3.07.2010

Oneshot (SasuNaru, NaruSaku) Miłość przegrała

  Uwagi :
    • pairing: SasuNaru, NaruSaku
    • ok 3 k słów
    • realia mangowe, wielkie dramaty, złamane serca i płacz niewiast -> no może bez tego ostatniego, ale warto wiedzieć, że jest to ckliwa historia napisana wiele lat temu przez nastolatkę
    • zamierzam zerknąć na to jeszcze raz w najbliższej przyszłości!
       Nasza historia zaczęła się dość dziwnie. Byliśmy młodzi i trochę głupi, ale pomimo tych  kilkunastu nędznych lat doświadczyliśmy wiele przez los. Nas nie oszczędzał wyjątkowo, ale to pomogło nam zdobyć tę dojrzałość, która miała wpływ na nasze życie, która tak bardzo nas łączyła. Ja próbowałem ukryć to, udając szczęśliwego nastolatka. Tylko ty wiedziałeś, że tak nigdy nie było. Inni patrzyli na mnie jak na bezmyślne dziecko, ale ty mnie rozumiałeś. Nie dałeś się nabrać. Może nawet chciałem, żeby wreszcie ktoś to zauważył. Zawsze w to wierzyłem. Pragnąłem, aby któregoś dnia ktoś przyszedł do mnie i powiedział, że tak bardzo mnie kocha i potrzebuje, że nie jestem nikim, a wtedy tak się czułem. 
      Ale ty byłeś Uchihą i na taki gest z twojej strony nie było co liczyć. Jednak widziałem czasem twój smutny wzrok kierowany w moją stronę. Widziałem wtedy w twoich oczach ogromny ból i zrozumienie. I może nawet było mi lepiej, że jest ktoś taki jak ja. Że nie jestem sam. No i cieszyłem się, że Wielki Pan Uchiha tylko mi pokazał swoją twarz. W prawdziwe nieświadomie, ale ja już na początku naszej znajomości wiedziałem, ze ta obojętność nie jest prawdziwa. Potem, kiedy zdaliśmy sobie sprawę, że ta druga osoba zna za dużo naszych sekretów, zaczęła się ta rywalizacja. Co byś nie zrobił, zawsze starałem się udowodnić, że jestem lepszy. Wspinałem się ciężko na kolejne szczeble moich umiejętności. Ćwiczyłem jak szalony. Walczyłem jak nieśmiertelny.  A ty i tak byłeś obok. Strasznie denerwował mnie fakt, że tobie to przychodziło bez wysiłku, ale przecież byłeś 'ideałem', a  one nie mają żadnych wad. Ale ja już teraz wiem, co sprawia, ze twoja nieskazitelność zostaje złamana. Może i pod każdym względem jesteś najlepszy, ale twoje życie prywatne pozostawia wiele do życzenia. Nigdy nie miałeś czasu zająć się sobą, zawalczyć o swoje własne szczęście. Nie powiem, że wolałeś samotność, bo nikt nie chce być sam i mimo, iż często dawałeś wszystkim do zrozumienia, że nie potrzebujesz jakichkolwiek znajomości, ja już wtedy wiedziałem, że twoje słowa nigdy nie były szczere. I może to właśnie wtedy zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Stałeś się moim najlepszym przyjacielem. Nie musiałeś nic mówić, a ja widziałem wszystko w twoich oczach. Cały czas czuję na sobie to głębokie spojrzenie i nadal mam wrażenie, że tylko ja spoglądałem w twoje oczy najdłużej, chociaż teraz już nic nie mogę z tym zrobić.
      I jestem przekonany, że ja też byłem dla ciebie ważny. Możesz temu zaprzeczyć, ale wiem, jak było naprawdę. Mnie nie okłamiesz. Może to właśnie to zadecydowało, że postąpiłeś tak, a nie inaczej. Nasza przyjaźń zaczęła nagle rosnąć i przeobrażać się w zupełnie inne uczucie. Wtedy byliśmy jeszcze dziećmi i nie wiedzieliśmy dokładnie jakie. A może nie chcieliśmy wiedzieć? Ale tej jednej nocy...

      W samym centrum, zaraz przy budynku głowy wioski Tsunade zorganizowała imprezę. Wszyscy mieszkańcy świetnie się bawili przy głośnej muzyce i kilku atrakcjach. Ja siedziałem na ławeczce i przyglądałem się otoczeniu. Widziałem, jak próbujesz odpędzić się od kilku dziewczyn. Każda chciała z tobą zatańczyć. Wszystkie próbowały przebić się przez twój mur, który wokół siebie wybudowałeś. Nie rozumiały, że to dla nich niemożliwe. Tylko ja mogłem być po drugiej stronie.
      Nie zamierzałem ci z nimi pomagać. Nie mogąc więcej na to patrzeć, poszedłem nad rzekę. Tam była idealna cisza, taka jakiej potrzebowałem. Podobno woda uspokaja. Coś w tym jest. Po chwili siedziałem na pomoście zupełnie zrelaksowany i już żadne nerwy nie targały mojej głowy. I wtedy spojrzałem w niebo. Miało kolor twoich oczu. Ta sama czerń. Ta sama tajemniczość. To samo uczucie. Może posiedziałbym jeszcze tak dłużej, gdyby nie kroki za moimi plecami i ten głęboki męski głos.
      - Co tu robisz, młotku? - zapytał. Zapadła cisza. Zastanawiałem się co odpowiedzieć.
      - Sasuke, jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. - Nie wiem, dlaczego to powiedziałem. Może te wcześniejsze piwa, które wypiłem na imprezie, dodały mi takiej odwagi. Niby nie było to nic odkrywczego. Nic, o czym byś już nie wiedział. Jednak nigdy tego sobie nie mówiliśmy. To wciąż było nasze tabu. Moje wyznanie wpędziło cię w małe zakłopotanie.
      - Młocie, zrobiłeś się strasznie sentymentalny. - Nawet nie liczyłem na to, że powiesz 'ty też'. To zupełnie nie w twoim stylu. Wystarczyło mi zatem to ciepło, który ze sobą przyniosłeś, kiedy usiadłeś obok. I ten wzrok. Jakby czerń mogła być radosny kolorem. A to, co zrobiłeś potem było już ponad wszystko. Wielki Pan Uchiha. Ten bez jakichkolwiek uczuć, tak bardzo kochający samotność. Ten ideał. Pocałowałeś mnie. I wtedy nawet nie czułem, że to, co robimy, jest złe. Nie czułem, że całuję się z chłopakiem. Nie myślałem nawet przez chwilę, że to nie jest do końca normalne.
          Do dziś nie potrafię zrozumieć,  czemu to wszystko 
      tak się potoczyło. Czemu wtedy uciekłeś? Przestraszyłeś się? Dlaczego? Od tamtego wydarzenia zacząłem myśleć o tobie inaczej. Patrzeć na ciebie jak na kogoś więcej.  Ale było już za późno. I pamiętam do dziś zapłakaną twarz Sakury, która powiedziała, że ciebie tu nie ma, że wybrałeś inną drogę, zostawiając nas za sobą. Zostawiając mnie. 
      - To było z własnej woli, Naruto. Dlaczego on nam to zrobił? - pytała mnie w kółko, nie mogąc zrozumieć, a ja opadałem z bezsilności, zdając sobie sprawę, że to były pytania retoryczne, na które nie oczekiwała odpowiedzi. Najgorsze jest to... Ja wiedziałem, dlaczego. Wiedziałem, ale nie mogłem tego nikomu powiedzieć. I tak nikt by mi nie uwierzył. Już widzę te ich miny. I te spojrzenia pełne pogardy. Z resztą i tak nie miałem zamiaru nikomu mówić. 
      Te kilka lat wiele zmieniło w moim życiu. Myślałem o tobie dzień w dzień. Towarzyszyłeś mi ciągle. Stałeś się częścią mojego życia.  Nie wyobrażałem sobie mojej egzystencji  bez ciebie.  Żyłem tylko tym, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
      Podczas twojej nieobecności bardzo zbliżyłem się z Sakurą. Nie, nie pokochałem jej. Może nawet próbowałem, ale nie wyszło. Jednak polubiłem tę wredną, ale dobrą dziewczynę. I może dlatego popełniłem największy błąd w życiu. Zauważyłem, że przestała na mnie patrzeć jak na przyjaciela, a ujrzała we mnie chłopaka, z którym mogłaby spędzić resztę życia. Mieliśmy wtedy po dwadzieścia lat. Nasi znajomi dawno już byli po ślubie  i mieli gromadkę uroczych dzieci. Postanowiłem, że też spróbuję. Nie mogłem żyć w naszym dziwnym świecie. Szczególnie jeśli ciebie tam nie było. Wiedziałem, że nigdy nie pokocham Sakury, ale była najlepszym wyborem. Ożeniłem się z nią. Bardziej dla niej, niż dla siebie. Było mi jej żal, kiedy zdałem sobie sprawę, że jestem dla niej ważny.
       Nasze życie uciekało nam spokojnie. Ja często chodziłem na misję, a ona pracowała w szpitalu. Nigdy się nie kłóciliśmy. Niby byliśmy małżeństwem, ale dalej zachowywaliśmy się  bardziej jak przyjaciele.  No  i najważniejsze - dużo ze sobą rozmawialiśmy.  Po dwóch latach naszego wspólnego życia przyszedł na świat nasz syn. Pokochałem tego małego dzieciaka i pragnąłem stać się dla niego takim ojcem, jakiego ja chciałem mieć. Żeby mógł na mnie zawsze liczyć. Dlatego to ja się nim zajmowałem, a nie Sakura, która wielokrotnie przekonywała mnie, że to ona skończy pracę w szpitalu, a nie ja w ANBU.  Dla mnie ważniejszy był syn, niż praca, a różowowłosa, po kilku nieudanych próbach zmiany mojej decyzji, odpuściła. Tak więc  w naszym małżeństwie to ja pełniłem rolę kury domowej. Zajmowałem się domem i dzieckiem, ale to mi się nawet podobało. Naszego syna nazwaliśmy  Sasuke. To ja wpadłem na ten pomysł, który Sakurę początkowo trochę zdziwił, ale zgodziła się.  Co najdziwniejsze, kiedy trochę urósł, miał czarne włosy. Znajomi nie raz śmieli się, że nie jestem jego ojcem, a ja odpowiadałem z dumą  'ale za to oczy ma po mnie', bo mały Uzumaki  miał takie duże niebieskie oczy, ale mimo tych ślicznych tęczówek  strasznie przypominał mi Uchihę. Taki sam spokojny i opanowany. Naprawdę nie wiem, po kim ma ten charakter. No i do cholery dlaczego ma jeszcze te czarne włosy? Nie mogłyby być na przykład brązowe? Dlaczego wszystko musi przypominać mi jego?  Ten wredny drań wystarczająco namieszał w moim życiu i ciągle jeszcze to robi. W prawdzie nieświadomie, bo skąd niby ma wiedzieć, że bez przerwy o nim myślę? Że cały czas chodzę w to miejsce, gdzie mnie pocałował?

      Kiedy Sasuke skończył osiem lat i był wystarczająco samodzielny, powróciłem do ANBU.  I znowu babcia Tsunade zasypywała mnie różnymi misjami. Jak mi tego brakowało.  Sakura nie miała mi za złe, że znowu stałem się shinobi, wręcz przeciwnie była dumna i nawet urządziła małe przyjęcie na moją cześć.  Potem rzuciłem się w wir treningów i misji. Byłem dobry, ale to miało inny cel. Chciałem w jakiś sposób odreagować. To uczucie do ciebie dawno nie znajdywało nigdzie ujścia. Teraz musiałem powyżywać się za te osiem lat bezczynności.
      Wracając zmęczony po trudnej misji rangi S, szedłem do gabinetu Tsunade, aby zdać raport. Chciałem jak najszybciej  znaleźć się w domu. Zimny prysznic to byłoby spełnienie moich marzeń, dlatego kiedy na horyzoncie pojawiła się główna siedziba w wiosce liścia odetchnąłem z ulgą. W biegu pokonałem dalszą drogę. Będąc przed drzwiami słyszałem czyjąś rozmowę, ale niegrzecznie jest podsłuchiwać i zgodnie z moimi nawykami otworzyłem drzwi i wbiegłem do gabinetu.
      - Pukać Uzumaki! Pukać! - Jak zwykle musiała trochę pozrzędzić, ale dostrzegłem w jej oczach radość z mojej obecności. Po chwili odwrócił się w moją stronę gość szanownej Hokage. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Te same włosy, te same oczy , spojrzenie. To wszystko, co nawiedza mnie po nocach i nie pozwala normalnie funkcjonować  w społeczeństwie. Ten wredny zarozumiały dupek stał właśnie przede mną.
      - Co się tak gapisz, młocie?  - zapytał. I nagle ogarnęła mnie wielka fala złości. Przez tyle lat tęskniłem za tym draniem, tak bardzo tęskniłem. Każdego dnia o nim myślałem. Moje życie tak bardzo się pokręciło przez tego gościa. a on się pyta 'co się tak gapisz?'. Wiem, że w końcu to jest Uchiha, ale do cholery. Zależało ci na mnie, wredny draniu. Nie mogłeś potraktować mnie trochę inaczej? Po tylu latach, po tym wszystkim, potrafiłeś tylko powiedzieć 'co się tak gapisz?'?
      - Babciu,  jutro zdam raport. Śpieszę do żony i syna. Chciałem, żebyś tylko wiedziała, że misja wykonana - powiedziałem i wyszedłem z gabinetu. Wielokrotnie wyobrażałem sobie moment, w którym informuję cię o mojej sytuacji życiowej, że wszystko potoczyło się trochę w innym kierunku. Jednak zawsze wyglądało to inaczej. Przynajmniej już wiesz.
      Wróciłeś do wioski, jak się potem dowiedziałem. Podobno już na stałe.  Również dołączyłeś do ANBU, co mi się bardzo nie podobało. Za to moja druga połówka skakała z radości, a ta głupia, bezsensowna nadzieja nie zniknęła. Później przez kilka tygodni się mijaliśmy, ale zawsze widziałem w twoich oczach takie głębokie uczucie skierowane w moją stronę. Widziałem, że nie jestem ci obojętny. I strasznie chciałem, abyś dał mi jakiś znak, żebyś wykonał jakiś krok. Bo teraz to jest twoja kolej, nie pamiętasz? Uciekłeś tak bez słowa, wiedząc, że tamtej nocy stałeś się dla mnie kimś więcej, a teraz nawet mi tego nie wytłumaczysz. Nie wiem, ile jeszcze wytrzymam.  Zdaję sobie sprawę, że pewnie nigdy nie usłyszę od ciebie wyjaśnień. To zupełnie nie w twoim stylu.

      Nie wiem, dlaczego. Nie wiem, jaki miała w tym cel. To nie powinno mieć miejsca. A jednak... Nasza kochana Hokage wysłała mnie na misję. I nic w tym nie byłoby dziwnego, gdyby nie fakt, że ta misja jest dla dwóch  osób. Drugim członkiem drużyny jest oczywiście Sasuke. Pewnie chciała odbudować naszą przyjaźń. Jakby tylko znała prawdę. Jakby wiedziała, co czuję do tego wrednego dupka. Sakura jest dla niej ważna. Na pewno nie zrobiłaby jej tego. Nie pozwoliłaby, aby naszemu małżeństwu coś zagrażało. Wszyscy uważali mnie za wzorowego męża. No cóż, może po prostu byłem i jestem dobrym aktorem. Nikt nie wiedział, jak wielką tajemnicę skrywa moje serce.
      - No jesteś wreszcie, młocie. - I znowu ten obojętny głos. Taki wredny.
      - Nie spóźniłem się - powiedziałem, patrząc na zegarek. Zostało mi jeszcze dziesięć minut. To nie moja wina, że pan idealny zawsze jest wcześniej. Jak za starych dobrych czasów.
      - Masz to, co podobno dała ci Hokage?

      - Mam. - Uśmiechnąłem się szeroko, aby trochę rozładować atmosferę. I znowu czuję na sobie te spojrzenie pełne pogardy. Tak, ty wiesz, że ten uśmiech nie jest prawdziwy.
      Droga minęłam nam w ciszy. Ty z pewnością nie wiedziałeś, co powiedzieć, od czego zacząć, a ja zwyczajnie nie chciałem z tobą rozmawiać. Przypuszczałem, że mogłoby to się źle skończyć. Za dużo padłoby słów. Po południu dotarliśmy na miejsce. Nie robiliśmy żadnego postoju. Nikt nie chciał wyjść na kogoś słabszego. Jesteśmy już dorośli, a dalej zachowywaliśmy się jak dzieci. Nic się nie zmieniłeś, Sasuke.
      -  Ej młocie, to tam są ci goście - szturchnął mnie w bok Uchiha.
      -  Wolałbym, żebyś tak do mnie nie mówił. Nie jestem już bezmyślnym dzieckiem.
      Nie skomentował tego.
      Ruszyliśmy razem w stonę naszego celu, aby wykonać misję. Okazała się być dość prosta, a ninja podający się za joninów okazali się świeżo upieczonymi chuninami. Nabiłem sobie tylko kilka siniaków, które po godzinie znikły. Czasem dobrze mieć w sobie Kyuubiego i taką szybko zdolność leczenia.
      Po pomyślnym zakończeniu misji udaliśmy się w drogę powrotną. Sasuke cały czas się na mnie patrzył. Miałem wrażenie, że jego wzrok wypala w moim ciele dziurę, ale nic nie powiedziałem. Nie chciałem z nim rozmawiać.
      - Młocie, poczekaj - zawołał, gdy byliśmy już blisko bram Konohy. Dzieliło nas tylko kilka mertów.
      - Mówiłem już. nie mów tak do mnie. Przestań mnie traktować jak debila.
      - Naruto, chyba już wystarczy...
      - Nie wystarczy. Nie dla mnie. Może i kiedyś byliśmy przyjaciółmi, ale...
      - Nie byliśmy - przerwał mi w pół zdania. Zdenerwowało mnie to bardzo, ale nie dałem tego po sobie poznać. Czułem, że to nie wszystko. Czekałem.. - Może i ja dla ciebie tak... Ty zawsze byłeś kimś więcej - powiedział, a pode mną nogi zaczęły się uginać, tak jakbym się rozpływał. Starałem się zachować spokój. Jakby to w ogóle było możliwe.
      - Dlaczego wtedy uciekłeś? - zapytałem, bo chciałem wreszcie poznać odpowiedź. To zbyt długo mnie dręczy.
      - Nie mogłem już dłużej tego powstrzymywać. Wiedziałem tamtej nocy, że to się stanie. Chciałem, abyś przed wszystkim poznał prawdę. Obiecałem sobie też, że jeśli za mną pobiegniesz, to może spróbuję inaczej. Przemyślę wszystko. Ale kiedy wstałem z pomostu, nie próbowałeś mnie zatrzymać.
      - Boże, Sasuke, byłem zszokowany! Kto by nie był!
      - Wiem! Wiem, Naruto.
      - Czekałem na ciebie później tak długo...
      - Nie chciałem wrócić. Robiłem wszystko, żeby jak najdłużej nie wracać. Potem już nie mogłem i dzisiaj już też nie mogę - powiedział. Potem zaczął się do mnie zbliżać na niebezpieczną odległość. Te głębokie oczy, które tak bardzo kochałem, były tuż przede mną. Jego gorący oddech powodował, że moje serce zaczęło tak gwałtownie i szybko uderzać, jakby chciało wyrwać się z piersi. Miałem ochotę wykrzyczeć całemu światu jak bardzo go kocham. W jego spojrzeniu widziałem to samo. Patrzył na mnie z takim uczuciem. Po chwili świat przestał się dla mnie liczyć. Ważne było tu i teraz. Pocałowałem go. Wbiłem się w jego usta. On zaczął odwzajemniać to i nasz pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny i w pewien sposób agresywny. Tak bardzo tego chcieliśmy i na to czekaliśmy. Zrozumiałem, że moje życie bez niego nigdy nie będzie kolorowe. Dusiłem to w sobie tak długo i ani na chwilę nie zapomniałem o mojej jedynej, prawdziwej miłości. Poczułem, że czarnowłosy delikatnie zsuwa swoje wargi na dół, na moją szyję. Całuję mnie z taką czułością, jakiej nigdy nie było z Sakurą. Nagle zapala się w mojej głowie czerwone światło! Co ja robię? Jak mogę być takim chamem? Odsuwam go od siebie. Jego spojrzenie wbija się we mnie z niepewnością.
      -  Sasuke ja mam żonę i dziecko! Nie mogę im tego zrobić. Oni mnie potrzebują.
      -  Ja też cię potrzebuję.
      -  Ja nie mogę. Wybacz mi. - Nic nie mówi. - Ułóż sobie życie, załóż rodzinę. Przecież zawsze chciałeś odbudować klan, nie pamiętasz? Dla nas jest już za późno.

      I tak minęło dwa tygodnie. Czternaście długich i męczących dni. Stare rany otworzyły się na nowo. Taki sam ból, co kiedyś rozrywał moje serce. To nie powinno mieć miejsca. Dlaczego zgodziłem się na tę misję?
      - Wychodzimy do Ino. Pa, kochanie - krzyknęła z przedpokoju Sakura.

      - Bawcie się dobrze. - I znowu zostałem sam. Mogę wreszcie przestać udawać. Mogę sobie popłakać i nikt nie będzie się rzucał. A jeśli ktoś przyjdzie? A kij z tym. Płaczę. I znowu mówię sam do siebie. Ja naprawdę zwariowałem. Nagle słyszę dzwonek do drzwi. Mówiłem już, że mam wielkiego pecha? Kiedy stoję już tuż przed wejściem, drzwi gwałtownie się otwierają, a owy napastnik zachłannie wbił się w moje usta, popychając mnie na ścianę. Otwieram oczy.
      - SASUKE! Co Ty robisz?
      - Cicho młotku, nie psuj chwili  - mówi i popycha mnie na kanapę, która stoi w salonie.

      - Ale Sasuke, Sakura może wrócić.
      - Dzisiaj będzie nocować u Ino z synem. Myślisz, że przyszedłbym, nie sprawdzając tego?

      - Gadaj, kogo przekupiłeś.
      - Pociągnąłem tylko za kilka sznurków. - Zamyka mi usta pocałunkiem, chcąc mnie uciszyć.  Sasuke naprawdę tu jest. Dla mnie. Też czuję się w ten sam sposób. To zawsze mógł być tylko on.
      A ja już dobrze postaram się, aby ta tajemnica nie ujrzała światła dziennego.


      2 komentarze:

      1. Komentarze skopiowane z poprzedniego bloga.
        (Wybaczcie chce mieć wasze słowa przy sobie. Bądź co bądź są moją największą inspiracją)



        Po pierwsze wielkie arigatou za dedykację :) Po drugie... Fakt lubię się pośmiać przy czytaniu, ale nie tylko. Uwielbiam gdy czyjakolwiek twórczość wywołuje u mnie różne skrajne uczucia typu radość, smutek czy wściekłość. Może to się wyda dziwne, ale najbardziej lubię wyciskacze łez, może dlatego, że w normalnym życiu nie często mi się zdarza płakać? (ale myślę, że to dobrze^^) Odcinam się wtedy całkowicie od rzeczywistości i zamykam w świecie fantazji. Dowodzi to talentu autora, bo nie każdy potrafi napisać coś, co będzie w stanie tak swobodnie manipulować ludzkimi emocjami. Co do tego oneshota. To prawda był melancholijny, ale nie nudny. (niestety czasem się zdarza, że idzie to w parze ze sobą) Zatonęłam w Twoich słowach i tylko prosiłam, aby to jeszcze nie był koniec notki x) Zdziwiło mnie (nawet bardzo, bardzo) dziecko Sakury i Naruto, no po prostu szok :P Muszę przyznać, że ujęła mnie ta historia i jestem bardzo zadowolona z końcówki. Bo już się bałam, że nie będzie tak dobrze ;) I tak jeszcze na koniec. Życzę miłych wakacji, dużo słoneczka, minimalnej liczby komarów (nie znoszę tego paskudztwa, wystarczy jeden, a pogryzie cię jak dziesiątki xD) i oczywiście żebyś wróciła z pełnymi pokładami weny :) Hmmm... Troszkę się rozpisałam xD
        ~Mleczarz, 2010-07-04 00:04

        Jezu... No ja nie mogę! Jesteś... niesamowita! Po prostu ogromny talent masz kochana! Boże... Uiwelbiam takie opowiadania, uwielbiam takie one shoty uwielbiam jak... jak po prsotu moge się zatracić w takim oto cudownym tworze i po prostu błagać w myślach, zeby on po prostu nigdy się nie skończył! Jestes po prostu wspaniała a twój talent aż bije... bardzo piekne opowiadanie a w połączeniu z twoim stylem pisarskim to już na prawdę! Po prostu czuje, że...No sama nie wiem co przez ciebie czuje tyle emocji! po rpsotu dałas mi takieog iwlekeiog kopa... no n ie wiem weny! jestem teraz cała nabuzowana! bałam się zakończenia... bałam sie poznac jak skończy się ta historia, ale... skończyła isę cudownei! wiesz... to niesamowite ile emocjijesteś w stanie wzbudziću człowieka... tak pozytywnych emocji! Jejciu to było cudowne... Czytając ot po prostu całkowicie ulałam cały świat rzeczywisty,. który mnie tu otacza...a...no nie wiem.... po prostu... pooleciałam...
        tekst "gadaj kogo przekupiłeś" był genialny ^^
        A i zakończenie pełne takiej melanochilności i takiego czaru... No nie wiem ile razy ty to czytałaś, ale ja własnie zabieram się za raz piąty bo naprawde... przeczytać coś tak dobrego jak to to jak dostac prezent na gwiazdke ^^ i właśnie z tym kojarza mi się twoje opowiadania... z bozym narodzeniem... kiedy widze nową notkę (dziękuje za wszystkie powiadomienie :***) to jakby zaświeciła pierwsza gwiazdka, a jak kończe czytać to wiem już że pod choinką czekają prezenty, które już rozpakowalam... Jeezu ja nie mogę dosyć dziwne to porównanie pewnie przez wzgląd że mi slońko jara przez okno, ale... kocham twoją twórczość! jesteś niesamowita!

        Hmmm a co do teog co napisałaś o moim planie napisaia sasunaru... no kurczę dziękuje skarbie za tę wiare (bezpodstawną =.=""}") we mnie, ale... ja dopiero aczynam pisać nie wiem jak to się skończy może kiedyś tma w odlełej przyszłosci uda mi się napisac takie piekne sasunaru jak twoje... chociaż nie wierze w takie cuda....no, ale unic postaram się dla ciebie! z dedykacją dla ciebie oczywiście ^^
        I jaka genialna autorka? *rumnie się* dziękuje, ale ja jestem raczej genialnie beznadziejna ^^""""

        Tak, tak bo lizaki są dobre *_______* To baw się tam dobrze ^^

        [sasoridei-yaoi.blog.onet.pl]
        ~Wera, 2010-07-04 09:41

        hmm....co tu napisać ...a tak już wiem:) to było takie inne od wszystkiego co czytałam ale muszę przyznać,że wolałabym aby jednak byli razem:) ja po prostu nie trawię Sakur(w)y ale cóż nie zawsze ma się to co się chce:) pozdrawiam i dużo weny życzę
        ~ladybutterfly@onet.pl, 2010-07-05 12:46

        OdpowiedzUsuń
      2. OneShot na prawdę ciekawy. Sama nie wiem od czego zacząć. Może od tego, że właściwie to sama nie wiem czy to HappyEnd czy nie, ale wydaje mi się, że raczej tak choć ja bym gdzieś po drodze zabiła Sakurę czy coś podobnego. Sasuke zdenerwował mnie tą swoją ucieczką, przez niego Naruto musiał cierpieć (ale to Uchiha za to się go kocha ^^"). Haruno ewidentnie mi tu zawadzała, ale przeżyłam. Mam nadzieję, że Naruto będzie się przyjemnie zdradzać różowego mutanta genetycznego z jakże pięknym Uchihą Sasuke \(^_^)/. Czekam na kolejny rozdział opowiadania i Sasuke biegającego nago xD. Pozdrawiam x*.
        ~Sakue, 2010-07-08 13:22

        Na początku myślałam że to będzie jedno z tych piąknych opowiadańna których siępłacze ale dobrze że to nie ten rodzaj. Bardzo podobało mi się zakończenie. Naruto który jest potrzebny rodzinie jest w najgorszej sytuacji ale jak oboje nie mogą wytrzymaćto zdrada jest najlepszym wyjście. :) i to mi się właśnie w tym najbardziej podoba. :D Jak by frajer Uchiha wrócił przed narodzinami bahorka to nie było by problemu.
        ~Kejko-San, 2010-07-12 00:47

        Tym wstępem troszkę nastraszyłaś. Aż do samego końca opowiadania nie można było mieć pewności czy w końcu będzie happy end czy też nie. Mam nadzieję, że z wakacji wrócisz wypoczęta i z nowymi pomysłami.
        pozdrawiam i zapraszam na slonce-mego-nieba.blog.onet.pl ;)
        ~N, 2010-07-16 16:22

        Tekst piękny, głęboki. Tytuł mnie już zaciekawił i to cholernie... Koniec także nieprzeciętny. Cudnie <3
        ~Marie666, 2010-07-28 00:58

        obłęd po prostu, teraz żałuję, że tak późno przeczytałem tę notkę
        ciekawe to było jak Naruto miejscami pisał do Sasuke o nim w trzeciej formie czy jakos tak..nie wiem nawet jak to ująć
        zdradza wydaje się być najlepszym sposobem..
        no nieźle :D ale też bym zdradzał mając za żonę różowe coś
        Boże..skąd w ludziach tyle zla, żeby używac różowego koloru :D
        pozdro bejbe
        ~Cichy, 2010-08-02 23:55


        Matko... Te cytaty, wszystko... Aż mnie na końcu wzruszyłaś. Może i historia powierzchownie szczęśliwie się skończyła, ale oni nigdy nie zaznają szczęścia. Jeśli powiedzą prawdę... Zranią przyjaciół... Jeśli postawią na zdradę... Nie będą ze sobą.. .Wiesz co...? Doszłam do wniosku, że można by z tego nakręcić dobry one shot... Ale taki dobry, dobry... Coś w sobie ma... Twój styl pisania się zmienił... Spoważniał jakby, przystopował na chwilę.. Dał większą magię niż kiedykolwiek... Nie powiem nic więcej, gdyż tylko zepsuję te pięknie zapisane linijki... Niech twoja wena prowadzi cię przed siebie, niech uśmiech ci nie gaśnie. Kiedyś każdy odpoczywa, dostaje szczęście... Jednak czas bywa różny...

        (znowu będę długo myślała nad paroma sprawami... dziękuję)

        Ja ne ~
        ~YaoixGrelka, 2010-08-03 00:54

        Przeczytałam. Obiecałam że nadrobię. To było... takie piękne! Takie opowiadania uwielbiam najbardziej! Gubiłam sie nieco tylko w stylu pisania (podeszłeś do mnie itd.). Nie spotkałam się jeszcze z czymś takim. =)
        U mnie nowa nocia w opo "Anioł".
        Pozdrawiam
        Mido-chan ;*
        ~Midori Koneko, 2010-09-01 23:48

        OdpowiedzUsuń