9.08.2012

Part 2


- Bonjour! – powiedział Minato, kiedy drzwi im otworzyła pani Nara. Zamrugała kilka razy, upewniając się, że wzrok nie płata jej figla na stare lata. Nie tym razem.

- Czyżby Namikaze? – odpowiedziało jej zdecydowane kiwnięcie głowy Minato. – Nie wierzę własnym oczom. Shikaku, Shikamaru, Tenten, chodźcie tu! – krzyknęła. – A wy co tam stoicie jak na zmiłowanie? Wchodźcie do środka prędko – powiedziała mocna szyja rodziny i ruchem dłoni nakierowała ich na salon. Dom Narów wprawdzie nie posiadał najbogatszego wnętrza, jakie dane było im oglądać, ale był bardzo przytulny.

- Minato, kopę lat – powiedział pan Nara i wyściskał starego przyjaciela. – Ale z ciebie Naruto zrobił się mężczyzna – rzekł w stronę młodego Namikaze.

- Tak, tak, postanowiliśmy wrócić na stałe do Japonii.

- To jak, obiadek? – zapytała gospodyni.

- Nie, dziękujemy. Przyszliśmy się tylko przywitać. – uśmiechnął się w stronę Yoshino starszy z blondynów.

-  A gdzie zgubiliście Kushinę? – zauważyła pani domu. Odpowiedziało jej zszokowane spojrzenie Minato, a jego syn cicho prychnął pod nosem. Zapadła niezręczna cisza.

- Shikamaru, może weź Naruto do siebie i opowiedz, jaka to nudna będzie jego przyszła szkoła – postanowił ratować sytuację Shikaku. Od samego początku podejrzewał, że coś się stało. W końcu Namikaze bez powodu nie opuścił
by Francji, na której zbijał same kokosy.

***

- To moje małe królestwo. Siadaj, gdzie się da – powiedział Nara i sam położył się na łóżku. Namikaze usadowił się natomiast na krześle, zdejmując wcześniej z niego jakieś ciuchy, z pewnością Shikamaru. Okazał się on strasznym bałaganiarzem. Jego rzeczy żyły tutaj własnym życiem. Zauważył otwartą szafę, która była prawie pusta. W sumie nic dziwnego skoro znaczna ilość ubrań leżała na łóżku, krześle, biurku, podłodze i pewnie w każdym możliwym miejscu w tym pokoju. Nara to wołający o pomstę do nieba leń.

- To co? Usłyszę, jaka to Francja jest zajebista, a ty musisz siedzieć teraz w takim chlewie jak ten mój?

- Chlew się zgadza – odpowiedział spokojnie Namikaze, tym samym zabijając temat, który podrzucił Shikamaru. We wspomnieniach młodego Nary Naruto prezentował się jako ktoś inny niż osoba siedząca teraz w jego własnym pierdolniku. Nie podejrzewał, że rozmowa z nim może być taka ciężka.

- Zamierzasz zapisać się do mojego liceum? – zapytał po chwili.

- Raczej. - Drugie zaproszenie do większej dyskusji także zakończyło się niepowodzeniem.

*****

-  … i Naruto stał się taki niedostępny. – młody Namikaze wyłapał zdanie, kiedy wchodził do salonu, które dotyczyło jego osoby. Stawiając ostatni krok, ujrzał zapłakanego ojca, a obok niego z jednej strony siedziała matka Shikamaru, a z drugiej pan Shikaku. Chrząknął, aby dać znać o swojej obecności i to sprawiło, że pozostali zwrócili na niego uwagę.

- Chciałbym jechać.

- Tak szybko? – zapytał Minato, odzyskując poważny ton.

- Mieliśmy jeszcze załatwić wszystkie formalności związane ze szkołą.

- No tak, dobrze. To my będziemy się już zbierać – powiedział pan Namikaze i podniósł się z siedzenia. Uśmiechnął się jeszcze na pożegnanie do swoich przyjaciół i razem z synem opuścili dom państwa Narów.

***

Słońce powoli znikało z japońskiego nieba, pozostawiając po sobie jedynie kilka promyków, które niesamowicie błyszczały, jakby chciały zwrócić na siebie uwagę i pokazać światu swoje piękno. Pewien blondyn siedział właśnie na parapecie w nowym domu i zastanawiał się, czy jeszcze komuś dane jest oglądać to cudowne zjawisko.

I znowu to się stało, chociaż tak bardzo pragną temu zapobiec.  Starał się nie wchodzić im w drogę. Cały dzień „patrzył” kilka kroków naprzód, aby tylko nie spotkać tych ludzi. Nie udało się. Nic nigdy mu się nie udaje. Im bardziej od czegoś ucieka, tym bardziej zostaje złapany. A najgorsze, że nic z tym nie może zrobić. Ile to już trwa? Odkąd pamiętał, zawsze tak go traktowali, bo ich zdaniem był inny. Może nie z wyglądu, bo przecież nie przypominał z krwi i kości japończyka, ale nazwisko.. Ono nie pozwalało mu spokojnie istnieć we francuskiej szkole. Był Namikaze. I pewnie nikomu by to nie przeszkadzało, gdyby nie wszedł w drogę pewnemu chłopakowi. Miał władzę, kasę, wygląd i przede wszystkim to jemu podlegali wszyscy w szkole.
Wszyscy schodzili mu z drogi, bo zwyczajnie nie chcieli z nim zadzierać. Kiedy Naruto przybył do tego gimnazjum, jeszcze o niczym nie wiedział. Miał po prostu pecha.
Tego dnia o mały włos spóźniłby się do szkoły. Szybko więc pokonywał codziennie mijane znajome punkty, dzielącego jego dom od gimnazjum. Kiedy był już prawie na miejscu, nie zauważył człowieka, który także kierował się do tego samego budynku, co on. I gdyby tylko Namikaze biegł trochę wolniej albo przynajmniej o kilka centymetrów w lewo, może te pierwsze lata w gimnazjum nie byłby takie straszne, a wszystko wyglądałoby inaczej. Nigdy by go nie poznał. Nigdy nie zwróciłby na niego uwagi. Ale tak się nie stało. Przez nieuwagę wpadł na nieznajomą osobę.

- Przepraszam ! To było niechcący – powiedział i wyciągnął rękę, kiedy tylko sam się podniósł.

- Nie szkodzi.

- Nic panience się nie stało? – zapytał i to pytanie było początkiem wszystkiego, co miało się później wydarzyć. Policzek zaczął go niemiłosiernie piec, bo po wypowiedzeniu tego zdania, nieznajoma osoba uderzyła go mocno w twarz.

- Jestem chłopakiem! – krzyknął Francuz, ciskając nienawistnym spojrzeniem w młodego blondyna i chwycił go za koszulę, po czym podniósł do góry, zmuszając tym samym do spojrzenia w jego oczy.

- Puść mnie, psycholu – zaczął wyrywać się Namikaze, jednak uścisk był zbyt silny.

 - Jeszcze nikt nie śmiał pomylić mnie z dziewczyną. Odważny z ciebie gość – powiedział i rzucił chłopaka na pobliską ścianę, a tamten z głośnym hukiem 
w nią uderzył. – Jestem Deidara. Zapamiętaj sobie to imię, bo będzie cię prześladować przez resztę życia – Zanim blondyn zdążył coś odpowiedzieć, nieznajomy zniknął mu z pola widzenia. Młody Namikaze postanowił nie zaprzątać sobie teraz głowy tą sytuacją i szybko udał się do klasy. Wiedział, że pewnie jeszcze spotka tego człowieka i po części się tym przeraził. Nie chciał mieć jakichkolwiek wrogów. Ale nie zamierzał też przed nimi uciekać.

***

- Mam dziwne wrażenie, że Naruto spotkało coś złego – powiedział Shikamaru, siedząc w salonie sam z ojcem. Kobiety zniknęły z pola widzenia, więc błoga cisza została wykorzystana na partyjkę szachów.

- Minato coś o tym wspominał, ale moim zdaniem widzi tylko skutki, a nie zastanawia się nad przyczynami. Może mógłbyś jakoś zaprzyjaźnić się z tym chłopcem i sprawdzić, o co chodzi? - W tym momencie ostatnia przestawiona wieża przez młodszego Narę doprowadziła do szach-matu.

- Szukanie prawdy będzie takie męczące.




4 komentarze:

  1. super naprawdę super czekam na next'a

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniale, że jesteś! Trochę krótkie, ale jak na nowy początek w sam raz... :P Czekam na dalsze części. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Hm. powiem, że pierwszy raz spotykam się z podobnym opowiadaniem. Rzadko kiedy opisane jest coś z perspektywy Minato, a tu proszę. Podane jak na tacy. Naruto podoba mi się, bo zmienił się dlatego, że miał ku temu powody. Zapewne Sasuke spotka w szkole, choć pewnie i tym mnie zaskoczysz.:) Bardzo się cieszę, ze wróciłaś, dobrze, że z tobą już wszystko w porządku. :) Mam nadzieję, że Shikamaru pomoże Naruto, no i czekam na ciąg dalszy :p

    OdpowiedzUsuń
  4. Spodobało mi się:) Muszę jednak ogarnąć pozostałe opowiadania:)
    Pozdrawiam:
    http://death-note-love-yaoi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń