4.01.2016

(nie)porozumienie 1/4

Pairing: Jedyny słuszny - SasuNaru ze zdecydowaną mniejszością NaruSaku
Gatunek: Romans, obyczaj, humor (specyficzny)
Długość:  całość ma ok 8 k słów


Rodzice Naruto zginęli, kiedy był jeszcze kilkumiesięcznym brzdącem, zaczynającym przemawiać ludzkim głosem. W sumie to nawet za bardzo ich nie pamiętał, ale zawsze odczuwał jakieś uczucie pokroju tęsknoty za czymś, co mógłby mieć, gdyby stało się inaczej. Wychowała go babcia Tsunade. Trzeba przyznać, że robiła wszystko, co była w stanie, aby zapewnić mu dobry start. Sama miała tylko niewielki sklep w jeszcze mniejszej mieścinie, o której nikt nawet nie słyszał. Jednak wiązała jakoś koniec z końcem i kształciła dzieciaka, posyłając go do dobrych szkół, znacznie oddalonych od jej miejsca zamieszkania. 
Kiedy Naruto wkraczał w wiek nastoletni, Tsunade podarowała mu pierwszego laptopa. Wtedy też rozpoczęła się jego pasja. Młody Uzumaki zrezygnował z większości zabaw na podwórzu i nie odstępował swojego prezentu ani na krok. Cały wolny czas spędzał na gierkach ściągniętych z Internetu. Jednak z czasem nazbierało się w nowym komputerze trochę wirusów. Naruto był zły jak diabli, ale chcąc nie chcąc musiał pozwolić Tsunade oddać laptop do naprawy. Przez te kilka dni strasznie mu się nudziło. Zupełnie zapomniał, jak wygląda życie bez takich udogodnień jak dostęp do sieci. I jakie było jego rozczarowanie, kiedy okazało się, że zawirusowanego komputera nie można przestawić na pierwotny stan. Niby dalej chodził, ale wczytywanie stron zajmowało mu kilka minut! Naruto nie zaliczał się do ludzi cierpliwych, dlatego zaczął błagać babcię o drugi taki prezent. Obiecał, że tym razem będzie go szanował i ograniczy trochę czas przed nim spędzany. Tsunade nie była tego taka pewna, ale zgodziła się na prośbę wnuka.
Kilka lat później, kiedy Naruto skończył liceum, złożył swoje dokumenty na informatykę do jednej z najlepszych uczelni w Tokio. Wiedział, że komputery to jego pasja i z nią chce wiązać swoją przyszłość. Tsunade była bardzo szczęśliwa, gdy Uzumakiemu udało się dostać, chociaż zasmucał ją fakt, że teraz jego liczba odwiedzin rodzinnych stron znacznie zmaleje, ale wiedziała, że to jest to, czego pragnie Naruto i w pełni akceptowała jego decyzję.
Na pierwszym roku studiów Uzumaki poznał Sasuke Uchihę. Na początku szczerze się nie znosili i dokuczali sobie wzajemnie na wiele możliwych sposobów. Wszystkie kłótnie na ogół rozpoczynał blondyn. Naruto strasznie zazdrościł czarnowłosemu tego, że wszystko przychodziło mu bardzo łatwo. Nauka nigdy nie sprawiała mu trudności, pochodził z bogatej rodziny, w przyszłości miał odziedziczyć połowę dużej firmy, a większość dziewczyn dookoła dałaby się posiekać za jedną randkę z aroganckim bucem, jak go sobie nazywał w myślach. Sasuke jednak nigdy nie miał dziewczyny na stałe. Owszem, widywał go czasem z jakąś tam uwieszoną do jego boku, ale nie trwało to nawet miesiąca.
Po którejś tam kłótni, blondyn zauważył, że zwyczajnie zaczął drania lubić. I o dziwo, chyba nawet z wzajemnością, czego Uchiha nigdy by otwarcie nie przyznał, ale obecność blondyna z czasem stała się dla niego znośna, a potem nawet zabawna. Uzumaki był strasznym młotkiem.  I tak narodziła się dość nietypowa przyjaźń. Nadal się ciągle przekomarzali, ale te ich kłótnie przybrały teraz formę żartobliwą, a nie pełną zazdrości i chęci wyprowadzania z równowagi tego drugiego.
Dlatego też, kiedy Tsunade poprosiła Naruto o zaopiekowanie się sklepem przez tydzień, on od razu powiedział o tym Sasuke. Samemu nie chciało mu się jechać, a że rozpoczynały się wakacje czarnowłosy i tak nie miał nic do roboty.
Na początku Uchiha kategorycznie odmówił. Uzumaki jednak dalej prosił, nalegał, ale zawsze słyszał tylko „nie”. Sytuacja zmieniła się, kiedy do Tokio powrócił jego starszy brat, Itachi. Od dawna próbował wyswatać Sasuke z panienką z dobrego domu. W końcu uważał, że najwyższy czas i pora. Jednak te spotkania zawsze kończyły się nie tak, jak starszy Uchiha by to widział, ale tym razem był siebie pewny. Znalazł mu naprawdę wspaniałą kandydatkę.
Sasuke, zirytowany całą sytuacją, postanowił uciec od problemu i zaszyć się na jakieś zabitej dechami wsi Uzumakiego. Przy okazji odpocznie trochę od tego miejskiego szumu. Może tydzień z naturą wcale nie był takim złym pomysłem?
- Zobaczysz, że ci się spodoba – usłyszał ze swojej prawej strony, kiedy już od dwóch godzin jechał autem  tą częścią Japonii, której nigdy wcześniej nie odwiedzał. – To zupełnie inny świat. – Szczerze mówiąc, miał gdzieś wszelakie potencjalne różnice. Po prostu Itachi tam go raczej szukać nie będzie.

***

Kiedy dotarli na miejsce, oczom Uchihy ukazała się malownicza miejscowość. Miał okazję zobaczyć ją w znacznej okazałości, bo dom Tsunade znajdował się niemalże na końcu. Musieli przejechać przez całe miasto. Dla Uchihy ciężko było nazwać kilka sklepów i kilkadziesiąt domów miastem, ale Uzumaki upierał się, że parę lat temu uzyskali prawa miejskie.
- To tu  – powiedział blondyn na widok małego zadbanego domku. Uchiha zaparkował na podjeździe. Tsunade nie było już od rana, ale Uzumaki posiadał swój własny komplet kluczy, którym otworzył drzwi. Na stole w kuchni znalazł krótki liścik od babci, ale szybko zmiął go w dłoni, mrucząc pod nosem jakieś przekleństwa. To wzbudziło zainteresowanie czarnowłosego. Kiedy nieświadomy Naruto odwrócił się, aby przynieść resztę bagaży, Uchiha wyrwał mu kartkę z ręki. Naruto próbował odzyskać słowa babci z powrotem, ale czarnowłosy był nieco wyższy i to utrudniało sprawę.
- Bardzo się cieszę, że wreszcie odważyłeś się przywieźć do naszego domu dziewczynę. Żebyście nie musieli cisnąć się na  twoim pojedynczym łóżku (nie uwierzę, że będziecie spać osobno), zrobiłam ci mały prezent.  Nie myśl, że jestem taka staroświecka.  – przeczytał na głos.
- Babcia po prostu źle mnie zrozumiała. Powiedziałem, że przyjadę z kimś, a nie z dziewczyną – wymamrotał zawstydzony całą sytuacją blondyn.
- Dla rodziny „przyjadę z kimś” oznacza jedno. Ale to chyba trochę za wysoka filozofia życiowa dla ciebie, młocie.
- Dobra, nieważne. Po prostu będę spał u babci, a ty u mnie i po problemie – powiedział Uzumaki i udał się po resztę swoich rzeczy.

***

Pokój Naruto wyglądał zbyt czysto jak na młotka, którego znał Uchiha.  Jego miejsce w akademiku spokojnie można by zamienić z wysypiskiem śmieci i nikt by nie zauważył różnicy.  Tutaj wszystko było poukładane, pościelone, po prostu zadbane. Tylko całe wyposażenie, kompletnie niepasujące do siebie, zdradzało właściciela. No cóż, w końcu Uzumaki tu teraz nie mieszka, a Tsunade wydawała się być schludną osobą, z tego, co zauważył po reszcie mieszkanie. Pewnie tu posprzątała.
Swoją walizkę postawił przy łóżku i wyjrzał przez okno. Przed domem rozciągał się niewielki ogródek. Wszystko zgodnie z zasadami symetrii, bez żadnego niepotrzebnego badyla i prawdopodobnie świeżo wyplewione.
Czy Naruto był naprawdę spokrewniony z tą kobietą?
Za ogródkiem biegła droga, którą przyjechali. Dobrze, że nie polna. Naprzeciwko była chyba jakaś łąka. No cóż, widocznie prawa miejskie nie świadczą jeszcze o miejskiej okolicy. Kto im dał do cholery prawa miejskie? Sasuke zaczął się poważnie zastanawiać, czy ucieczka przed Itachim w takie miejsce to rzeczywiście dobry pomysł. W końcu mógł sobie z tym poradzić jak zwykle. Zniósłby jakoś trochę narzekań brata, który podobno chce mu dać prawo wyboru, zanim ojciec postawi go przed faktem dokonanym, tak jak zrobił to jemu. Kilka lat temu, bez wcześniejszego porozumienia się ze swoim starszym synem, znalazł mu narzeczoną, a ich małżeństwo było pierwszym krokiem do fuzji dwóch potężnych firm. Sasuke przez te kilka lat patrzył na wypalające się oczy brata. Nie chciał, żeby spotkało go to samo, gdy tylko ojciec znowu zapragnie poszerzyć horyzonty. Jednak nie chciał też wybierać w tych wszystkich takich samym młodych kobietach, wychowanych na bogate damy. Nie chciał, ale czy mógł coś z tym zrobić?

***

W prawdzie był już wieczór, ale Naruto koniecznie musiał jeszcze zajrzeć do sklepu i przywitać się z pracownicą, Shizune. Od lat pomagała Tsunade w jej małym biznesie. Jak widać niewiele się zmieniło, odkąd zaczął studiować. Shizune nadal pracowała w poniedziałki, środy i piątki. Dzisiaj był poniedziałek.
- Naruto! Wreszcie mogę cię zobaczyć! Ale urosłeś! – Kobieta wybiegła zza lady i zaczęła ściskać i całować po policzkach blondwłosego młodzieńcza. Czyżby jakieś wiejskie zwyczaje? Naruto miał na całej twarzy kilka lekkich odbić jej ust. To chyba przesada.
- Też się cieszę, Shizune. Mam nadzieję, że nie sprzedałaś całej mojej ulubionej szynki. – Na dodatek niebieskookiemu to wcale nie przeszkadzało. Uchiha wlepiał w nich swoje czarne tęczówki, aby jego obecność została zauważona.
- Nie, oczywiście, że nie – uśmiechnęła się kobieta. W tym momencie zostały też wysłuchane oczy czarnowłosego.
- To jest mój przyjaciel ze studiów, Sasuke – wskazał ręką na bruneta. – Sasuke, to jest Shizune, pracuje razem z babcią w sklepie. – Spojrzenie kobiety wyrażało lekkie zdziwienie.
- Tsunade mówiła, że przyjedziesz z dziewczyną. – Zapadła niezręczna cisza. Naruto był zły na siebie, że nie wyjaśnił babci wszystkiego dokładniej, a Sasuke w końcu poprawił się humor, bo kobieta najwidoczniej brała ich teraz za parę homoseksualistów i szukała odpowiednich słów, aby coś powiedzieć. Jej zmieszanie było naprawdę zabawne. – Miło cię poznać, Sasuke – wyciągnęła dłoń, którą czarnowłosy uścisnął zdecydowanym ruchem.
Ciekawe, kiedy młotek się zorientuje.
- No cóż, babcia źle mnie zrozumiała. Nigdy nie powiedziałem, że to dziewczyna. – Naruto uśmiechnął się i jak miał w zwyczaju, zaczął drapać tył swojej głowy.  Nieświadomie pogrążał się dalej.
- W każdym razie, ja właśnie wychodziłam. Już pora zamykać. Poradzisz sobie, prawda? – nie czekając na odpowiedź, opuściła budynek. Sytuacja chyba trochę ją przerosła. Naruto odwrócił się z pytaniem w oczach.
- Powiedziałem coś dziwnego? – Nadal nic nie zauważył.
- Nie – odpowiedział czarnowłosy i chwycił kilka piw z lodówki. – Tylko właśnie oznajmiłeś jej, że jesteśmy gejami – wyciągnął portfel z kieszeni i wyjął jednego papierowego banknota, kładąc go na ladzie. - Weź wbij to na kasę fiskalną, bo ja się na tym nie znam.

***

- Ale jak ona mogła to zrozumieć w ten sposób? Przecież powiedziałem „przyjaciel ze studiów”. – Naruto od kilku godzin nie mógł dostrzec, gdzie popełnił błąd. Siedział w salonie na kanapie, sącząc piwo i zastanawiał się, co powiedział nie tak. Czarnowłosy natomiast sprawdzał na laptopie najnowsze programy, które utworzyła jego rodzinna firma. Ignorował narzekania kolegi, odpowiadając półsłówkami. Jemu niezbyt to przeszkadzało. Był na etapie „wstępnie wstawiony” i musiał wyrzucić z siebie swoje frustracje. – Sasuke, a może ty się ze mnie nabijasz?
- Może.
- Może ona się po prostu gdzieś spieszyła i dlatego tak wybiegła?
- Może.
- Może powinienem do niej zadzwonić i jej powiedzieć, że źle mnie zrozumiała?
- Nie.
- Może niepotrzebnie o tym tyle myślę?
- Tak.
- Ale jak ona mogła to zrozumieć w ten sposób? – Czarnowłosy zamknął swojego laptopa.
- Młocie,  ogarnij się. Jest pierwsza w nocy. Gdzie ty chcesz dzwonić? Idź spać. Jutro rano podobno musisz pójść do sklepu. Wyjaśnisz jej wszystko przy następnym spotkaniu.
- Bo ty nic nie rozumiesz. -  Naruto nadął swoje policzki, żeby jego twarz przedstawiała podręcznikowy przykład focha.
- Czego znowu?
- Shizune to straszna plotkara! Jest fajna, ale nie umie trzymać języka za zębami. Powie komuś przy najbliższej okazji. – Czarnowłosy udał się do kuchni po piwo dla siebie. Wyciągnął jedno z lodówki i otworzył pierwszą szufladę od góry w jednej z kuchennych szafek. Kilka godzin temu odkrył, że Tsunade prowadziła osobistą kolekcję otwieraczy.
Osobowość Shizune rzeczywiście mogła trochę utrudnić im życie. 
- Sasuke, ty się w ogóle nie przejmujesz!
- Bo nie ma czym.
- Jasne, bo ty za tydzień stąd wyjedziesz i nikt nie będzie cię pamiętał ani ty nikogo.  Dla ciebie to jest po prostu zabawne, ale ja tu mieszkam! To moja rodzinna wieś!
- Podobno miasto.
- Sasuke! – W stronę bruneta poleciała jedna z poduszek leżących na kanapie. Ten zwinnie ją ominął, po czym podniósł z kuchennej podłogi i udał się na kanapę, na której siedział Uzumaki.
- Mam stąd wyjechać? Powiesz, że tylko cię odwiozłem. Miałem po drodze czy coś. Przenocowałeś mnie i pojechałem dalej. – Blondyn spojrzał na kolegę. Wcale nie chciał jego wyjazdu.
- W sumie to może rzeczywiście jest tylko zabawne nieporozumienie. – Sasuke zrozumiał.


4 komentarze:

  1. Hej,
    to jest fantastyczne, dokuczanie sobie ciągle to na porządku dziennym, Naruto ciągle się pogrążający...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Postanowiłam sobie przeczytać Twoje opowiadania. Zaczynam od tego i już mi się podoba! NIEDOMÓWIENIA RZĄDZĄ! Ile ciekawych spraw wynika przez takie złe zrozumienie hihi :D. Będzie ciekawie. Tak myślę, uciekam czytać dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu jakiś blog w którym nikt nie umiera.Najlepszy blog jaki czytam.Życzę dużo weny.Pozdrawiam. :) :) :) :) :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Nic tak nie motywuje do dalszego pisania, jak świadomość, że ktoś to jednak czyta. :)

      Usuń