą stroną. Namikaze ujrzał na jego rękach
trochę śladów po używkach. Ćpał. Ciarki przebiegły po jego plecach. Dziwnie to
wyglądało. Zerknął na twarz chłopaka. Długie czarne włosy sięgały mu do ramion.
Niektóre kosmyki delikatnie przysłaniały jego oczy. W prawdzie wyglądał trochę
blado, ale nadal nazwać można go było przystojnym.
***
Następnego dnia pojawił się w szkole wcześniej niż zwykle. Był trochę
niewyspany, poirytowany i ogólnie jego samopoczucie skierowane było raczej na
negatywny stan ducha. Rano minął szybko ojca w kuchni. Jakoś na razie nie
chciał z nim rozmawiać. Nie wiedział, co miał mu takiego powiedzieć. I nie
chciał słuchać tego, co on miał do powiedzenia.
Początek dnia w szkole także zapowiadał się nudno. Sakury nie było, a Uchiha
zachowywał się jakby nigdy nic. Może skombinował jakiś zły numer? Kiedy ich
oczy się spotykały, czarnowłosy patrzył na niego z satysfakcją. Coś było nie
tak. Za szybko zaczął się cieszyć.
Terytorium jeszcze nie było zaznaczone. Ale będzie. Już niedługo. Na pewno.
Panna Haruno pojawiła się na czwartej lekcji. Także nie zwróciła na Namikaze
uwagi. Usiadła tak jak zawsze w swojej ławce, trochę daleko od Naruto. Blondyn
postanowił jednak się nie zniechęcać. Może tylko niepotrzebnie panikuje. Przecież
wczoraj wszystko mu się udało.
- Hej. – Usiadł ławkę wcześniej tuż przed różowowłosą. Patrzył jej prosto w
oczy, posyłając najlepsze wydanie delikatnego pogodnego uśmiechu.
- Cześć – odpowiedziała dość cicho. Za cicho jak na normalne przywitanie. Uciekała przed jego wzrokiem. Ale ten nie
zamierzał skierować swojego spojrzenia gdzie indziej. Miało jej wywiercać dziurę w głowie. Niech czuje, że on na nią patrzy. Chyba działało, bo zielonooka była coraz bardziej zmieszana. Kontynuując psychologiczną rozgrywkę, pochylił się jeszcze bliżej.
- Jesteś naprawdę urocza, jak się tak wstydzisz – powiedział, kiedy odległość
między nimi nie pozwoliła usłyszeć tego nikomu innemu. Potem wstał i usiadł z
powrotem w swojej ostatniej ławce pod oknem. Tak, wyraźnie coś się zmieniło od
wczoraj, ale wojna się jeszcze nie skończyła. Podejrzewał, że Uchiha także
wczoraj dorwał Sakurę. Stąd ta satysfakcja i dziwne zachowanie różowowłosej. No
ale w sumie to nawet dobrze. Nie chciał, żeby było tak łatwo. Im wyższa góra, tym lepsze widoki.
***
Kiedy wychodził ze szkoły, zauważył, że Uchiha znajduje się tuż obok.
- Podobało się zdjęcie? – postawił go jednak zaczepić. Wybadanie terenu nigdy
nikomu nie zaszkodziło.
- Podobało – odparł spokojnie czarnowłosy. – Szkoda tylko, że na tym poprzestałeś. Jesteś gorszy w te klocki niż myślałem.
- Widzę, że to ty się nie znasz. Kobietą trzeba trochę najpierw zakręcić, żeby
potem sama przychodziła do ciebie. - Namikaze postanowił nie tracić pewności siebie. Najważniejszym w prowadzeniu wojennych relacji jest zadbanie o to, aby przeciwnik nie wiedział, jak cię denerwuje. A denerował go i to nieźle. Uchiha najwyraźniej bardzo dobrze potrafił odbijać wszelkie piłki, lecące w jego stronę, po czym samemu serwować rzut nie do odbicia. Tyle, że blondyn nie lubił, jak się na niego patrzy z góry, od razu zakładając, że nie ma szans. I z pewnością nie zamierzał schodzić jeszcze z boiska.
- Kobietą można zakręcić tak od razu. Najwidoczniej tego nie umiesz. –
Uchiha zlustrował go wzrokiem. Jasne blond włosy postawione na żel, czarny
T-shirt, jeans’owe spodnie, zegarek, pewnie srebrny. Wszystko, co miał na sobie
wyglądało drogo, ale zachwycająco.
Namikaze był przystojny. W dodatku miał to spojrzenie. Prowokujący wzrok osoby gotowej podjąć rękawicę. – Nie wyglądasz
jak lamus – stwierdził. - A nie
potrafiłeś wykonać tak prostego zadania. Zbyt dużo oczekiwałem od takiego kretyna.
jak zwykle ja i moja skleroza :) zapomnialam sie podpisac pod poprzednia notka xd notka mi sie podobala i mam nadzieje ze nie zabraknie ci weny ani nic zlego nie wydarzy sie w twoim zyciu abys nie opuszczala nas na tak dlugi czas i dalej dawala nam swoje prace , dziekuje dobranoc :P /Kamii~
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńrozdział świetny... Uchiha bardzo wkurzył Naruto... jestem zaskoczona Mnato... czyżby szukał ukojenia po rozstaniu z Kushiną? I ciekawe kim była ta kobieta....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia