Blondyn
naprawdę starał się zachować spokój, ale coś mu tym razem nie wyszło. Mówi się,
że nie można powstrzymać swojego temperamentu, a Namikaze zawsze był trochę nadpobudliwy.
Może Francja nieco przygasiła jego prawdziwy charakter, ale krwi w jego żyłach nie można tak łatwo zmienić. A ta krew teraz
dawała o sobie znać. Nikt nie będzie go
traktować jak idiotę.
- Eee, Uchiha – krzyknął za czarnowłosym. Ten, na dźwięk swojego imienia,
odwrócił się. Namikaze właśnie na to liczył. Po chwili jego mocno ściśnięta
pięść wylądowała na twarzy Sasuke. Nie trzeba było długo czekać na reakcję.
Czarnowłosy także zamierzał się zrewanżować. I tak zaczęła się szarpanina.
Leciał cios za ciosem, ale przede wszystkim wszystkie były zatrzymane. Najwidoczniej Uchiha także umiał się bić. Tego się spodziewał po panie idealnym. Tak jakby potrafił wszystko. W prawdzie blondyn nie zna
go jeszcze zbyt długo, ale już zdążył, to zauważyć. Wszyscy czuli wielki
respekt do Sasuke. Pozwalali mu być górą. Nikt nie zamierzał się z nim równać.
I coś, co denerwowało go najbardziej to fakt, że wcale się temu nie dziwił. W
czarnowłosym było coś, co powodowało, że rozumiało się taki stan rzeczy. Jego
wyższość nad innymi była widoczna i oczywista.
Namikaze czuł, że muzyka niemalże dociera
do każdej komórki jego ciała. Było stanowczo za głośno. Jednak Deidarze
najwidoczniej to nie przeszkadzało. Reszcie chyba też nie. Wszyscy w klubie
wydawali się świetnie bawić. Tylko blondyn i może jeszcze jakieś osoby, które
postanowiły trochę odpocząć, by za chwilę znowu dołączyć do towarzystwa, siedzieli
przy ladzie. Pozostali podrygiwali swoim ciałem na parkiecie. Ale wcale nie
chciał do nich dołączyć. Jakoś sam fakt, że Deidara to lubi, go od tego
odciągał. Nie chciał być taki jak Francuz.
- Naruto, jak myślisz, kto jest tutaj najlepszy? – jego kolega chyba także
poczuł się zmęczony i postanowił uwiesić na nim swoje ręce, patrząc mu prosto w
oczy. Namikaze zauważył, że jest już trochę wstawiony. Oby tylko nie odwalił
nic głupiego, bo znowu będzie jutro zdenerwowany, że blondyn go nie powstrzymał.
Jednak jeśli nawet by spróbował, mógłby zdenerwować się jeszcze dzisiaj. Tak więc
była to jedna z tych sytuacji bez wyjścia. Dlatego liczył, że się nie wydarzy.
– Oczywiście poza mną – zaśmiał się Francuz. Niebieskooki przewrócił oczami. –
Nie mogę się zdecydować. Pomóż mi. – Najwyraźniej czekał na odpowiedź. Blondyn
zlustrował zebrane towarzystwo. Wszyscy wyglądali dla niego podobnie.
Wymalowani, ubrani w najmodniejsze ciuchy, już trochę wstawieni.
- Podobno nie ma lepszy i gorszych. Wszyscy są równi. – Francuz początkowo
trochę się zdziwił, ale za chwilę zaczął się z tego głośno śmiać. Namikaze
czasami wydawał się być zupełnie inny niż wszyscy dookoła. I dlatego trzymał go
obok siebie. I nikomu nie pozwalał ruszać.
- Naruto, ale jesteś naiwny. – Puścił go i usiadł obok na jednym z obracanych,
wysokich krzeseł. Chyba trochę już szumiało mu w głowie, bo złapał się za nią i
położył na ladzie. – Takie pierdoły wciskają tylko dzieciom. Wszędzie są lepsi
i gorsi. W życiu chodzi o to, aby stać się tym lepszym. – Blondyn musiał się
dobrze wsłuchiwać, co mówi Deidara, bo jego podchmielony głos stanowił ogromną
barierę. Po chwili Francuz odwrócił się w jego stronę. – Nie, jednak ja się
taki urodziłem. – I znowu wybuchnął śmiechem.
Sasuke to jeden z tych, których się
po prostu słucha, nie pytając dlaczego. Jednak co zrobić, jeśli Namikaze wcale
nie zamierzał być taki, jak reszta. Co więcej, cała ta sytuacja sprawiała, że
chciał dalej prowadzić tę bezsensowną wojnę samców alfa.
- Naruto, co ty robisz?! – do uszu blondyna dotarł znajomy głos. Jednak nie
mógł się odwrócić. Był za bardzo zajęty. Shikamaru złapał go od tyłu i
zablokował ręce. Uchihę natomiast zaczął odciągać Neji Hyuuga, chłopak, który
także grał z nim w piłkę i z tego, co zauważył niebieskooki, nawet dobrze.
- Puść mnie! – zaczął się wydzierać Namikaze do Nary. - Co,
stchórzyłeś Uchiha? Wezwałeś pomoc? I kto tu jest kretynem? – zaśmiał się blondyn.
Czarnowłosemu najwidoczniej krew jeszcze nie ostygła po niedawnej walce, bo
znowu zamierzał wyskoczyć do blondyna. Jednak Neji wyszedł mu naprzeciw.
Postanowił odpuścić tym razem. Nie ma sensu bić się z tym debilem. Zabrał swoją
torbę z ziemi i powędrował w tylko sobie znanym kierunku razem z Nejim.
- Mówiłem ci, żebyś się w to nie
mieszał – powiedział Shikamaru, kiedy blondyn zdążył się już uspokoić i też
zmierzał do domu. Zignorował kolegę. Nie chciało mu się teraz z nim rozmawiać.
Ten kretyn, Uchiha jeszcze rozumie, jak źle go ocenił. Nikt nie będzie traktował go jak kretyna. Już nigdy. Bo nie jest nim.
***
- Naruto, już jesteś? Chodź na obiad. – zanim zdążył zdjąć buty, Shizune już na
niego czekała. – O Boże, co ci się stało? Pobili cię? Kto? Widziałeś ich? – od
razu zaatakowała go milionem pytań. Akurat teraz, kiedy potrzebował pobyć sam. Jednak
szkoda mu było po prostu odejść, kiedy kobieta wyglądała na przerażoną. – Ja..
Poczekaj, zadzwonię do twojego ojca.
- Nie! – Natychmiast wyrwał jej komórkę z ręki. Ojciec to ostatnia osoba, którą
chciał teraz widzieć. Po co mu on? I tak nie pomoże. To coś, co musi zrobić
sam. – On jest zajęty. – Kobieta patrzyła jeszcze chwilę na niego.
Po chwili powędrowała z powrotem do kuchni i zaczęła szukać czegoś w szafkach.
Najwidoczniej zrozumiała sytuację. Namikaze był jej wdzięczny.
- Chodź tutaj. – Blondyn posłusznie udał się do gosposi. – Siadaj – wskazała
na krzesło. Na stole leżała apteczka. Shizune wyciągnęła z niej jakąś maść i
bandaż.
- Nie musisz tego robić. To nie jest twoim zadaniem.
- Naruto, jesteś takim ładnym chłopczykiem. Szkoda by było, żeby inni tego nie
zauważyli, przez twoje siniaki. To sprawi, że szybciej się zagoi. – kobieta
znowu zaczęła prowadzić swój monolog. Jednak dzisiaj jakoś mu tak nie
przeszkadzał. Wydawał się nawet sympatyczny. Tym razem opowiadała mu o swoim
poprzednim chłopaku, który był lekarzem. Stąd nauczyła się podstawowych rzeczy
o organizmie człowieka. I mimo że nie wyszło im razem, umiejętności zostały. Za
nie była mu bardzo wdzięczna.
- Dziękuję – powiedział, kiedy kobieta skończyła opatrywać jego rany. Nie
wiedział, czy powinien to powiedzieć. W końcu Shizune jest mu zupełnie obojętna i
ma gdzieś, czy będzie myślała o nim źle czy dobrze, ale coś w środku sprawiło,
że to jednak powiedział.
***
Następnego dnia w szkole wszyscy zdali się wiedzieć o bójce Naruto z Sasuke.
Wywnioskował to po spojrzeniach, jakie rzucali mu inni. Jedni patrzyli na niego
jak na debila, który zadzierał z Uchihą, z kimś, z kim się nie zadziera. Inni kierowali w jego stronę wzrok pełny podziwu. Idealny Sasuke najwidoczniej nie tylko według niego powinien zejść z piedestału.
Jednak oni wszyscy nie mieli dla niego żadnego znaczenia. Tylko jego wzrok
chciał teraz zobaczyć.
Gdy wszedł do klasy, Uchiha już tam był. Dalej dyskutował o jakichś głupotach z meczu
razem z Nejim. Nawet na niego nie spojrzał. Blondyn także postanowił go
zignorować i usiadł w swojej ławce. Wczorajsza bójka najwyraźniej zakończyła
się wczoraj. Nic nie wskazywało na nią oprócz kilku zadrapań i lekkiego siniaka
na twarzy czarnowłosego.
Dzisiaj nie zamienili ze sobą nawet słowa. I chodziło tu o żadne obrażanie się. Nie, tak zachowują się dziewczyny. Blondyn po prostu czekał na okazję,
kiedy będzie mógł znowu zaczepić Uchihę.
***
Po krótkim przebiegnięciu się po okolicy, Naruto postanowił wziąć prysznic.
Letnia woda była teraz spełnieniem jego marzeń. Lubił te momenty, kiedy
strumyczki spływały po jego zmęczonym ciele.
Już jutro jest ta sobota. Zastanawiał się, czy Uchiha też tam będzie. Na razie Sakura
jakoś zeszła na dalszy plan. Prawie zapomniał, że miał ją poderwać. Z resztą
trochę jego fascynacja tą kobietą uleciała. Teraz chciał tylko zrobić na złość
Sasuke.
Nagle do jego uszu doleciał piskliwy śmiech. Pewnie wrócił ojciec. Tyle, że ten
śmiech należał do kobiety, więc pewnie znowu przyprowadził tutaj tę lafiryndę.
Tak z ciekawości postanowił zerknąć i wyjrzał z pokoju. Zbliżył się do schodów,
a stamtąd cała sytuacja była już dobrze widoczna. Minato całował obcą mu kobietę po szyi,
przyciskając ją do ściany obok drzwi do jego sypialni. Ona co jakiś czas śmiała się swoim piskliwym głosem. Wszystko to wydawało mu się takie obleśne.
Skrzywił się na sam widok. Ojciec najwyraźniej znalazł sobie sposób, żeby
zapomnieć o rozwodzie.
Naruto nie chciał dłużej na to patrzyć. Wrócił do swojego pokoju. Było już dość
późno.
Blondynka
Nagle przebiegło mu przez głowę. To nie była ta kobieta, co wcześniej. Tym
razem inna.
Nie masz za co dziekowac ;) a co do notki ... Ten minato jest bardzo niedobry ! Lata za jakimis panienkami za dyche zamiast zainteresowac sie synem ! xd ale tak wgl to calosc jest super :D Weny zycze ;3 Kamii ~
OdpowiedzUsuńHej, hej, droga autorko,
OdpowiedzUsuńtak informuję, że poprzednie dwa rozdziały także jakoś skomentowałam ;]
coraz bardziej mi się to opowiadanie podoba.... Naruto zdenerwował się na Sasuke i zaczęła się mała bijatyka.... Shizune świetnie spisuje się jako gosposia... musze Tobie powiedzieć, że bardzo mi się podobają te wspomnienia Naruto związane z Deidarą... Oj Minato szaleje.... i to bardzo...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia