4.01.2016

(nie)porozumienie 3/4

- Sakura powiedziała, że jest w piątek impreza. Nareszcie zobaczysz, jak wyglądają u nas zabawy! – Uzumaki, odkąd tylko wrócili, cały czas trąbił wszem i wobec o nadchodzącym wydarzeniu. Czarnowłosy miał już planów na piątkowy wieczór po dziurki w nosie, chociaż nic się jeszcze nie zaczęło. Nie podobała mu się ta cała Sakura. Pomijając walory zewnętrzne, chociaż on i tak nie tknąłby ją nawet kijem od szczotki, całe jej to dziewczęce chichotanie i wyzywający głosik wywoływały w nim najgorsze instynkty. Już na pierwszy rzut oka było widać, jaka z niej jest tak naprawdę dziewczyna. Nie rozumiał tylko, dlaczego Naruto tak bardzo wydawał się być na to wszystko ślepy.
Uchiha odnosił też dziwne wrażenie, że różowowłosa w dość oczywisty sposób flirtowała z Uzumakim. Nie wiedział tylko, czy to wszystko było dla zabawy czy może żałowała swojego wyboru w przeszłości i miała nadzieję na drugą szansę. Ale nie dostanie jej. Ani niczego innego. W każdym razie on na pewno do tego nie dopuści.
Jednak bardziej niż o różowowłosą kokietkę martwił się o domysły pewnego starego zboczeńca, który zwykł się nazywać przyjacielem babci Uzumakiego. Uchiha od ładnych kilku miesięcy miał pewne dziwne myśli. Każdy czasem ulega takiemu zjawisku, ale Sasuke czuł, że za jego myślami kryło się coś niepokojącego, coś, co nie podchodziło już pod myślenie o niebieskich migdałach, dlatego usilnie spychał je na bok. Jednak drobna aluzja wystarczyła, aby obudzić cały proces myślowy ponownie. Tym razem było trochę inaczej. Tym razem wiedział o tym ktoś jeszcze. A on nie był jeszcze na to gotowy. I nie wiedział, czy w ogóle kiedyś będzie.
Nagle poczuł lekkie uderzenie w ramię.
- Sasuke, ty mnie w ogóle nie słuchasz! – krzyknął oburzony blondyn.
- Gdybym słuchał wszystkiego, co mówisz, traciłbym o wiele więcej czasu.
- Draniu! To ja przed tobą ukazuję swoje wnętrze i zaprzyjaźniam się z takim aroganckim bucem, wbrew zdrowemu rozsądkowi, że zanudzisz mnie na śmierć, jeśli wcześniej nie rozszarpią mnie ludzie, których denerwujesz, a ty nie potrafisz nawet tego docenić. Jak zwykle wszystko musisz utrudniać.  – Uchiha wiedział, że Naruto mówił to wszystko w żartobliwym tonie, ale jakoś tym razem odebrał to bardziej do siebie niż zwykle. Nie żeby nie wiedział, dlaczego tak się stało.
- I kto tu wszystko utrudnia, młocie – powiedział, jednak tę wypowiedź usłyszały tylko jego własne uszy, ponieważ blondyn znajdował się już w innym pomieszczaniu.

***

Kiedy Uchiha zwlekł się z łóżka następnego dnia, okazało się, że jest już po południu. W nocy znowu długo przewracał się z boku na bok, a zasnąć udało mu się dopiero nad ranem, dlatego też nie zdziwił się tym zbytnio. Blondyn  od jakiegoś czasu biegał sobie wokół lady w sklepie Tsunade i już za kilka godzin  miał wrócić do mieszkania.  Nie mając nic innego do roboty, brunet postanowił przygotować obiad zmęczonemu przyjacielowi, który cały dzień stoi na nogach, aby dziwni wiejscy ludzie mogli zaspokoić swoje wszelkie potrzeby, nawet takie jak godzinna rozmowa z blondynem, aby zrobić większy tłum i wprawić czekających w kolejce w zdenerwowanie. Gdyby to Uchiha tak zajmował mu czas podczas pracy, niebieskooki zignorowałby go po kilku minutach, wracając do obowiązków,  ale oczywiście ludzie ze wsi najwidoczniej mają większe przywileje.
Kuchnia Tsunade skrywała w sobie wiele tajemnic. Brunet od początku twierdził, że to przykładna pani domu, a grzebiąc po wszystkich szafkach, aby znaleźć inne niż podstawowe składniki kulinarne, tylko się w tym upewnił.
W pewnym momencie poczuł się jak świeżo upieczona żona, która przygotowuje posiłek dla swojego ciężko pracującego męża. Ta wizja trochę go odstraszyła, ale tłumaczył sobie, że Uzumaki  musi raz na jakiś czas zjeść coś porządnego.

***

- Draniu, nie uwierzysz, kogo spotkałem w sklepie! – krzyknął blondyn, wchodząc do domu. Zdjął buty i wszedł do kuchni.  – Sasuke? – Jego oczom ukazał się brunet intensywnie mieszający coś w baniaku, a na stole stało świeżo upieczone ciasto z prawdopodobnie malinami, jak na szybko ocenił. – Co się dzieje?
- Raz na jakiś czas powinieneś zjeść coś normalnego – odpowiedział  czarnowłosy swoim, dobrze znanym Uzumakiemu, spokojnym tonem. Blondyn przez dłuższą chwilę nie wydał z siebie żadnego, dźwięku przypominającego ludzką mowę, ale za to zagłuszył ciszę, którą delektował się wcześniej Uchiha, swoim szaleńczym śmiechem.  Brunet nie przyjął się tym zbytnio. Blondyn miał swoje dziwne momenty, w którym przez dłuższą chwilę śmiał się sam do siebie jak jakiś psychopata, a potem mu przechodziło. Tak było też tym razem.  – Gdzie z łapami do ciasta przed obiadem! Idź umyj ręce, młocie – Uzumaki po tych słowach znowu wpadł w swój charakterystyczny rodzaj śmiechu, ale na szczęście posłusznie udał się do łazienki i uszy czarnowłosego odpoczęły.

***

- Myślałem, że chcesz być miły, a ty gotujesz mi obiad, abym nie zdechł z powodu braku jakiś witaminy czy czegoś takiego, bo już wtedy nikt nie będzie cię lubił. To nazywa się brokuł, prawda? – zapytał pokazując różyczkę warzywa przyjacielowi, po czym pochłonął ją w całości, przeżuł i przełknął.  – Możesz spać spokojnie. Teraz już cię nie opuszczę przez długi czas, a przynajmniej dopóki ta zielenina ze mnie nie wyjdzie.
- Młocie, kto tu teraz nie potrafi kogo docenić.
- Patrzę realnie, draniu. Jesteś miły, jak coś chcesz. Ciekawe, co kosztuje aż obiad zrobiony rękami panicza Uchihy. Boże, upiekłeś nawet ciasto! Jeszcze świece i pomyślałbym, że mnie podrywasz.
- W sumie znalazłem w szafce ciekawe świeczki. Takie na wzór traktorów i samochodzików. Może kojarzysz? – zapytał rozbawiony brunet. Uzumakiemu trochę zajęło skojarzenie faktów.
- Draniu, każdy był kiedyś młody! Nigdy nie chciałeś mieć takich świeczek na torcie?
- Chyba nigdy nie byłem, aż tak „młody” – odpowiedział czarnowłosy. Od razu przypomniał sobie o własnych urodzinach. Na kolorowe samochodziki nie było na nich miejsca. Wszystkie odbyły się w bardzo uroczystym wydaniu. Rezerwowanie sali miało miejsce już kilka miesięcy wcześniej. Obowiązywał elegancki strój, więc co roku zostawał zmuszony do ubrania garnituru, a tego szczerze nie znosił. Ale chyba najbardziej miał dość tych wszystkich sztucznych uśmiechów i życzeń, które tylko wpuszczał jednym uchem, a drugim pozwalał im wyjść. Wiedział, że to jest kolejne przyjęcie, aby podkreślić, kto jest ważny.  Jego urodziny to po prostu dodatkowa okazja.
- Dobra, Uchiha, skoro potrafisz być taki romantyczny, to ja też będę na tyle wyrozumiały, aby zaprezentować ci moje ulubione miejsce w tej wiosce – przerwał rozmyślania czarnowłosego, po czym  otworzył lodówkę i wyjął z niej kilka piw. – Co powiesz na małe before party w moim sekretnym zakątku? – Pomachał mu przed oczami dzisiejszym zakupem z półki dla dorosłych mieszkańców miasteczka.
- Before party brzmi dobrze. Bardziej mnie martwi ten sekretny zakątek.
- Oj, musisz być zawsze do wszystkiego tak sceptycznie nastawiony – przewrócił oczami blondyn i udał się w kierunku wyjścia, wcześniej ubierając jeszcze dodatkową warstwę odzienia w postaci bluzy, która wisiała na krześle. Brunet bez słowa podążył za przyjacielem. Także narzucił na siebie jeszcze marynarkę z przedpokoju, bo pod wieczór zrobiło się zdecydowanie zimniej i wyszedł na zewnątrz.
- Prowadź.  – Niebieskooki zaśmiał się pod nosem na widok zmarszczonego nosa kolegi. Bardzo dobrze znał ten widok. Sasuke przez większość czasu miał dokładnie taką minę. Może kiedyś by się tym jeszcze przejął, ale teraz już wiedział, że czarnowłosy po prostu taki jest. Lubi sobie ponarzekać i pozachowywać dostojnie jak na panicza przystało.  Pamiętał, że pierwszy raz dane mu było przyjąć tę część Sasuke jako nieodłączny element jego charakteru podczas zadania z programowania, kiedy to pisali razem kontener. Coś tam się ciągle wykrzaczało, a brunet przez te dobre kilka godzin miał właśnie brwi ułożone w kształcie wyrażającym  irytację. I mimo, że strasznie z tego powodu chciało mu się cały czas śmiać, starał się zachować kamienną powagę i przy tym grobową ciszę, aby tylko nie stać się przypadkową pierwszą ofiarą przyjaciela. Pamiętał też, że po wielu poszukiwaniach Uchiha w końcu znalazł błąd, ale najbardziej utkwił mu w głowie ten uśmiech, który posłał mu wtedy zamykając laptopa. Szczęśliwy Sasuke to naprawdę piękny widok. Chociaż do naburmuszonego gbura też już się przyzwyczaił.
Kiedy dotarli do czegoś drewnianego, co prawdopodobnie było jakąś szopą lub stodołą, Uzumaki wszedł po drabinie na górę.
- Tak czułem, że sekretny zakątek brzmi podejrzanie – powiedział czarnowłosy, wdrapując się za przyjacielem. Gdy zajrzał do środka, niebieskooki leżał już na prasce siana i obserwował zachodzące słońce z dużej dziury z drugiej strony dachu.
- Ładnie, nie? – zapytał blondyn, podając mu jedną butelkę otwartego już piwa. Uchiha usiadł obok kolegi i zerknął na widok na zewnątrz. Przed oczami malowała mu się cała okolica. Działka Tsunade znajdowała się na niewielkim wzniesieniu i dzięki temu w zasięgu ich wzroku było teraz niemalże całe miasteczko. Czarnowłosy dostrzegł w oddali małe jeziorko, w którym odbijało się, po raz ostatni dzisiejszego dnia, słońce. Obserwował je przez dłuższą chwilę, a przynajmniej na tyle długo, aby naturalne światło zdążyło schować się za horyzontem. Dopiero teraz zaczął zastanawiać się, dlaczego Uzumaki podejrzanie milczy aż tak długo. To zupełnie nie było w jego stylu.
- Młocie, żyjesz? – zapytał, szturchając go w lewy bok. Po wpływem lekkiego uderzenia, niebieskooki przebudził się ze swojej kilkuminutowej drzemki, ziewając przy tym tak mocno, że Uchiha bez problemu mógł policzyć wszystkiego jego zęby.  – Wystarczy kilka godzin pracy i dwa piwa, a ty już zasypiasz w stodole na sianie.
- Oj tak jakoś wyszło, draniu. Jak ci się podoba moje miejsce?
- Jakbym cię nie znał, pomyślałbym, że zaciągnąłeś mnie tutaj w niecnych celach. No wiesz, zachód słońca, alkohol, siano..
- Może tak było. No już, rozbieraj się. Niech moje starania nie idą na marne.
- Skoro chcesz. – Uchiha postanowił pociągnąć tę grę nieco dalej. Szczególnie, że lubił te krótkie momenty, w których pozwalali sobie na dwuznaczności. Zaczął zdejmować marynarkę, ale zatrzymała go ręka przyjaciela.

- Dobra, stop! Wracajmy!  Najwidoczniej alkohol nie jest dla wszystkich, skoro aż tak na ciebie wpływa. – przerwał niebieskooki, oddając fragment garderoby, który trafił w jego ręce, właścicielowi. – Lepiej zejdź pierwszy, zanim kompletnie uderzy Ci do głowy. – Czarnowłosy, rozbawiony sytuacją, nie powiedział nic więcej i zmierzył się z drabiną po raz drugi. Schodzenie po niej zdecydowanie nie należało do jego ulubionych czynności, ale na szczęście Uzumaki oświetlał mu stopnie telefonem z góry. Po znalezieniu się na dole, sam uruchomił swoją mobilną latarkę, aby ułatwić powrót na suchy ląd blondynowi. Kiedy niebieskooki był już prawie na ostatnim szczeblu, zachwiał się lekko i oderwał od drabiny. Brunet w mgnieniu oka ustawił się tak, aby złapać przyjaciela, jednak pod wpływem ciężaru obaj wylądowali na ziemi. Na sobie. A wargi Naruto znajdowały się na tych uchihowskich.

1 komentarz:

  1. Hej,
    tak miałam podejrzenia, że ten "uroczy zakątek" to stodoła i sianko, ach szkoda, że Naruto tak szybko przerwał Sasuke, i obiadek i ciasto zrobił, no i ich pocałunek, jak Sasuke zareaguje...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń