13.01.2010

Oneshot (SasuNaru) Dlatego walcz


     UWAGI:
  • pairing: SasuNaru
  • kolejny stary one shot, poprawiony 20.08.2015
  • zamieszczone cytaty to fragmenty piosenki Evanescence My immortal, która była inspiracją do tekstu
  • POV(pisane z punktu widzenia Naruto), Songfic, powiew melancholii, realia mangowe

Tak bardzo męczy mnie bycie tu,
zduszony przez swoje dziecięce lęki
I jeśli musisz odejść
Chciałbym, abyś po prostu odszedł.

Po wielu mękach i trudach, po wielu misjach i łzach zawodu postanowiłem odpuścić. Nie mogłeś mnie za to winić. Nie potrafiłem inaczej. Byłeś dla mnie ważny, ale ja już straciłem całą energię. Czułem się, jakby wszystkie siły mnie opuściły. Bezradność owładnęła moim umysłem. Dotarło do mnie, że nic nie wskóram. Wreszcie dojrzałem albo chociaż tak mi się wydawało. I wtedy stało się coś, czego najmniej się spodziewałem. Może zabolał cię brak zainteresowania i działania z mojej strony? Albo osiągnąłeś swój cel? Czy raczej, jak często mówiłeś, to był tylko taki kaprys? Wielki pan Uchiha postanowił odwiedzić miejsce swojego dzieciństwa. Wrócił. Już w pierwszy dzień po twoim powrocie zostałem wezwany do gabinetu Hokage, gdzie czekali Sai, Sakura, Kakashi i jacyś obcy ludzie, których nie rozpoznałem i oczywiście ty. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu to, że tu byłeś, nie ruszyło mnie wcale. Moje rozumowanie sprowadzało się do stwierdzenia "I co w tym dziwnego? W końcu mógł wrócić. Może robić co chce." Ty także spodziewałeś się innej reakcji. Mimo, iż byłeś dobry w maskowaniu swoich emocji, ja zauważyłem rozczarowanie w tych onyksowych oczach.
- Ogłaszam, że Sasuke, Suigetsu, Karin i Juugo od tej pory są członkami drużyny siódmej. Z powodu niedyspozycji poprzedniego składu wysyłam was na wakacje nad morze. Mam nadzieję, że wrócicie z nim zintegrowani, jak na towarzyszy broni przystało - oznajmiła Tsunade, po czym wyciągnęła z biurka jakiś stos dokumentów do czytania. Zrozumieliśmy, że to koniec wizyty. Nie zamierzałem czekać na nikogo, więc szybko pobiegłem do swojego domu. Dopiero wtedy dopadł mnie okropny ból w klatce piersiowej. Serce zdawało się wyrywać i przez moment myślałem, iż naprawdę kiedyś mu się uda. Do oczu napłynęły mi łzy, które już nie strumyczkami, ale rzekami toczyły się po policzkach. A najgorsza była myśl, która powinna pojawić się o wiele wcześniej. Tak, właśnie dotarła do mnie prawda. Bałem się rozwoju akcji, i sam nie wierzę, że to mówię, ale chciałbym, abyś po prostu odszedł. Już pogodziłem się, że ciebie nie ma, uwierzyłem w brak twojego istnienia.

Te rany zdają się nie zagoić
Ten ból jest zbyt rzeczywisty
To zbyt wiele,by czas mógł to zmienić


Następnego dnia szybko zjawiłem się na miejscu zbiórki. Nowi członkowie i ON też tam byli. Mój dawny przyjaciel wpatrywał się we mnie dość dziwnie. Miałem wrażenie, że jego spojrzenie wypali niedługo dziurę w moim ciele i chociaż było to niemożliwe, ja czułem okropny ból. Wiedziałem, iż uważnie obserwuje moje ruchy i mimikę twarzy, co stawiało mnie w niezręcznej sytuacji. Na szczęście, po niedługim czasie, pojawiła się różowowłosa.
- Sasuke! - wydarła się, jak zwykle to robiła, kiedy byliśmy jeszcze dziećmi. W takich momentach czułem się nikim. Ona zawsze mnie ignorowała, a ja pragnąłem tylko jej przyjaźni. Kiedyś myślałem, ze ją kocham, ale to były tylko złudne iluzje. Po odejściu czarnowłosego ujrzałem w niej to, co chyba ciemnooki widział od zawsze. Była nic niewartą pustą dziewczyną. Nigdy nie pomyślała o mnie w żaden cieplejszy sposób. Nie wymagałem miłości, ale tolerancja byłaby na miejscu. Jednak, od początku nic się nie zmieniło. Jedynie Sai sprawował teraz rolę normalnego kolegi w moim otoczeniu. Z Sakurą dałem sobie spokój. Na początku jeszcze obserwowałem jej rzekomy ból po stracie Sasuke, ale jak mogła niby żywić szczere uczucie do Uchihy, skoro nic o nim nie wiedziała? Nie mogła go poznać w taki sposób, jakim ja go odbierałem. Wtedy jeszcze wydawało mi się, że to właśnie ten prawdziwy Sasuke. Rozumiałem go i on mnie. To była przyjaźń, chociaż możemy teraz obydwaj temu zaprzeczać.
- Zostaw mojego chłopaka! - wydarła się ta nowa, z czerwonymi włosami.
- Chłopaka? Chyba śnisz - złapała ją za włosy panna Haruno. I wtedy zaczęła się bitwa. W prawdzie nie na poważnie, ale dziewczyny atakowały coraz agresywniejszymi ruchami. Pozostali nawet nie reagowali. Widać ta Karin odchodziła ich tyle, co nas Sakura.
Nagle pojawił się siwowłosy. Zdążył jeszcze polecieć siarczysty policzek i mocne kopnięcie w stronę towarzyszki mojego byłego przyjaciela. Hatake zakończył, na szczęście, tę imitację bójki. Wątpię jednak, czy to coś zmieni. Widziałem w oczach Sakury okrutny plan zemsty. To na pewno nie będzie ich ostatnia bitwa.
- Przepraszam za spóźnienia, ale karmiłem rybki -powiedział sensei i ruszyliśmy w drogę. Mnie, Saia i różowowłosą nie zdziwił ten komentarz. Zdawaliśmy sobie sprawę z prawdziwości przekazu i wiedzieliśmy czego on dotyczył. Kakashi jakiś rok temu dostał w prezencie wielkie akwarium z zawartością w środku. Od tego czasu fascynuje się rybami i wszystkim, co z tym związane. Drużyna Sasuke była lekko zaskoczona i rozbawiona, w tym sam ciemnooki.Widzisz jak wiele cię ominęło? Gdybyś został, rozumiałbyś. Gdybyś tylko był wtedy przy mnie.
-Naruto, długo będziesz jeszcze strzelał fochy?- ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, spytał się Uchiha.
- Nie. - Jak śmie zadawać takie pytania? Jak śmie mówić cokolwiek do mnie?
- Mam cię przeprosić? Tego chcesz?
- Nie chcę. Daruj sobie - odpowiedziałem i spowolniłem trochę moje kroki, żeby czarnowłosy znalazł się nieco dalej ode mnie. Jednak on także zamierzał zwolnić.
-Naruto, mój najlepszy przyjacielu, czy byłbyś tak dobry i porozmawiał ze mną w cztery oczy? - zapytał Sai.
- Jasne. - Zwolniliśmy tempo jeszcze bardziej, zostając w tyle.
- Dzięki. - Byłem świadomy treści tej rozmowy. Wiedziałem, że tak naprawdę chciał mi tylko pomóc, za co byłem mu wdzięczny.
- Luz. - Resztę podróży minęło nam w ciszy. Muszę przyznać, że dość krępującej.

Po wielogodzinnej wędrówce postanowiliśmy zrobić postój, trwający do rana. Co dziwne, nikt nie udawał, że zapomniał namiotu. Chyba dziewczyny zmieniły plan podrywania. Tak więc i ja szybko zacząłem konsumować swój prowiant i wszedłem do swojego miejsca spoczynku. Zamykając, dostrzegłem jeszcze spojrzenie Uchihy. Kiedyś wydawało mi się, że już go rozgryzłem, ale nie miałem racji. Nie rozumiałem wtedy i nie rozumiem dalej. Nagle spostrzegłem, że ktoś próbuje wejść do mnie, do środka. Zamek powoli zsuwał się i po chwili znajdowałem się już w otworzonym namiocie. Przestraszyłem się. Serce zaczęło bić jak oszalałe, jakby chciało wydostać się z piersi. Wewnętrzny lęk rozrywał moje ciało, a w głowie huczała tylko jedna myśl „To Uchiha”. Wydawało mi się, że nikt inny nie miałby powodów tu wchodzić. Odetchnąłem z ulgą, ujrzawszy uśmiechniętą głowę przyjaciela.
- O Sai, co ty tu robisz? - zapytałem.
- Nie chciałem, abyś znowu niepotrzebnie się zamartwiał. Przyszedłem zapobiec tej sytuacji.
- Dziękuję -odparłem. Nigdy nie pomyślałem, że mogę się tak dobrze rozumieć z tym chłopakiem. Zawsze wydawał mi się taki inny. Chociaż ja także nie zaliczałem się do normalnych. Na początku myślałem, że to źle, ale potem odkryłem inną stronę, patrząc na Sakurą i innych pustych ludzi, z pozoru tych normalnych, i zmieniłem zdanie.
Sai na początku był dla mnie osobą, mającą odgrywać rolę  Sasuke, co wydawało mi się niemożliwe. Nikt nie mógł stać się moim przyjacielem, do którego w sumie niemalże od początku żywiłem bardziej namiętne uczucia. Tak więc nie zwracałem na niego uwagi. Jednak po kilku rozmowach odkryłem, że tak naprawdę on nie gra nikogo. Jest sobą. I chociaż stał się moim przyjacielem i widziałem te różnice między nimi, patrząc w jego oczy, zawsze miałem przed sobą Uchihę, a tak bardzo tego nie chciałem.
- No już, przestań robić tą depresyjną minę - powiedział czarnowłosy.
- Jasne. - I specjalnie dla niego zrobiłem wielkiego banana od ucha do ucha.
- Tak lepiej.
- Wiem.
- Mogę cię o coś zapytać? - Domyśliłem się, jakie to ma być pytanie. Wiedziałem, że chodziło o Sasuke. Sai najwyraźniej zauważył moje zdenerwowanie. - Czy Sakura kiedyś zmądrzeje? - uśmiechnął się. Odetchnąłem z ulgą, chociaż zdawałem sobie sprawę, iż to nie to dręczyło mojego przyjaciela.
- Na razie się nie zanosi. - I razem zaczęliśmy się śmiać wniebogłosy. Tarzaliśmy się ze śmiechu i dopowiadaliśmy coraz to gorsze rzeczy na różowowłosą. Nagle wielki piorun uderzył chyba w pobliskie drzewo, gdyż huk był dość wyraźny i jedna ściana namiotu przez chwilę wydawała się jaśniejsza. Ze strachu, nie wiedząc, co robię, szybko przytuliłem się do czarnowłosego. Po chwili dotarła do mnie czynność, jaką zrobiłem, ale nie cofnąłem się. Mój lęk był zbyt wielki. Nie krępowałem się już, kiedy poczułem jego silne ramiona wokół mojego pasa. Wtedy spojrzałem jemu w oczy. Chyba dostrzegł moją niemą prośbę.
- Jasne, zostanę - powiedział, po czym położyliśmy się pod śpiwór. Zamknąłem oczy, aby szybciej zasnąć. Burza to coś, czego boję się najbardziej. To takie żałosne, ale nie potrafię się wyzbyć tak idiotycznego lęku. I nagle pomyślałem o Sasuke. Ciekawe czy on także ma podobne fobie. Może teraz trzęsie się gdzieś w swoim namiocie?

Gdybyś płakał, otarłbym każdą z Twoich łez
Gdybyś krzyczał, pokonałbym każdy z Twoich lęków.
Trzymałem Cię za rękę przez lata
I Ty nadal posiadasz mnie całego.


Rano obudziłem się, gdy Sai właśnie otwierał namiot, aby przetransportować się do siebie.
- Zamierzałem ciszej - uśmiechnął się promiennie.
- Luz. - Zacząłem się przeciągać, a potem razem wyszliśmy na zewnątrz. Oczy wszystkich skierowały się na nas. No tak, jak to musiało wyglądać. Dwóch zaspanych, zmęczonych i potarganych chłopaków wychodzi z jednego namiotu, kiedy wcale nie było takiej potrzeby.
- Czy my o czymś nie wiemy? - zapytała różowowłosa.
- Skądże znowu. Ty na pewno wiesz wszystko. - Nawet nie pamiętam, kiedy każde słowo Sakury zaczęło mnie irytować. Jak już rozmawialiśmy, to wyłącznie z ironią i sarkazmem.
- Sasuke-kun, czy ty jesteś gejem? - Czarnowłosy zakrztusił się herbatą, którą właśnie spożywał. - No wiesz, czy wolisz chłopców? Nie chciałabym się dowiedzieć na końcu, jak w przypadku Naruto. - Przewróciłem oczami. Kiedyś naprawdę nie wytrzymam. Za moją cierpliwośc powinienem dostawać premię od każdej misji z Sakurą.
- A nawet jeśli to co? - spojrzał złowrogo na dziewczynę.
- Tak tylko pytam, ale to nie miało sensu. Przecież to widać, że jesteś hetero.
- Nie miało sensu tak, jak większość rzeczy, które mówisz - wtrącił się Sai.
- Z gejami nie rozmawiam. - Popatrzyła na nas z obrzydzeniem, ale jakoś miałem to głęboko. Opinia Sakury się dla mnie nie liczyła. Jak ona sama.
- Nie warto. - Zatrzymałem przyjaciela, bo chyba chciał coś odpowiedzieć, a po co się z nią męczyć.
- Przepraszam, że muszę przerwać wasze gody, ale wyruszamy - zakomunikował Kakashi, kiedy tylko spakował swoje rzeczy. Kierując się na drogę, ujrzałem jeszcze smutne spojrzenie Uchihy. Sai chyba też to dostrzegł, bo także na niego patrzył, ale wtedy Sasuke posłał mu jedynie złowrogie spojrzenie. Zazdrość? Nie wiem, dlaczego cieszyła mnie ta informacja.
- Sławny jinchuuriki gejem? No proszę, jakie ciekawe informacje. - Podszedł do mnie jeden z nowych członków drużyny, Suigetsu, o ile dobrze pamiętam. Nie skomentowałem.
- Suitegsu - powiedział spokojnie Uchiha, a białowłosy najwyraźniej zrozumiał cel jego wypowiedzi i z powrotem oddalił się ode mnie.
- Bez spiny, Uchiha - prychnął pod nosem. Jeszcze raz zerknąłem w stronę mojego dawnego przyjaciela. Nasze spojrzenia się spotkały. Blask onyksowych oczu pochłonął mnie całego w tym momencie. Taki smutny blask, którym kiedyś mnie zniewalałeś, nawet o tym nie wiedząc.

Zniewalałeś mnie
Swym niesamowitym światłem
Ale teraz związany jestemz życiem, które porzuciłeś
Twoja twarz, ona nęka moje jedyne,przyjemne sny
Twój głos, on wygania ze mnie zdrowe zmysły


Przepraszam, że cię tak ranię, ale to twoja wina. Jakbyś wtedy mnie nie zostawił, możliwe nawet, że teraz byłoby między nami coś więcej, coś, co się wtedy zaczęło. Widocznie miałeś coś ważniejszego i ja tego nie mogę znieść. Chcę tylko, abyś wiedział, że ja także mam osoby ważniejsze od ciebie. Musisz poczuć chociaż kawałeczek tego bólu, jaki ja przeżywałem. Bądź sobie sam, skoro tam wybrałeś. Fajnie jest, Sasuke?
Zakończyłem tę bezsensowną walkę spojrzeń. I wcale jej nie przegrałem! Zwyciężyłem, bo udało mi się oprzeć tak wielkiej przyjemności. Chociaż bardzo chciałbym cię nienawidzić, twoje oczy powodują, że nie potrafię, ale jestem silny i pokonam te idiotyczne uczucie.
-Jesteśmy już na miejscu - powiedział sensei. I chociaż widok był przepiękny, nie zachwycałem się nim wcale. Co mnie tam obchodzi jakieś morze, skoro muszę obmyślić plan działania. Misja ZNIENAWIDZIĆ UCHIHĘ rozpoczęta!
- Cudownie tu, prawda Sasuke-kun? - zapytała różowowłosa. Nie usłyszała jednak odpowiedzi, co najwyraźniej wcale nie zniechęciło ją do kolejnych posunięć. - Może wybierzemy się jeszcze dzisiaj na plażę. W prawdzie jest już wieczór, ale mi to nie przeszkadza. Moglibyśmy na przykład zjeść przepyszne lody na molu bądź popatrzeć w zachód słońca lub...
- Nie. - Jej fantazjowanie przerwał sam Uchiha.
- Widzisz on woli mnie - wystawiła język do panny Haruno Karin.
- Nie prawda, wstrętna okularnico!
- Pogódź się z tym, ladacznico! - I tak zaczęły się kłócić ponownie. Kakashi tylko westchnął i wskazał na drogę do hotelu. Po niecałych 5 minutach przed naszymi oczami pojawił się wielki gmach, na którym widniało  pięć gwiazdek. Tsunade się postarała.
- Ja podzielę pokoje - oznajmił nam sensei. -  Mimo, że to porządny hotel, Tsunade zamówiła wam dwuosobowe.
Pokój nr 340 otrzymują panie. Nie chcę słyszeć żadnych sprzeciwów.
Pokój nr 521 mam ja i Sai.
W pokoju nr 601 zamieszka Juugo i Suigetsu.
I pokój nr 607 został dla Sasuke i Naruto. Rozejść się.
Jak mógł! Krzyczałem w myślach i układałem scenariusze powieszenia Kakashiego. Wiedział, że tego nie będę chciał. Przecież to mądry człowiek, więc dlaczego? Co ja takiego zrobiłem? Z takimi myślami wszedłem do pokoju. Nagle ujrzałem niecodzienny widok. Wnętrze urządzone było bardzo elegancko i co mnie ucieszyło najbardziej, w sypialni była ściana przechodząca przez środek. Rzuciłem swoje rzeczy na pierwsze napotkane łóżko i poszedłem zwiedzać resztę. Znalazłem potem salon z ogromną kanapą i wielgachnym telewizorem. Przy ścianie stała także półka z filmami. Później udałem się do kuchni. Od razu zbadałem wnętrze lodówki, które było wypełnione po brzegi. Na eleganckim obrusie znajdującym się na stole leżała kartka, gdzie napisany był numer do recepcji w razie problemów bądź braku zapasów żywności. Nagle dostrzegłem, że Uchiha mi się przygląda.
- Dlaczego się tak zachowujesz? Sam nie chciałeś, abym cię przeprosił.
- Myślisz, że jedno przepraszam załatwi sprawę? Nie bądź śmieszny.
- Młocie, przestań odgrywać sceny.
- Przestań do mnie w ogóle mówić! - Odgrywam sceny. Też coś.
- Mam powiedzieć ci kilka ckliwych zdań, żebyś się w końcu uspokoił?
- Nie słyszałeś? Masz w ogóle nie mówić!
- Jesteś dla mnie ważny. Tylko ty z tej twojej cholernej Konohy, więc skończ te cyrki i pozwól mi naprawić swój błąd - powiedział, po czym udał się do łazienki. Chyba dostałem trochę czasu. Zostałem sam.

Staram się bardzo powiedzieć sobie, że ciebie już nie ma
I chociaż wtedy byłeś ze mną
od samego początku czułem się samotny.


Wróciłem do wspomnień. Tych przyjemnych nie było za dużo, ale jeśli już, to prawie wszystkie z Uchihą. Przed oczami przeleciało mi nasze dzieciństwo. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Ludźmi, którzy bali się przyznać do czegoś więcej. Milczeliśmy w tej kwestii jak grób. A teraz żałujemy starych błędów. Obaj baliśmy się konsekwencji, chociaż podświadomie wiedzieliśmy o wszystkim. Myśleliśmy, że to minie. Nie minęło... A teraz, gdy jesteś tu, ja nic nie robię. Dalej zachowuję się, jak dawniej. Jak dzieciak! Myliłem się, ja jeszcze nie dorosłem. Wiedziałem o tym, o czym powiedział przed chwilą Sasuke. Może naprawdę chciałem to usłyszeć. Ale czy tak ciężko po tylu latach powiedzieć jedno ckliwe zdanie?
Nagle usłyszałem w głowie głos Kyuubiego.
- Masz tylko dwa rozwiązania młody. Powiedz mi, wolisz całe życie cierpieć w samotności z satysfakcją, że wygrałeś, przegrywając coś znacznie cenniejszego czy być szczęśliwy bez tej satysfakcji? - Wiedziałem, co lis miał na myśli. I znowu dopadło mnie to uczucie bezsilności, bo była to czysta prawda, której nie chciałem do siebie dopuścić.
Nagle spostrzegłem w drzwiach Uchihę. Opierał się z tymi założonymi rękami, jak miał w zwyczaju, i patrzył na mnie.  

- Jesteś draniem - powiedziałem i mimowolnie z moich ust wydobyło się coś w rodzaju krótkiego uśmiechu.
- A ty młotem. - Nie zdążyłem nic więcej zrobić ani powiedzieć, bo do naszego pokoju wleciała Sakura, a tuż za nią Karin.
- Sasuke, idziesz ze mną na plażę? - wykrzyczały chórem.
- Nie.
- Dlaczego? Będzie fajnie. Wykąpiemy się w ciepłym morzu, zjemy lody i w ogóle - powiedziała ta w okularach.
- Dlaczego? Dlatego - odparł Uchiha, po czym przycisnął swoje wargi do moich. Przez pierwsze chwile nie wykonałem żadnego ruchu. Zaskoczył mnie. A może jednak nie? Nie wiem. Prawie niczego nie jestem pewien, ale prawdopodobnie będę miał dużo czasu, aby o tym pomyśleć.

3 komentarze: