10.07.2013

Part 6

Dziesiąta wieczorem. Namikaze nie wiedział, czy jest to dobra pora na bieganie, ale w sumie chyba wysokość słońca za horyzontem nie ma tutaj znaczenia. Skoro zachciało mu się biegać, to czas nie gra roli. Bieganie pomagało mu myśleć. A musiał trochę rzeczy przeanalizować. 
Wrócił do Japonii po kilku latach, ale w sumie niewiele się zmieniło. Wszystko nadal wyglądało tak samo. Była wiosna, a to pewnie najładniejszy okres w roku. Na każdym ogródku wiatr powiewał kwiatami bladoróżowych Sakur, bo każdy pragną mieć owe drzewo przy sobie. Był to chyba najpiękniejszy element japońskiej wiosny.  Dlatego pierwszy skojarzony kolor jako symbol tej pory roku to nie był zielony, tylko delikatny bladoróżowy odcień, taki sam, jak pąki Sakury.

***

Było już dość późno jak zawitał z powrotem do domu. Pewnie blisko dwunastej. Jednak na dworze nadal wydawało się jasno. Wszystko to zasługa lamp przydrożnych, które świeciły przez całą noc.
Dom był otwarty. Czyli jeszcze ojciec nie śpi. Albo pomyślał, że to Naruto zamknie. Pewnie to drugie. Chociaż napisałby mu sms’a czy coś, a wiadomości przychodzące w jego telefonie nie zasygnalizowały mu zmiany liczby posiadanych treści. Nagle rzuciły mu się w oczy jakieś obce buty. Delikatne kobiece szpilki. Więc ojciec ma gościa. To dziwne. Odkąd tu zamieszkali, nikt ich nie odwiedził. W sumie kiedyś musiał być ten pierwszy raz. Ale o tej porze? Poza tym, Minato stroni od ludzi. Tym bardziej dziwne. Blondyn wszedł po cichu do środka. W salonie czysto. Nikogo nie widać. Światło wyraźnie dawało sygnał, że wszystko dzieje się w pokoju ojca, więc tam też się udał, trochę ciekawy, kto to taki. Zapukał delikatnie i uchylił drzwi.

- Naruto? – Minato nie wiedział, co ma robić. Szybko nakrył siebie i swoją „koleżankę” kołdrą. Chociaż to z pewnością niewiele pomogło, ale to pierwsze, co mu przyszło do głowy.  - Co Ty tu robisz? Jeszcze nie śpisz? - Młody Namikaze wyczuł w powietrzu delikatny zapach alkoholu. Jakieś francuskie wino. Za bardzo jeszcze nie dowierzał sytuacji. Jego ojciec. W łóżku. Z jakąś kobietą. To trochę za dużo. Nie życzył ojcu źle. Po prostu nie był przygotowany. Nie myślał, że on kogoś szuka. A odpowiedzią pozostawała zszokowana i zawstydzona mina Minato.

- Zamknij drzwi potem – odparł spokojnie i wyszedł. To wszystko było takie dziwne. Przez całą tę sprawę nawet nie zwrócił uwagi na kobietę. A był ciekawy. Jakaś brunetka. To pewne. Tylko rysy twarzy pozostawały nadal zagadką. Jeśli to coś poważnego, to jeszcze zdąży jej się bliżej przyjrzeć. Nie wiedział czemu, poczuł się trochę rozczarowany ojcem. Przecież wolno mu robić takie rzeczy. Jest dorosły, nieżonaty. Gniew, mimo tej wiedzy, nadal dawał o sobie znać. Blondyn wpadł szybko do swojego pokoju, gdzie słowo „swój” wciąż brzmiało niewłaściwie. Położył się na łóżku i sięgnął do kieszeni po telefon. Od kilku godzin jest posiadaczem pewnego numeru, który będzie mu z pewnością niezbędny w niedalekiej przyszłości. Nadal nie wiedział, dlaczego to robi. Może po prostu miał na to ochotę. Może było to jeszcze coś innego. Albo zwyczajnie chciał zaistnieć. Jeśli chciał się wycofać, to tylko teraz. Po co zaczynać z Uchihą?

- Musisz zaznaczać swoje terytorium.- Deidara siedział na balkonie i był w tym swoim dziwnym filozoficznym nastroju. Od czasu do czasu łapał dziwną ochotę opowiedzenia, jak należy postępować z ludźmi. Nadal dużo palił. Ostatnio twierdził, że rzuci, bo zapach dymu mu przeszkadza. Potem znowu coś tam wspominał, że z fajkami się wygląda seksi. Naruto dawno zauważył, że Francuz jest zmienny jak kierunek wiatru w czasie burzy. Nigdy nie wiadomo, z której strony poszarpie ci włosy. Ty i tak musisz to zaakceptować. Więc Namikaze akceptował niestałość swojego kolegi. Albo to było już przyzwyczajenie. – Popatrz na tego psa. Zaraz podejdzie i obsika kwiatek tej facetki z dołu. Wkurzyła go ostatnio. Słyszałem w nocy, jak na niego krzyczała. O, patrz! Już idzie. – Czarny kudłaty pies skierował się do rośliny. Obszedł dookoła ową zieleninę i tak, jak mówił Francuz, obsikał kwiatek. – To właśnie jest  zaznaczanie terytorium. Kobieta myślała, że jest mądrzejsza, ale on pokazał, że tak łatwo z nim nie wygra. Wydawać by się mogło, że to zwykłe ignorowanie i właśnie o to chodzi, aby ludzie myśleli, że ich ignorujesz, ale tak naprawdę masz im pokazywać, co potrafisz. Zanim oni pokażą tobie. Każdemu, kto walczy należy się szacunek. Tylko cały czas zachowuj pozory ignorowania. Naruto, musisz zaznaczać swoje terytorium.

Właśnie dlatego postanowił jednak zacząć. Wystukał numer i wysłał zdjęcie.

Po paru minutach przestał czekać na odpowiedź. W sumie to nie spodziewał się odezwu. Tak tylko dla zasady poczekał, bo może jednak. Podejrzewał, że zakład polegał na zdobyciu Sakury, ale chyba można pokazać, jakie osiąga się postępy? Z pewnością to jeszcze nie koniec, ale był na dobrej drodze. Sakura okazała się łatwiejsza niż myślał. Albo on był lepszy niż podejrzewał. Blondyn w dziwnie radosnym nastroju udał się pod prysznic.

 ***

Kazał mu tu przyjść, a była dopiero siódma rano. Na dodatek sobota. Przecież Deidara spokojnie mógłby wziąć udział w biciu rekordu na najdłuższy sen. Przesypiał niemal dziesięć godzin dziennie. Potrafił zasnąć o różnych porach w różnych miejscach, a obudzenie go wpisywało na listę największych wrogów, z którymi na pewno się rozprawi w przyszłości. Dlatego nigdy tego nie robił. I nie rozumiał, dlaczego tym razem miał przyjść tak wcześnie.
Wpisał kod do mieszkania i pociągnął za klamkę. Można by pomyśleć, że są dobrymi przyjaciółmi. Wiedzieli o sobie naprawdę różne i dziwne rzeczy, o których się przy ludziach nie mówi. Nawet taki głupi kod do mieszkania Deidara nie mówił byle komu. W sumie tylko Naruto go znał. Jednak Namikaze nigdy nie określiłby ich relacji jako "lubienie się". Po prostu już się przyzwyczaił.
W mieszkaniu walały się jakieś paczki po papierosach, a na stole stały dwie puste butelki po whisky. Jack Daniel’s. Dobra firma. Deidara miał do niej słabość. Na drodze do łazienki zauważył przewróconą popielniczkę. Zawartość była już na podłodze. Trochę znowu spalił. A miał rzucić. Widocznie chciał być nadal seksi. Francuz nieźle zabalował wczoraj. No ale chyba nie wynajął go do sprzątania. W końcu ma od tego pokojówkę.

- Już jesteś. – W drzwiach od sypialni stanął w samych bokserkach właściciel mieszkania. Młody blondyn zlustrował jego sylwetkę. Był chudy, ale jeszcze w granicach przyzwoitości. Nawet dało się dostrzec delikatne mięśnie. Naruto już wiedział, że umiał się bić, a te niepozorne ciało posiadało trochę siły. Zjechał wzrokiem niżej. Czarne bokserki od Calvin’a Klein’a. Ładne. – Chodź tu. – Niebieskooki posłusznie podszedł bliżej. Za drzwiami sypialni ujrzał młodego faceta. Spał rozwalony na łóżku. Nagi. Jego ubrania leżały obok na podłodze. – Musisz mi pomóc jakoś zanieść to sześćdziesiąt kilo do samochodu. Dalej sobie poradzę.  – Nie pytał. Jak zwykle.

- Chyba będziemy musieli go ubrać. Twoi sąsiedzi mogą źle to zrozumieć. W sumie to nawet nie wiem, jak można to zrozumieć dobrze.

- Mam gdzieś sąsiadów, ale nie będę niósł nagiego faceta do samochodu. To obleśne i jakoś takie jeszcze nie trendy. Ubieraj go. – Blondyn wygrzebał bokserki, z pewnością te należące do faceta. Próbował mu je jakoś nałożyć, ale nagle mężczyzna przekręcił się na drugą stroną. Namikaze ujrzał na jego rękach trochę śladów po używkach. Ćpał. Ciarki przebiegły po jego plecach. Dziwnie to wyglądało. Zerknął na twarz chłopaka. Długie czarne włosy sięgały mu do ramion. Niektóre kosmyki delikatnie przysłaniały jego oczy. W prawdzie wyglądał trochę blado, ale nadal nazwać można go było przystojnym.

***

Następnego dnia pojawił się w szkole wcześniej niż zwykle. Był trochę niewyspany, poirytowany i ogólnie jego samopoczucie skierowane było raczej na negatywny stan ducha. Rano minął szybko ojca w kuchni. Jakoś na razie nie chciał z nim rozmawiać. Nie wiedział, co miał mu takiego powiedzieć. I nie chciał słuchać tego, co on miał do powiedzenia.
Początek dnia w szkole także zapowiadał się nudno. Sakury nie było, a Uchiha zachowywał się jakby nigdy nic. Może skombinował jakiś zły numer? Kiedy ich oczy się spotykały, czarnowłosy patrzył na niego z satysfakcją. Coś było nie tak. Za szybko zaczął się cieszyć. Terytorium jeszcze nie było zaznaczone. Ale będzie. Już niedługo. Na pewno.
Panna Haruno pojawiła się na czwartej lekcji. Także nie zwróciła na Namikaze uwagi. Usiadła tak jak zawsze w swojej ławce, trochę daleko od Naruto. Blondyn postanowił jednak się nie zniechęcać. Może tylko niepotrzebnie panikuje. Przecież wczoraj wszystko mu się udało.

- Hej. – Usiadł ławkę wcześniej tuż przed różowowłosą. Patrzył jej prosto w oczy, posyłając najlepsze wydanie delikatnego pogodnego uśmiechu.

- Cześć – odpowiedziała dość cicho. Za cicho jak na normalne przywitanie. Uciekała przed jego wzrokiem. Ale ten nie zamierzał skierować swojego spojrzenia gdzie indziej. Miało jej wywiercać dziurę w głowie. Niech czuje, że on na nią patrzy. Chyba działało, bo zielonooka była coraz bardziej zmieszana. Kontynuując psychologiczną rozgrywkę, pochylił się jeszcze bliżej.

- Jesteś naprawdę urocza, jak się tak wstydzisz – powiedział, kiedy odległość między nimi nie pozwoliła usłyszeć tego nikomu innemu. Potem wstał i usiadł z powrotem w swojej ostatniej ławce pod oknem. Tak, wyraźnie coś się zmieniło od wczoraj, ale wojna się jeszcze nie skończyła. Podejrzewał, że Uchiha także wczoraj dorwał Sakurę. Stąd ta satysfakcja i dziwne zachowanie różowowłosej. No ale w sumie to nawet dobrze. Nie chciał, żeby było tak łatwo.  Im wyższa góra, tym lepsze widoki.

***

Kiedy wychodził ze szkoły, zauważył, że Uchiha znajduje się tuż obok.

- Podobało się zdjęcie? – postawił go jednak zaczepić. Wybadanie terenu nigdy nikomu nie zaszkodziło.

- Podobało – odparł spokojnie czarnowłosy. – Szkoda tylko, że na tym poprzestałeś. Jesteś gorszy w te klocki niż myślałem.

- Widzę, że to ty się nie znasz. Kobietą trzeba trochę najpierw zakręcić, żeby potem sama przychodziła do ciebie. - Namikaze postanowił  nie tracić pewności siebie. Najważniejszym w prowadzeniu wojennych relacji jest zadbanie o to, aby przeciwnik nie wiedział, jak cię denerwuje. A denerował go i to nieźle. Uchiha najwyraźniej bardzo dobrze potrafił odbijać wszelkie piłki, lecące w jego stronę, po czym samemu serwować rzut nie do odbicia. Tyle, że blondyn nie lubił, jak się na niego patrzy z góry, od razu zakładając, że nie ma szans. I z pewnością nie zamierzał schodzić jeszcze z boiska.

- Kobietą można zakręcić tak od razu. Najwidoczniej tego nie umiesz. – Uchiha zlustrował go wzrokiem. Jasne blond włosy postawione na żel, czarny T-shirt, jeans’owe spodnie, zegarek, pewnie srebrny. Wszystko, co miał na sobie wyglądało drogo, ale zachwycająco. Namikaze był przystojny. W dodatku miał to spojrzenie. Prowokujący wzrok osoby gotowej podjąć rękawicę. – Nie wyglądasz jak lamus – stwierdził. -  A nie potrafiłeś wykonać tak prostego zadania. Zbyt dużo oczekiwałem od takiego kretyna.


2 komentarze:

  1. jak zwykle ja i moja skleroza :) zapomnialam sie podpisac pod poprzednia notka xd notka mi sie podobala i mam nadzieje ze nie zabraknie ci weny ani nic zlego nie wydarzy sie w twoim zyciu abys nie opuszczala nas na tak dlugi czas i dalej dawala nam swoje prace , dziekuje dobranoc :P /Kamii~

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    rozdział świetny... Uchiha bardzo wkurzył Naruto... jestem zaskoczona Mnato... czyżby szukał ukojenia po rozstaniu z Kushiną? I ciekawe kim była ta kobieta....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń