Naruto nie wrócił już tego dnia na zajęcia. Jego
miejsce pozostało puste do końca lekcji, a przy okazji dwóch innych osób także.
Cała trójka siedziała teraz na dachu budynku. Namikaze nie za bardzo wiedział,
jak się tu znaleźli. Pamiętał jak przez mgłę głos Uchihy, który ich tutaj
prowadzi. Sam czarnowłosy także nie wydawał się być przy tym oazą spokoju, ale
przynajmniej potrafił trzeźwo się zachować. Nawet wstąpił do szatni zmienić
buty, bo człapanie w mokrym obuwiu sprawiało mu lekki dyskomfort i nawet obecna
sytuacja nie pozwalała mu o tym zapomnieć.
Chłopcy czekali na komentarz świadka ich gorącej i zdecydowanie nie na miejscu
sceny. Obaj zdawali sobie sprawę, jakie zdziwienie musiała ona wywołać. Myśli Namikaze
cały czas błądziły chaotycznie, nie pozwalając mu ułożyć sensownego
wyjaśnienia. Cholernie nie chciał usłyszeć tych trudnych pytań, których sam
jeszcze sobie nie stawiał. Dla niego znajomość z Sasuke żyła swoimi własnymi
prawami, zajmowała mu jakoś czas w Japonii i wszystko, co się do tej pory
wydarzyło to zasługa lub wina wyłącznie instynktów, pierwszych reakcji,
kiełkującego gdzieś w środku pożądania. Być może nie wiedział, czego konkretnie
od niego chciał, ale z pewnością nie było to zostanie najbardziej tęczową parą
w szkole. Uchiha zdecydowanie także się na to nie pisał. Niebieskooki kątem
oka spoglądał na czarnowłosego, próbując zgadnąć, o czym teraz myśli, ale jego
wyraz twarzy na nic konkretnego nie wskazywał.
- To nie w porządku wobec Sakury – Naruto w swoich przemyśleniach nawet nie
uwzględnił takiego scenariusza. Bardziej podejrzewał, że zostaną zmuszeni do kochamy się, nie skazuj nas na potępienie
ludzi, co pewnie cudem przeszłoby mu przez gardło, ale dawało największą
szansę na zmuszenie zszokowanego obserwatora niecodziennej sceny do milczenia.
Istniała także szansa, że zanim skończyłby zdanie, Uchiha zrobiłby sobie z jego
jaj wisorek, bo jakoś udawanie tęczowej pary nawet przed jedną osobą byłoby dla
niego idiotyzmem.
W każdym razie chcieli tego samego – usta nowo wtajemniczonej osoby muszą
zostać zamknięte.
***
Kiedy Shikamaru wychodził z klasy, zamachała mu biustem przed nosem rzekoma
dziewczyna jego kolegi, który niedawno wrócił z Francji.
- Nie wiesz, gdzie przepadł Naruto? Nie ma go na zajęciach i nie odbiera
telefonu. – Nara czuł, że w końcu zaczną się takie pytania. To, że Namikaze nie
jest zakochany wiedział od początku. Blondyn jednak ignorował go za każdym
razem, kiedy mówił mu, że pora z tym skończyć i mimo jego wspaniałomyślnych
rad, niebieskooki nadal tkwił w tym toksycznym związku. Sensu całego cyrku, w którym zdecydował się zagrać,
należało szukać gdzie indziej i nie wiedzieć czemu, miał złe przeczucie, że
Sasuke Uchiha odgrywał tu jedną z głównych ról. Shikamaru podejrzewał, że to
dla niego Naruto kąpie się w tym bagnie, ale nie potrafił rozgryźć jego motywu.
To zdecydowanie przestała być już rywalizacja, a blondyn nie był też typem
cierpiętnicy, który robi coś za darmo. Nagle gra w szachy wydawała się być
bajecznie prosta.
- Nie – odpowiedział zgodnie z prawdą.
***
- Następnym razem uważaj, gdzie pozwalasz sobie na więcej – powiedział Sasuke,
po czym pochłonął jeden kawałek leżącej przed nim pizzy. Razem z Naruto
przyszli do jednej z tokijskiej kawiarni po dość krępującej rozmowie z Hinatą.
Wybrali jedną z dalej oddalonych, ponieważ gdyby ktoś ich zobaczył siedzących
tak razem, plotkujących przy jedzeniu, jeszcze pomyślałby, że to początek
pięknej przyjaźni, a taka wizja w obydwu wywoływała chęć zwrócenia ostatnich
posiłków.
- Nie lubisz ciasnych pomieszczeń? – droczył się Namikaze. Cały stres gdzieś
sobie wyparował, kiedy dziewczyna przyznała, że nic nie powie. W prawdzie
zrobiła to dlatego, ponieważ zadeklarowali się rozwiązać całą tę sytuację, aby
wszyscy jak najlepiej na tym wyszli. Na szczęście Hyuuga nie należała do
zbytnio wygadanych osób i była w stanie zrozumieć, że czasami niektóre rzeczy
powinny nie wychodzić na światło dzienne. Jednak doskonale zdawali sobie
sprawę, że od teraz obserwować ich będzie dodatkowa para oczu, a żaden z nich
nie lubił zbędnej publiczności.
- Raczej obserwatorów. Nie zamierzam zostać gejem roku, jasne? Dlatego, jeśli
będziesz grzeczny, mogę się zastanowić nad bardziej ustronnymi ciasnymi
pomieszczeniami. – Namikaze był trochę zaskoczony
faktem, że Uchiha tak łatwo przyjął wszystko na klatę i nawet nie próbował przy
tym skrócić go o głowę za nierozważne zachowanie. Albo przynajmniej powyzywać
od kretynów i idiotów. Blondyn od jakiegoś czasu czekał na coś w tym rodzaju,
ale gdy mijało coraz to więcej czasu, zaczął podejrzewać, że to może nie nastąpić.
Czuł się z tym trochę dziwnie.
- Jesteś zupełnie inny niż twój brat – powiedział, odrywając swoje myśli od
dzisiejszego wydarzenia.
- Zwykle ludzie mówią co innego.
- Nie chodzi mi o wygląd. – Namikaze zauważył, że czarnowłosy, słysząc jego
wypowiedź zaczął się nad czymś zastanawiać. Jakby filtrował w myślach, co powinien
powiedzieć. Albo ile.
- Oh młocie, teraz zacząłeś mi prawić komplementy. – Blondyn puścić mu chwilowo płazem
uszczypliwy pseudonim.
- Jeśli tak to odbierasz. – Wiedział, że Sasuke doskonale zdawał sobie sprawę,
o co mu chodzi. Itachi sprawiał wrażenie znudzonego życiem pracoholika, który dla wykrzesania z
siebie trochę energii zaprosił nawet niedawno poznaną osobę na boisko. Bo golf
to niekoniecznie to, co chciałby w życiu robić. Taką opinię wyrobił sobie o
starszym z braci już po pierwszym spotkaniu i był święcie przekonany, że jest
ona słuszna.
Sasuke jednak nie powiedział o Itachim nic więcej.
***
Było już późno, ale młody Namikaze
podążał właśnie do mieszkania swojego francuskiego znajomego. Minęło kilka dni,
odkąd się widzieli. Nie wiedzieć czemu, Deidara wcale się z nim nie kontaktował.
Nie prosił, żeby przyszedł, coś przyniósł, żeby zrobił cos idiotycznego czy pomógł
mu w czymś nieprzyzwoitym, gorszącym, nielegalnym i na pewno czyniącym z niego
pierwszorzędnego kandydata do cotygodniowych wizyt u psychiatry albo chociaż
psychologa.
Kiedy wstukiwał kod do drzwi, czuł się trochę jak małe dziecko proszące się o
klapsa, ale usilnie próbował zignorować to uczucie. Coś kazało mu przyjść,
więc niewiele myśląc, się tu zjawił.
- Jesteś już – usłyszał, kiedy przekroczył próg mieszkania. Odważnie zrobił
kilka kroków do przodu. Na kanapie w salonie leżał Deidara, który na jego widok
schylił się, aby wyjąć z pudełeczka belgijskich czekoladek ostatnią sztukę. –
Zostawiłem dla ciebie. – Namikaze powoli podszedł do Francuza i wziął z jego
ręki drobny prezent. Karmelowa. Najbardziej lubił właśnie takie.
***
- Naruto, może masz ochotę na dolewkę wina? – Blondyn od kilkunastu minut
siedział w salonie swojego nowego domu w towarzystwie ojca i jakieś kobiety,
którą Minato zaprosił. Znowu nowa twarz, która podobno jest od niedawna pracownicą w firmie.
Ci dwoje zaplanowali sobie uroczystą kolację. Nie wiedzieć czemu, nawet on
musiał wbić się w jedną ze swoich wyjściowych koszul, ponieważ Synu, proszę cię, bądź wyrozumiały dla swego
ojca działało silniej niż jego zdrowy rozsądek, który kazał mu już na samym
początku odmówić.
- Jeśli tylko masz jakieś inne niż to, które mi przed chwilą nalałeś –
odpowiedział. Nadal czuł w ustach coś, co zdecydowanie zajmowało jedno z
czołowych miejsc w jego prywatnym rankingu najgorszych alkoholi świata.
- Przepraszam, to ja je przyniosłam – odezwała się zaproszona kobieta. Pewnie
powinien poczuł się przez to niezręcznie, ale zawstydzenie dziewczyny
przyniosło mu pewien rodzaj satysfakcji.
- Mnie bardzo smakuje, ale skoro mój syn jest takim koneserem, to zaraz coś dla
niego poszukam. – Starszy Namikaze odszedł od stołu, zostawiając syna ze swoim
gościem. Naruto zaczął w myślach przeklinać samego siebie, że tego nie
przewidział.
- Jak ci idzie w nowej szkole? – zapytała kobieta, która najwidoczniej także
niezręcznie czuła się wśród takiej ciszy. Jednak nim niebieskooki zdążył coś na
to odpowiedzieć, ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi. Uratowany przed próbującą
się do niego przymilić babą.
- Naruto, mógłbyś otworzyć? – usłyszał pytanie z gabinetu swojego ojca. Posłusznie
poczłapał w stronę wejściowych drzwi. Kiedy je otworzył, zobaczył swoją własną
dziewczynę. W myślach słyszał wytrzymaj
jeszcze trochę, wypowiedziane dzisiaj przez Uchihę. Powoli zaczynał mieć
dość tej sytuacji, ale znalazł w sobie jeszcze trochę energii na dalszą grę.
- O cześć, kochanie. Co cię sprowadza? – Uraczył Sakurę szerokim uśmiechem.
- Nie odpowiadasz na telefony – stwierdziła dziewczyna. Rzeczywiście zauważył,
że Haruno nachalnie próbowała się z nim skontaktować, ale postanowił sprawić
sobie jeden dzień wolnego od tej całej szopki, planując od razu znaleźć jutro
jakieś dobre wytłumaczenie takiego zachowanie. Najwidoczniej będzie to musiał
zrobić jeszcze dzisiaj.
- Kto przyszedł? – usłyszał głos swojego ojca. Nawet przez chwilę nie planował
poznawać Minato z Sakurą, ale stało się. Niech Haruno napije się trochę
niedobrego wina i wymieni kilka zwrotów grzecznościowych ze starszym Namikaze.
A wszystko toczyć się będzie dalej.
- Wejdziesz? – zapytał, w myślach tłumacząc sobie, że Uchiha mu za to wszystko jeszcze zapłaci.
____________
Pora przerwać pasmo braku weny po trzynastym rozdziale.
To jest takie cudowneee! >o< ale mnie irytuje Sakura ;-; nie chcę jej tu widzieć XD za to sceny SasuNaru są obłędne i je mogę czytać w nieskończoność <3 tak bardzo ich kocham ❤ i ciebie też kocham, za to wspaniałe opowiadanie :3
OdpowiedzUsuń/Nya ^•^
Dziękuję za komentarz. Mimo, że nie robię tego wszystkiego pod wielką publikę, to miło usłyszeć jakieś słowa odnośnie tego, co się napisało. :)
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńcieszę się z Twojego powrotu tutaj, tęskniłam i to bardzo, niestety nie mam teraz kiedy przysiąść, a jak widziałam pojawiło się nowe opowiadanko więc od niego też chcę zacząć czytać....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Powrót to zbyt duże słowo, ale na pewno nie zrezygnuję z bloga, nie pisząc o tym wyraźnie w najnowszym wpisie. Mam dość ciężkie studia (z których to prędzej zrezygnuję xD) i niestety, nie mogę poświęcać tyle czasu na moje SasuNaru, ile bym chciała. Dlatego nowe rozdziały pojawiają się, kiedy się pojawiają. :)
UsuńDziękuję, że dajesz znać o swojej obecności. :)
Hej,
OdpowiedzUsuńsceny z Sasuke i Naruto są piękne, Sakura jak ja jej nie lubię... trochę zamało jak dla mnie tych wspomnień z Deidarą...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia