27.08.2012

Part 4

Po dosyć rewolucyjnym poniedziałku nastąpił kolejny dzień tygodnia. Blondyn już od początku czuł, że do najlepszych raczej go nie zaliczy. Potwornie chciało mu się spać, bo wczoraj do późna wystukiwał na telefonie sprawdzone teksty na podryw do różowowłosej. Oczywiście, nie powiedział jej niczego wprost. Takie dziewczyny lubią być zdobywane krok po kroku. A bądź co bądź zauważył, że jest nawet inteligentna. To tylko powiększyło jego fascynację panną Haruno. Ładna, mądra, czego chcieć więcej? Wiadomo już było, że niestety zajęta, ale to tylko kolejna przeszkoda do pokonania, a przecież młody Namikaze musi czymś się zająć w tej Japonii. Jak na razie umówili się na spotkanie w środę po lekcjach, aby różowowłosa pokazała blondynowi Tokio. Twierdziła, że zna najlepsze miejsca. Namikaze wprawdzie musiał się trochę namęczyć, żeby coś takiego ukartować, bo w końcu miała chłopaka (oczywiście Naruto nie poinformował jej, że od wczoraj jest bogatszy o tę wiedzę), więc ich zwiedzanie nie powinno mieć miejsca. Jednak mimo wszystko się zgodziła. Tłumaczyła to pomocą koleżeńską. Na razie mu to wystarczy.
Niechętnie zwlekł się z łóżka, ponieważ należał do porannych ptaszków. Robiąc kroki w stronę łazienki, jeszcze dobitniej poczuł, jak kleją mu się powieki. Kiedy je przetarł, świat powoli zaczął wyglądać tak, jak powinien. Poczłapał do umywalki i oblał twarz zimną wodą. To otrzeźwiło jego umysł. Zastanawiał się, czy Sakura czuje to samo.

***

Różowowłosa jednak nie pojawiła się na pierwszej lekcji. Blondyn był tym nieco zawiedziony. Gdyby siedziała niedaleko, mógłby jej puścić oko czy coś, a tak musiał słuchać wykładu o ciągach liczbowych nauczyciela Asumy. Zerknął na Shikamaru, który, o dziwo, był tym naprawdę zainteresowany. Jego jakoś nie pociągał specjalnie żaden przedmiot, a już tym bardziej matematyka u gościa, od którego na najbliższe kilka metrów można było wyczuć spore uzależnienie od nikotyny.

Sakura pojawiła się dopiero na angielskim Kakashiego. Weszła do klasy, kiedy jeszcze do lekcji zostało kilka minut i usiadła dwie ławki przed Uchihą obok Ino, blondynki, którą pamiętał z wczoraj. Sam kapitan szkolnej drużyny piłkarskiej pogrążony był w rozmowie z jakimś długowłosym chłopakiem, Nejim, jak się później dowiedział. Prawdopodobnie dotyczyła najbliższego meczu. Blondynowi spodobał się sposób, w jaki brunet tłumaczył coś koledze. Słyszał w jego głosie stanowczość i pewność siebie.
Niebieskooki zwrócił uwagę, że Uchiha nawet nie zainteresował się pojawieniem w szkole jego dziewczyny. Było to co najmniej dziwne. Niby są parą, a nawet tego nie widać. Gdyby nie Shikamaru, nigdy by na to sam nie wpadł. To wprawdzie ułatwia sprawę. Myślał, że w szkole nie uda im się normalnie pogadać, bo wszędzie będą chodzić razem. Skoro tak nie jest, sytuacja wygląda dobrze. Postanowił to wykorzystać.

- Hej, Sakura – powiedział blondyn, podchodząc do ławki koleżanki.

- Cześć – odparła, delikatnie się uśmiechając.

- Nie było cię rano. Mogę wiedzieć dlaczego? – zapytał. Różowowłosa wydawała się być trochę tym zdziwiona. Szczerze mówiąc, właśnie zastanawiała się, co powinna odpowiedzieć, bo przecież nie to, że nie mogła pokazać się w szkole z podkrążonymi oczami. Musi dbać o swoją nieskazitelną opinię, dlatego postanowiła pospać trochę dłużej, zważywszy na fakt, że wczoraj położyła się dość późno. Rozmowa z Naruto naprawdę ją wciągnęła.

- Musiałam załatwić kilka spraw.

- Rozumiem – powiedział niebieskooki. Przy okazji zauważył Uchihę, który patrzył w ich stronę. Jednak to raczej nie była zazdrość, tylko coś innego, czego jeszcze Namikaze nie rozumiał. Nie miał okazji dłużej się nad tym zastanowić, bo do klasy wszedł siwowłosy nauczyciel.

***

Jakimś dziwnym trafem pozostałe lekcje zleciały dosyć szybko. Został już tylko W-F. Na nieszczęście blondyna dzisiaj były zaliczenia z biegu na tysiąc metrów. Akurat w ten dzień, kiedy on się nie wyspał! I jak tu nie wierzyć w fatum? Jednak bieganie zawsze należało do sportów, których uprawianie sprawia mu coś w rodzaju satysfakcji. Bądź co bądź, we Francji zwykle miał najlepszy czas.

- Dobra chłopcy, na mój znak biegniecie – powiedział nauczyciel Maito Gai. Niebieskooki zlustrował jego osobę. Był dosyć dziwnym człowiekiem. Włosy miał obcięte na przysłowiowy garnek, trochę krzaczaste brwi, a na sobie zielony dres, nieco zbyt bardzo opinający jego sylwetkę. Zdecydowanie. Wprawdzie przez to lepiej dostrzegało się jego mięśnie, z pewnością wyrobione poprzez ciężkie treningi, ale mimo wszystko..

- I wyobraź sobie, że ma żonę - poinformował go Shikamaru.

- Żartujesz, prawda? – Szczerze mówiąc, na początku Gai skojarzyło mu się z gej i jeszcze ten strój tak jakby podkreślił jego przekonania. Jednak na swoje pytanie nie uzyskał odpowiedzi, bo po chwili w jego uszach zapiszczał gwizdek, który miał być znakiem do rozpoczęcia biegu. To nie tak, że Naruto był osobą, lubiącą się popisywać, ale przecież nie mogli wziąć go za ofiarę losu, dlatego postanowił wykorzystać swoje umiejętności. Biegł, wymijając wszystkich po kolei, a na swojej twarzy czuł podmuchy silnego wiatru. Prawie już zapomniał, że kiedyś bardzo lubił biegać. Teraz wiedział dlaczego. Może to trochę dziwne, ale takie chwile pomagały mu myśleć, chociaż powinno być odwrotnie. Zmęczenie fizycznie zazwyczaj miało wpływ na to psychiczne, lecz młody Namikaze do takich ludzi nie należał. Na przykład bieganie sprawiało, że jego mózg pracował na pełnych obrotach. 
Zastanawiał się nad Sakurą. To nie tak, że jakoś specjalnie go intrygowała. Fakt, podobała mu się, ale to wszystko. Naruto nie był kimś, komu dziewczyna mogła wejść na głowę. Raczej uważał, że jak nie ta, to następna. Jednak teraz to nie panna Haruno sama w sobie była fascynująca, ale zwyczajnie chciał osiągnąć swój cel. Deidara zawsze tak robił. Coś mu się spodobało, wyciągał rękę i to miał. Więc skoro temu walniętemu Francuzowi zawsze się udawało, to dlaczego jemu miałoby nie wyjść? Sakura to był tylko element wyimaginowanego zakładu z Deidarą. To tylko sposób, żeby pokazać, że on też może wszystko. Nie wiedzieć czemu, ale potraktował to jak przepustkę do normalności. Jakby dzięki temu naprawdę miał zapomnieć o tym wszystkim, co go spotkało.
W oddali było już widać metę i Gaia ze stoperem w ręku. Resztkami sił przyspieszał coraz bardziej i bardziej. Jednak wciąż przed sobą miał czarną koszulkę, której właściciel ani myślał zwolnić i dać się wyprzedzić. On także wykorzystywał całą swoją energię na ten bieg. Nie chciał przegrać. I jak się za chwilę okazało, był pierwszy, a Naruto zaraz za nim. Resztę klasy zostawili daleko w tyle.

- Dobrze chłopcy, możecie być z siebie dumni – usłyszeli od nauczyciela. Jednak blondyna jakoś nie za bardzo zachwycił jego czas. Chociaż nie tyle czas, co drugie miejsce. Spojrzał w stronę właściciela czarnej koszulki. Uchiha też na niego patrzył, a jego oczy rzuciły mu wyzwanie. On również lubił wygrywać, co niekoniecznie podobało się niebieskookiemu. Naruto zrozumiał, że znajomość z tym gościem do pokojowych 
należeć nie będzie.

***

Kiedy wrócił do domu, do jego nozdrzy wparł się zapach pieczonego ciasta. Ten fakt był na tyle dziwny, że blondyn postanowił to sprawdzić. Wchodząc do kuchni, zauważył nieznajomą kobietę, która krzątała się po pomieszczeniu. Miała krótkie, czarne włosy, ledwo dostające do ramion, a na sobie niebieski fartuch trochę wybrudzony w mące. Kiedy go zauważyła, jej usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.

- Ty musisz być Naruto. Jestem Shizune. Od dzisiaj będę zajmować się waszym domem – powiedziała czarnowłosa kobieta. - Musisz być głodny. Umyj ręce i siadaj. Zaraz coś ci podam. – Młody Namikaze, nie wiedzieć czemu, zrobił to, o co go poprosiła. Kiedy już wrócił z łazienki, na stole czekał na niego ciepły posiłek. Blondyn zauważył na talerzu ryż z warzywami. Owe danie okazało się nazywać Risotto, o czym poinformowała go niedawno poznana kobieta. Wprawdzie miał z nią do czynienia tylko kilka minut, ale już wiedział, że do cichych osób nie należy. Zaczęła zadawać mu pytania praktycznie o wszystko. Na początku zaczęła od szkoły, jak mu się podoba, czy znalazł przyjaciół, jaki lubi przedmiot, a potem nawet zeszło na to, czy ma dziewczynę, jakie są w jego typie albo czy może chciałby, aby mu kogoś przedstawiła. Jednak blondyn nie odpowiedział nawet na połowę tych pytań i nie chodzi tu o to, że nie chciał. Chociaż z pewnością niektóre zatrzymałby dla siebie, a na te inne Shizune zwyczajnie nie dała mu szansy. Nagle poczuł w ustach pewien znajomy smak. Skrzywił się.

- Nie lubisz groszku? Muszę to zapamiętać na przyszłość. Obiecuję, że pierwszy i ostatni raz podaję ci go do jedzenia. Jest jeszcze więcej rzeczy, które nie lubisz? – spytała kobieta.

***

- Pokaż to, młody  – powiedział Deidara, siadając naprzeciwko Namikaze. Wyciągnął rękę i obrócił jego twarz w lewo. – Nic ci nie będzie  – stwierdził, przyglądając się jego nowemu siniakowi, który swoją drogą był właśnie jego winą. Naruto nigdy nie wiedział, czego tak naprawdę Francuz od niego chce. Na początku przez pierwsze pół roku gnębił go w szkole za tę panienkę. Zazwyczaj polegało to na publicznym ośmieszaniu, jak na przykład zabranie jego ubrań, kiedy mył się po w-fie, czy chociażby oblanie go dużą dawką wody w męskiej łazience. Czasami kończyło się szarpaniną i od czasu do czasu oberwało mu się po głowie, bo bądź co bądź Deidara naprawdę umiał się bić. Naruto zupełnie nie wiedział, jak powinien rozwiązać ten problem. Wśród rówieśników nie znajdował pomocy. Oni woleli się z niego pośmiać. Rodzice natomiast byli zbyt zajęci. Dlatego został z tym wszystkim sam. I to sprawiło, że po raz pierwszy w życiu odpuścił. Zawsze był raczej typem człowieka „nigdy się nie poddam”, ale z Deidarą to nie wychodziło. Dlatego mu uległ i pozwalał na to wszystko. Ale z biegiem czasu jego relacje z Francuzem zaczęły się zmieniać. Tamten, już po szkole, często ciągał go po mieście lub po prostu do własnego domu. Jednak było w tym coś innego niż do tej pory. Owszem, Naruto jeszcze często odczuwał debilizm kolegi na swojej skórze. Ostatnio na przykład Francuz stwierdził, że jako dziewczyna wyglądałby lepiej i aby sprawdzić owy fakt, pomalował go, ubrał w sukienkę i porobił tysiące zdjęć, śmiejąc się przy tym jak głupi do sera. Tak, Deidara z pewnością nie należał do normalnych. Ale kiedyś zauważył pewną rzecz, która nie dawała mu spokoju. Francuz lubił się z niego nabijać, ale nie pozwalał tego robić nikomu innemu. Namikaze nie potrafił tego zrozumieć.

Po pewnym czasie zauważył też, że długowłosy blondyn ma dużo wrogów, a przecież był człowiekiem, z którym się nie zadziera. Pewnego razu, kiedy Deidara zaciągnął go do zoo, bo, jak twierdził, chciał sprawdzić, jakie zwierzę Naruto  przypomina najbardziej. Nagle pojawiło się na horyzoncie dwóch chłopaków, niczym burza piaskowa na pustyni, nie wiadomo skąd i dlaczego. Wyglądali przerażająco. Obaj byli dobrze zbudowani, a włosy mieli tak krótko ścięte, że patrząc z daleka można by pomyśleć, że są łysi. Jednak to nie do niego przyszli, co zauważył Namikaze, kiedy go wyminęli.

- Myślisz, że będziesz sobie hasał, jak tylko zapragniesz, gówniarzu? – zwrócił się jeden do Deidary. Ten tylko prychnął pod nosem.

- Nie wiem, czy czytasz w myślach, ale tak sobie właśnie pomyślałem – odparł z pewnością w głosie. Najwidoczniej taka odpowiedź nie spodobała się przybyszom. Zaraz rzucili się na Francuza. Jednak ten bardzo dobrze sobie z nimi radził. Każdy ich atak potrafił zablokować i wykorzystywał dobre momenty na użycie własnych pięści. Jak się później dowiedział Naruto, była to zasługa długoletniego treningu. Deidara od małego chodził na zajęcia karate, boksu i jeszcze kilku innych tego typu rzeczy. To czyniło go mocnym przeciwnikiem. Nagle jeden zwrócił się w stronę Namikaze. Ten niczego się nie spodziewając, nie zdążył uniknąć ciosu. Po chwili jego lewy policzek zaczął mu pulsować. Bolało. Nawet nie zdążył zareagować w jakiś odpowiedni sposób, bo przed nim pojawił się Deidara.

Obudził się. Ostatnio często zdarzało mu się śnić o jego francuskim koledze. Im bardziej chciał o tym zapomnieć, tym bardziej to do niego wracało. Dlatego teraz nie chciał być już nieudacznikiem. Czasami zastanawiał się, co jego francuski kolega o nim myślał. Chociaż w sumie jakby go ktoś zapytał, kim był dla niego Deidara, to czy potrafiłby odpowiedzieć?  Z pewnością nie, bo ich znajomości nie można wrzucić do żadnego worka z określeniami ludzkich relacji.

Spojrzał na zegarek. Dochodziła dwudziesta. No tak, kiedy przyszedł do swojego pokoju po obiedzie Shizune, był tak zmęczony, że położył się na chwilę. Owa chwila trwała jednak trochę długo. Wstał z łóżka i powolnym krokiem udał się w kierunku kuchni w poszukiwaniu czegoś do picia. Czarnowłosej kobiety już nie było, a w żadnej szafce nie znalazł niczego, co by go zadowoliło. Same soki, herbatki, jakaś kawa i napoje, a on po prostu lubił zwykłą wodę niegazowaną. Dobrze, że orientował się już, gdzie są sklepy. Shikamaru zdążył mu co nie co wytłumaczyć.
Wprawdzie był już koniec kwietnia, ale wieczory nadal pozostawały chłodne, więc narzucił na siebie bluzę i wyszedł z domu. Od progu uderzyło go zimne powietrze, a lekki wiatr przebiegł po jego blond czuprynie. Jednak to wcale nie zniechęciło niebieskookiego. Pewnym krokiem zmierzał w kierunku całodobowego sklepu. Po chwili przyspieszył, a potem bardziej i bardziej. W prawdzie ludzie patrzyli się na niego dosyć dziwnie, bo w końcu na sportowca nie wyglądał. Z resztą oni truchtaliby sobie powoli, a ten biegł szybko, wymijając wszystkich wokół. Po niecałych dziesięciu minutach był już na miejscu. W oczy rzuciła mu się znajoma twarz. Teraz jakoś stracił chęć do biegnięcia w drodze powrotnej. Przypomniała mu się przegrana.

- Myślisz, że nocne bieganie pomoże ci mnie pokonać? – zapytał Uchiha.

- Jeśli bym chciał, to z pewnością był
bym  pierwszy – stwierdził z wyższością w głosie. Jakoś blondynowi nie uśmiechało się  powiedzieć „tak, jesteś lepszy ode mnie”.  Co z tego, że biegł z całej siły. Czarnowłosy nie musi o tym wiedzieć. Zmylenie przeciwnika to przecież podstawowy ruch w każdym sporcie.

 - Doprawdy? – Uchiha postawił krok w jego kierunku. Teraz mogli rozmawiać z odległości dwóch metrów. Niebieskooki zauważył, że jego lewy kącik ust poruszył się delikatnie w górę, a kolega posłał mu znowu to wyzywające spojrzenie. Czarnowłosy nawet nie wiedział, jak bardzo był denerwujący. Jednak zignorował złość w oczach Namikaze. Sięgnął do kieszeni i wyjął z niej paczkę fajek. W celu zapytania przybliżył ją w stronę Naruto.

- Nie palę.

- Wiesz, ludzie rodzą się gorsi i lepsi, więc musisz się z tym pogodzić, że wśród nas obu to ty jesteś tym pierwszym – powiedział Uchiha, wypuszczając z płuc trochę dymu.

- Myślisz, że w życiu niczego nie da się zmienić? Naprawdę jesteś ograniczony.

- A ty jesteś głupi, bo nie możesz się z tym pogodzić. – Zapadła trochę niezręczna cisza. Naruto chciał się jakoś odszczekać, ale żadna dobra riposta nie przychodziła mu do głowy.

- Chcesz się ze mną założyć? – powiedział po chwili.

- Myślisz, że możesz ze mną wygrać? -  W stronę niebieskookiego znowu poleciało trochę szarego dymu.

- Co powiesz na Sakurę, jako formę naszego zakładu?

- Myślałem, że zaproponujesz coś ciekawszego.




10 komentarzy:

  1. Zakład... Widać po stwierdzeniu " - Myślałem, że zaproponujesz coś ciekawszego", że Sasuke nie zależy na różowowłosej. Uwielbiam początki opowiadań SasuNaru, kiedy to bohaterzy wzajemnie się poznają i "docierają" i kiedy powoli pogłębiają się ich relacje... Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka! Świetny rozdział! ^ ^
    Tylko szkoda , że już się skończył. :(
    Od jakiegoś czasu przeczytałam twoje rozdziały i muszę przyznać, że historia zaczyna się ciekawie.
    Będzie interesująco. - ^ v ^ -
    Czekam na next i życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. No, no, no.
    Całkiem ładnie prowadzona historia.
    Komentarzy niewiele, ale się nie przejmuj. Masz naprawde dobry styl.
    pisz dalej.

    weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    mówisz kochana, ze na słodziłam Tobie i mam tego nie robić ;] hihi (ok, ok mam dziś dobry humor ;]) no i jak mam Ci nie słodzić jak rozdział był naprawdę bardzo dobry, podobają mi się te wstawki z Francji i ze znajomości z Deidarą. Robi się dosyć ciekawie, zakład między Naruto, a Sasuke, któż go wygra? ;] Nie wiem dlaczego, ale chciałabym chyba, żeby Sauske sobie przypomniał, czy tam skojarzył, że to właśnie Naruto wtedy spotkał na tej huśtawce...
    Weny życzę i czekam na następny rozdział...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Od niedawna jestem nową czytelniczką bloga. Bardzo podoba mi się twój sposób pisania. Swoją drogą to uwielbiam to opowiadanie, czekam z niecierpliwością na kolejny part :)

    ~Yui

    OdpowiedzUsuń
  6. Historia wydaje się bardzo fajna, dopiero dziś odnalazłam twojego bloga i zaczęłam czytać.
    Naruto wydaje się bardzo tajemniczy a raczej skrywający dużo tajemnic. Ciekawe czy Sasuke jest gejem czy jeszcze o tym nie wie. W końcu jakoś nieszczególnie interesuje go Sakura

    OdpowiedzUsuń
  7. Naruto podrywa, no no. Ciekawa jestem, co on jej takiego tam powypisywał. :D Coś mi się wydaje, że chciałabym być na jej miejscu. Dziewczyna Uchihy, podrywana przez Naruto. Czego chcieć więcej?
    Ale, co ja widzę? Sasuke nie wita się z Sakurą, co może oznaczać iż są parą tylko dla picu, co może oznaczać, że Sasuke coś ukrywa, co może oznaczać, ze jest gejem, co może oznaczać . . . STOP! Za dużo tego.
    Jednak to spojrzenie Sasuke, które jak ujęłaś 'Naruto jeszcze nie wiedział, co oznacza" może znaczyć, że on mu się podobaaa :D xD *mózg rozj**any*
    Oo, Shizune jako pomoc domowa. W sumie to ona rzeczywiście pasuje do tej roli :D
    Ciekawa jestem bardzo, co łączy Naruto z Deidarą, bo te sny nie mogą mu się śnić od tak.
    Sasuke i Naruto jak zwykle wrogo nastawieni :D uwielbiam to, szkoda, że ja nie potrafię stworzyć takiego Sasuke ;/

    Umm. Chciałam jeszcze powiedzieć, że ta rozmowa Naruto z Sakurą jest troszkę sztuczna - w moim mniemaniu oczywiście.
    "Witaj, Sakura" - rozumiem, że Japończycy są bardzo uprzejmi, ale bez przesady, ludzie rzadko się tak do siebie zwracają.
    I jeszcze to: "Nie było Ciebie" Czy "Cię" nie brzmiałoby lepiej? :)
    I ostatnie, co wyłapałam to: "Same soki, herbatki, jakaś kawa i napoje, a on po prostu lubił zwykłą wodą niegazowaną." wodą na wodę :D
    To tyle, życzę weny :D

    //wybacz, że dopiero teraz, ale nie chciał się dodać.

    OdpowiedzUsuń
  8. jeju... nie sądziłam, że cię jeszcze zobaczę tutaj na blogach... przyznam się, że wiedziałam iż wrócisz, ale po tym co przeszłam sama trochę wzięłam blogi na dystans. zabawne jak to kiedyś siedziało się godzinami i pisało, a teraz jedynie jest to zlepek słów, w których kurczy się nam czas. jednak. mam nadzieję, że już się pozbierałaś <3. już nie chodzi o blogowanie, tylko o to, że jesteś. jestem ciekawa jak tam z twoją szkołą, heh. u mnie w sumie średnio, jestem w żeńskiej klasie od 17 do 22 kiedy jestem w domu ( bo tak późnokończę) uczę się i padam za przeproszeniem na ryj. dużo się zmieniło, a wręcz diametralnie. naprawdę.

    żałuję? chyba nie.

    jestem jedynie zła, że często stoję w miejscu, reszta jest nieważna.

    ah, glooriii <333. naprawdę pamiętam nasze rozmowy i aż miło się robi, że mogę porozmawiać z kimś, kto kiedyś widział świat podobnymi oczami jak moje <3. wybacz, że tak późno odpisuję, dopiero mi się niestety przypomniało i teraz dopiero mam czas.

    trzymaj się ! <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Dawno mnie tu nie było. Ferie dają mi szansę na oddech, choć i tak nie tyle ile bym chciała, ale cóż poradzić. Nie obijałam się jednak przez ten czas i co jakiś czas siadałam do pisania. Dzięki temu mogę teraz z radością ogłosić swój powrót na łono blogowiczów. Powoli będę nadrabiać wszystkie blogi, które zaniedbałam, co zajmie mi pewnie sporo czasu, ale będę się starać.
    Jeśli Cię to zainteresuje i oczywiście będziesz mieć czas, zapraszam na mojego nowego bloga, na którym publikować będę wraz z przyjaciółką ff Harry'ego Pottera :)

    http://usmiech-weza.blogspot.com/

    [zmieniłam pseudonim, miałam już dosyć "Mleczarza"]

    OdpowiedzUsuń
  10. Ajjj, czemu w takim momencie?! >.< Naprawdę jestem ciekawa tego zakładu - jak to się wszystko potoczy... Ale pewnie się nie doczekam, bo patrząc na datę publikacji notki wnioskuję, że opowiadania już nie kontynuujesz... :( Mam jednak nadzieję, że się zbierzesz i dokończysz to opo, bo pomysł na niego jest naprawdę świetny! :)

    Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń