10.10.2009

OneShot (ItaNaru,SasuNaru) Moje drugie słońce


       UWAGI:
  •  Pairing: ItaNaru/SasuNaru
  •  ok 3,7 k słów
  •  POV(pisane w punktu widzenia Naruto)
  •  kolejna z pierwszych miniaturek, poprawiona 22.06.2014
  •  realia mangowe
  •  raczej melancholijny i ogólnie osobom płci męskiej bym nie polecała, bo to typowy romans napisany przez nastolatkę, która nie myślała jeszcze o tym, że to związek dwóch facetów.
  • cytat, który mnie zainspirował:
Niedojrzała miłość powie "Kocham Cię, ponieważ Cię potrzebuję, natomiast dojrzała "Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham".

I znowu powoli kończy się ten nudnawy dzień. Dalej ani śladu Sasuke. Ten głupi drań rozpłynął się w powietrzu. Właśnie zakończyła się piąta misja w celu sprowadzenia zarozumiałego księcia, oczywiście niewykonana. Ej, Teme widzisz ile dla ciebie poświęcamy, prawda? Wiesz, że zrobimy... zrobię wszystko, abyś tylko wrócił? Ile ja bym teraz dał, by usłyszeć z twoich ust przezwisko, jakim zawsze mnie określałeś. Już dawno nikt mnie tak nie nazwał. Tęsknię za tym. Teraz tylko pragnę, abyś chociaż nakrzyczał na mnie, że znów wszystko robię źle, że jestem nieodpowiedzialny albo mógłbyś uśmiechnąć się do mnie... i tylko do mnie tak, jak ty tylko potrafisz... Chciałbym ujrzeć twoją twarz, choć na chwilę... taką bardzo małą chwilę... bo zobaczę ciebie jeszcze kiedyś. Czuję to. To taka moja męska intuicja.
Odchodząc, powiedziałeś mi coś, co teraz prześladuję mnie każdego dnia. Ta myśl nie chce się ode mnie odczepić. A może ty tylko kłamałeś? Może to wcale nie jest prawda? Zrobiłeś to, abym w końcu się zamknął  i nie namawiał cię do powrotu. I udało ci się. To mnie całkiem sparaliżowało. Ale skoro kłamałeś, to czemu zabolała cię moja reakcja? Przecież chciałeś, abym się uciszył? Nie rozumiem cię, Sasuke. Nie zdążyłem ci nawet odpowiedzieć, że jeśli to, co mówiłeś, jest prawdą, to ty też nie jesteś mi obojętny. Tak szybko odszedłeś. Za szybko. Chcę tylko żebyś wiedział, chcę ci powiedzieć i mam nadzieję, że kiedyś to zrobię, bo wiem, ile ciebie to kosztowało, a więc dziękuję za to, że mnie kochasz...
Całe życie tylko marzę. Zawsze miałem określony kierunek swojej przyszłości i według niego podążałem. Pragnąłem stać się Hokage, aby wszyscy mnie szanowali i żeby nikt nigdy już mnie nie obrażał. Chciałem zyskać sympatię mieszkańców wioski, stać się kimś ważnym. Po prostu nie być już nikim. To ty kompletnie zmieniłeś mój sposób rozumowania. Dzięki tobie zrozumiałem, że opinia innych nie powinna mieć dla mnie żadnego znaczenia. Najistotniejsze jest bycie sobą. Uświadomiłeś mi, iż nie powinienem ukrywać swojej osobowości. Pokazać wszystkim moje prawdziwe ja. Chociaż nigdy nie powiedziałeś tego na głos, to właśnie ty nakierowałeś mnie na taką ścieżkę. Raczej nie swoim przykładem, bo sam prezentowałeś postawę aspołecznego buca, ale to od ciebie się zaczęło. Zostałeś moim pierwszym przyjacielem. Takim pradziwym, jak jeszcze nikt do tej pory. Dlatego nie potrafię odpuścić. Teraz mam kilku znajomych. Zawsze mogę gdzieś pójść, aby ominąć spojrzenia pozostałych mieszkańców wioski, którzy patrzą na mnie z pogardą, ale mimo wszystko mi czegoś brakuję. Przy nikim nie czuję się tak swobodnie, jak przy tobie. Dlaczego zostawiłeś mnie, dając nadzieję? Wiedziałeś, że przez to będę znacznie bardziej cierpiał, że brak twojej osoby przy mnie stanie się nie do zniesienia.Teraz ja już nie marzę. Ja potrzebuję.
Z moich rozmyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi. To pewnie Sakura albo Kakashi. W końcu nikt inny nie odwiedza moich skromnych progów. Z innymi widuję się na misjach albo ewentualnie na wydarzeniach w wiosce, gdzie muszę się pokazać. Uchyliłem drzwi, aby przekonać się, kto stoi za nimi. Niestety, tajemniczy nieznajomy miał nałożony czarny kaptur od swojego długiego płaszcza, a na twarzy maskę ANBU, która uniemożliwiła mi rozpoznanie jego osoby. Z pewnością nie był moim senseiem ani przyjaciółką.
- Witaj, Naruto. -  Głos nieznajomego także nic mi nie mówił. No cóż, w takim razie wypada zadać podstawowe pytanie.
- Kim jesteś?
- Mogę wejść? - Zupełnie mnie zignorował. - Nie martw się, nie zrobię Ci krzywdy. - Wpuściłem go, nie myśląc o ewentualnym zagrożeniu. Nieznajomy rozglądał się po moim mieszkaniu. Nie jest duże, dlatego ogarnięcie wszystkiego nie zajęło mu wiele czasu. Zauważyłem, że swoje spojrzenie zatrzymał na zdjęciu mojej drużyny. Postanowiłem przerwać ciszę.
- Więc co cię do mnie sprowadza? - zapytałem
- Potrzebujesz mnie. - odpowiedział spokojnie, jakby właśnie zakomunikował mi jedno z oczywistych stwierdzeń. Odwrócił się znowu w moją stronę. Miałem wrażenie, że patrzy na mnie i porównuję do chłopaka ze zdjęcia, o kilka lat młodszego.
- Ja? Ciebie?
- Tak.
- Więc może się przedstawisz? - Zachowałem zimną krew i po raz kolejny zadałem to samo pytanie. Po chwili nieznajomy ściągnął kaptur i maskę. Moim oczom ukazały się długie czarne włosy i oczy tego samego koloru. Tak smutne i głębokie i w dodatku tak podobne do tych mi dobrze znanych, że nie mogąc dłużej w nie patrzeć, odwróciłem wzrok. Tak, już wiem, kto przede mną siedzi. Nie miałem co do tego żadnej wątpliwości. Dziwiła mnie tylko jego postawa, bo czy nie powinien teraz mnie zaatakować? Czarne tęczówki nie zmieniły jednak nadal swojej barwy na bardziej agresywną, gotową do ataku.
- Nie martw się, nie zrobię ci krzywdy - powtórzył, jakby wyczuwając mój lęk.
- A więc po co przyszedłeś? - Ciekawość bierze górę nad wszystkimi pytaniami kłębiącymi się w mojej głowie.
- Nie lubię się powtarzać. - No tak, wspominał cel swojej wizyty. Tylko czemu nie poinformował mnie o szczegółach?
Między nami zapadła grobowa cisza. Nikt nie zamierzał się odezwać. Bez słowa udałem się do kuchni i nastawiłem wodę, wyjmując z szafki tym razem dwa kubki. Czułem jego wzrok na sobie. Czułem, jak ta jego czerń bada każdy element mojego ciała. I z tego powodu rozpierało mnie dziwne szczęście, jakbym tym sposobem stał się kimś ważnym. Była tu osoba, której szuka Sasuke. Ta osoba przyszła do mnie. Normalny człowiek zacząłby się bać. Przecież przede mną siedział poszukiwany ninja. Nawet mi ciężko byłoby go pokonać. Wcale nie zamierzałem zaczynać ewentualnego ataku, chociaż był to człowiek, przez którego opuścił wioskę i mnie Sasuke. Zostawił mnie dla niego, dla tej cholernej zemsty. Może jednak powinienem zareagować inaczej? Już sam siebie nie rozumiem.
- Powinieneś zacząć normalnie żyć, Naruto. Nienawiść Sasuke wymknęła się spod kontroli - powiedział, kiedy postawiłem mu na stole świeżo zalaną herbatę. Nie skomentowałem jego słów. Wiem, co oznaczały.
Nie wiem, ile tak siedzieliśmy. Na pewno długo. Nieznajomy właśnie skończył swój gorący napój. Ja mojego nawet nie ruszyłem. Nie zauważyłem nawet, jak przestał parować. Powinienem już się kłaść, jeżeli chcę jakoś przetrwać jutrzejszy trening. Chyba zauważył moje zmęczenie.
- Naruto, miałeś zostać Hokage - rzucił mi w drzwiach. Zatrzymałem go.
- Przyjdziesz jeszcze, prawda? - Nie obchodzi mnie to, o co właśnie spytałem jednego z najgorszych ludzi na ziemi. Mam to gdzieś, że ta znajomość może się źle skończyć i przynieść ze sobą tragiczne skutki. Moje życie i tak już dawno straciło sens, który odszedł ode mnie bez słów pożegnania. Moje istnienie skończyło się wraz z brakiem jedynej bliskiej mi osoby. Osoby, obdarzoną największą cząstką mojego zaufania.. Wtedy umarłem... Chociaż nie. Jestem na etapie śmierci klinicznej, bo nadal wierzę, że do mnie wrócisz. Dobrze wiesz, że zawsze przyjmę cię z otwartymi ramionami, bo przecież "Miłość ci wszystko wybaczy", a ja wybaczyłem tobie już dawno. Wybaczyłem od razu. Teraz tylko czekam, aż znów cię zobaczę i razem będziemy wykonywać kolejne misje, nawet te głupie jak bieganie za tym przeklętym kotem. O niczym bardziej nie marzę, jak o twojej obecności. Nie musisz mnie kochać. Po prostu bądź przy mnie, Sasuke. To mi wystarczy, aby odrodzić się jak feniks z popiołu.
- To zaproszenie? - uśmiechnął się delikatnie. Dziwnie widzieć jakiekolwiek ciepłe uczucia na twarzy któregoś z Uchihów.
- Tak - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Czułem, jak te czarne tęczówki przenikają moje myśli. Po chwili odcisnął swoje ciepłe wargi na moim czole, zupełnie jak matka opiekująca się swoim małym dzieckiem. Ale nie mogłem zaprzeczyć, że ten czuły gest mnie nie ruszył. Nie skomentowałem jednak tego. Nieznajomy ostatni raz spojrzał na mnie i zniknął w mroku nocy. Na pamiątkę zostawił tylko swój zapach. Potrzebuję go, cokolwiek to znaczy.
Później długo nie mogłem zasnąć. Przekręcałem się z boku na bok. Zawsze moje powieki, zmęczone aktywnym dniem, same zamykały oczy, a teraz szeroko otworzone spoglądały za okno, gdzie księżyc oświetlał całą Konohę, a gwiazdy dodawały mu blasku. Nie, to wcale nie przez strach. Nie bałem się wydarzeń z dzisiejszego dnia. Po prostu natłok myśli zaatakował mnie tak nagle i na razie nie zanosiło się na zmniejszenie ich ilości. Jestem bezbronny wobec moich myśli. To aż śmieszne. W tej sytuacji chciałbym w ogóle nic nie myśleć. Pustka byłaby o wiele lepsza od przepełnienia. Moją głowę już nie pochłaniał Sasuke. Teraz zastanawiałem się, dlaczego taka osoba jak Itachi robi tyle złego na świecie. Po dzisiejszym spotkaniu nie widziałem w nim tylko kryminalisty, jak każdy inny mieszkaniec wioski. Ujrzałem w jego oczach człowieka. Cierpiącego człowieka. I mimo, iż nie pokazywał żadnych uczuć, ja wiedziałem, że i tak je miał. Nie był całkowicie zły, zepsuty do szpiku kości. Jakaś część jego, nie wiem na ile dominująca, wyrażała wielki smutek.
 

Wszędzie widziałem tylko ciemność. Czułem się tak, jakbym dusił się mrokiem, bo przecież powietrze było dość wilgotne. Zlustrowałem miejsce mojego pobytu. Znajdowałem się w lesie. Zacząłem biec, aby jak najszybciej go opuścić. Po kilkugodzinnym sprincie padłem zmęczony na drogę. Jakie było moje zdziwienie, kiedy obok mnie przeszedł właśnie inny mężczyzna. Słyszałem jego kroki, bo zmęczenie nie pozwalało mi otworzyć oczu. Wydawało mi się, że mnie wyminął, ale po chwili usłyszałem.
- Co tu robisz o świcie rozwalony na środku drogi? - zapytał nieznajomy.
- O świcie? Przecież jest ciemno. - Najwyraźniej moja uwaga go rozbawiła. Popatrzył się na mnie, jakbym pochodził nie z tego świata i wybuchnął głośnym śmiechem.
- Przecież słońce nie świeci już dobrych parę lat. Na jakim ty świecie żyjesz? Z choinki się urwałeś, czy co? - Widocznie nie interesowała go moja odpowiedź, bo śmiejąc się wniebogłosy, odszedł. Jeszcze długo słyszałem jego charakterystyczny dźwięk. Gdy już całkiem mnie opuścił, rzeczywistość uderzyła we mnie ze zdwojoną siłą. Co tu jest grane? Zacząłem analizować sytuację. Jak to nie ma światła? Dlaczego? Jak wytrzymują bez niego? To jakieś chore. Nie zdążyłem się nad tym dobrze zastanowić. Moje myślenie przerwał mi tłum, biegnący w moją stronę. Najwyraźniej coś krzyczeli, ale postanowiłem poczekać, aby podbiegli bliżej.
- Ludzie! Wschód! Drugie słońce wschodzi! - udało mi się wyłapać z gwaru. Ostatnim, co ujrzałem było piękne i ciepłe słoneczko. Jego gorące promienie delikatnie pieściły moją twarz. Z przypływu przyjemności, zamknąłem oczy.
 

Po chwili obudził mnie mój budzik. Zauważyłem późną godzinę. Zorientowałem się, że nastawiłem alarm nieco za późno. Szybko się ubrałem  i podążyłem do kuchni. Przyrządziwszy sobie śniadanie, usiadłem przy stole, pałaszując zawartość talerza. Jeszcze tylko oblizałem pełne różnych smaków wargi i udałem się na pole treningowe. Przez całą drogę towarzyszyło mi słoneczko. Bardzo je lubię, ale akurat teraz wolałbym iść przez duże zaspy śniegu. Każde uderzenie promieni w moją osobę przypominało mi ten dziwny sen i chociaż nie był straszny, wywoływał u mnie ogromny lęk. Bałem się treści, jaką chciał mi przekazać, bo takie sny zawsze mają jakieś ukryte znaczenie. Nie zdążyłem jednak porządnie rozważyć tego tematu, ponieważ właśnie znalazłem się na miejscu. Tak, jak się spodziewałem, brakowało tylko Kakashiego.
- Hej, Sakura! - wydarłem się. Szczerze mówiąc, dawno już moje zauroczenie w tej osobie minęło, ale nie mogłem odzwyczaić się od takich małych zachowań. W końcu różowowłosa wiedziała, że nie darzę ją już tak gorącym uczuciem, więc to jej nie przeszkadzało i nie wiem czemu, zawsze zdawało mi się, że rozumiemy się bez słów. Haruno jest tylko moja znajomą z drużyny i nie chcę, aby to się zmieniło. Ona też to wie. Może teraz, kiedy jej miłość odeszła, moglibyśmy być razem, ale... Jest dla mnie za bardzo... Żałosna. Przestała czekać na Sasuke. Pomaga mi w ewentualnych misjach związanych z nim raczej z sympatii do mnie niż do niego. Tak wielka była jej miłość?
- Witaj, Naruto - obdarzyła mnie jednym ze swoich słodkich uśmiechów. Nieco za słodkich. - Co ty dzisiaj tak późno?
- Zaspałem. - Nie powiedziała nic więcej. Pozostały czas spędziliśmy w ciszy. Ostatnio lubiliśmy delektować się wspólnie ciszą. I nie czułem sie przez to niezręcznie.
D
yskretnie obserwowałem Sakurę. Zauważyłem, jak delikatnie przymyka powieki, żeby poczuć cieplutki wietrzyk na swojej rumianej twarzy. I kiedy już to nastąpiło, jej kąciki ust uniosły się znacznie do góry. Właśnie nadchodziła zima, o czym usilnie przekonywała wszystkich natura. Moi znajomy zdawali się być szczęśliwi z tą myślą. Wszędzie panowała serdeczna atmosfera i nie wiem, dlaczego to uczucie ominęło tylko mnie. Co roku widzę, jak ludzie zostają wciągnięci w radosne otoczenie, a ja tylko czekam, aż wreszcie też zaznam podobnych uczuć. Nie chcę, aby znowu wszystko mnie ominęło, przeszło tuż przede mną. Jeden z ostatnich wiatrów jesieni targał moje włosy i to nie było dla mnie fajne. Czuję, że znów moje odczucia, co do natury, się nie zmienią. Jak zwykle.
Nagle przede mną pojawił się biały dym. Już wiedziałem, kto właśnie przybył. Każdy wiedział.
- Spóźniłem się... - odezwał się zza maski sensei.
- Bardziej się zdziwimy, jak kiedyś się nie spóźnisz - przerwała mu Sakura.
I tak minął mi kolejny spokojny trening. Ta cisza wydaje się już być niepokojąca. Nie mamy żadnej misji od miesiąca. Zawsze dostawaliśmy choćby nawet rangi D kilka razy w tygodniu. Raz mieliśmy dwa tygodnie odpoczynku po trochę cięższej, ale żeby miesiąc? Chociaż ja w najbliższym czasie nie chcę ich. Nie chcę przegapić wizyty mojego gościa. Powinien zjawić się w najbliższym czasie. Obiecał. Mam nadzieję, ze mnie nie okłamałeś, prawda Itachi?
W drodze powrotnej spotkałem Hinatę. Biedna dziewczyna. Myślałem, że w końcu sobie odpuści. Wydawało mi się, że pokazałem jej, iż nie ma u mnie szans. Ona także nie jest w moim typie. Jest za spokojna i za... dobra. Tak, to właściwe określenie. Nie wiem czemu, ale moje serce zawsze wybiera te złe charaktery. Osoby, którym chcę pomóc wydostać się z przepaści, w jaką wpadli, Chcę ich zmienić. Pokazać, że można inaczej, jednocześnie wiedząc, że rozumieją ten ból, jaki czasami odczuwam.
- Naruto. - Wyraźnie uciekała przed moim wzrokiem. Na dodatek zauważyłem delikatny róż na jej policzkach. - Yyy... - Jej stan wydawał mi się śmieszny i jeszcze te palce. Nie cierpię tych tików. Zbyt często widuję owe charakterystyczne zachowania. Jakie to... Głupie.
- Wybacz Hinata, śpieszę się. - Wiem, jestem skończonym draniem, ale nie chcę mi się czekać pół dnia na jedno pełne zdanie. Cierpliwość to nie jest moja mocna strona. Chociaż w pewnych sprawach potrafię czekać.Usłyszałem jeszcze wołanie za moimi plecami "Naruto!", ale mimo wszystko się nie odwróciłem. Szybko wtopiłem się w tłum, aby mlecznooka nie mogła mnie znaleźć. Biedna dziewczyna.
Było już bardzo późno, a ja dalej siedziałem przy stole i dopijałem piątą herbatę. Księżyc zza okna świecił mi prosto w szklankę, w której odbijał się jego cudowny kontur. Tak, jemu też było przykro. Ten dzień mogłem zaliczyć do jednego z najgorszych dni. Za bardzo liczyłem na zmianę w moim istnieniu, nie życiu, bo jak to wszystko można tak nazwać? Powiedział, że go potrzebuję, więc gdzie on teraz jest? Dlaczego w ogóle wpoił we mnie tyle nadziei? Nadziei, że wydostanę się z tej iluzji, w której jestem. A ja uwierzyłem w niego, myślałem, że w końcu coś się zmieni na lepsze. Mogłem się domyślić, że tak właśnie będzie. W końcu to Uchiha. Oni nie potrafią inaczej. Im nie można ufać. Sasuke kłamał i on także. Nie przyszedł.
Zapomnijcie, co mówiłem o wczorajszym dniu. Dziś było znacznie gorzej. Czułem się, jakbym spał. Wszystko pamiętam jak przez mgłę. Jedyne, co rzuciło mi się w oczy, to zmartwione twarze moich przyjaciół. Oni współczują, chociaż nie wiedzą. Nic nie rozumieją, bo jak mają, skoro ja także nie rozumiem. Chyba na dzisiejszy dzień wyłączyłem się. Jestem jak urządzenie na baterie. Kiedy długo ich nie ładujesz, urządzenie coraz gorzej odbiera, aż wreszcie przestaje w ogóle działać, więc ja przestałem. Jedyną deską ratunku jest ładowarka. A moja znajdowała się daleko poza wioską.
Nie pojawiał się przez dwa tygodnie. Powoli docierała do mnie informacja, że raczej więcej go nie spotkam. To był tylko jednorazowy wypad, z pewnością, aby sprawdzić, jak tam żyje Jinchuuriki. Jak mogłem zapomnieć, ze jestem potworem, nic niewartym śmieciem. Nikt mnie nie potrzebuję, więc dlaczego tacy Uchiha mieliby darzyć mnie choćby tolerancją? Oni mnie nie cierpią. Gardzą takimi osobami jak ja. Mogą mieć wszystkich, a łudziłem się, że to właśnie ja zyskałem ich sympatię. Jestem bezmyślny. Kiedy to w końcu do mnie dotrze, że nie mam nikogo? Jestem sam. Jedynie na misjach odczuwam czyjąś obecność. Nawet teraz, idąc wieczorem po Konosze, czy ktoś się chociaż obejrzał w moją stronę. No tak, żeby rzucić spojrzenie pełne pogardy. Dlaczego właśnie mnie to spotyka? Nagle poczułem dziwne zimno na policzku. Dotknąłem to miejsce. Mała kropelka wydobyła się z mojego oka. Jak ja dawno nie płakałem. Potem zebrało ich się coraz więcej. Nie, nie mogę się mazać jak jakiś gówniarz. Szybko starłem mokre strumyczki z mojej twarzy. Na szczęście dotarłem właśnie do domu. Od progu uderzył mnie chłód tego miejsca. Zamknąłem szybko drzwi, aby chociaż jeszcze zimniej nie było. Zdjąłem pośpiesznie czapkę i kurtkę i powiesiłem na wieszaku. Udałem się do kuchni, aby rozgrzać trochę ciało gorącą herbatą. Nagle dostrzegłem, że przy stole siedzi ON. Ten, na którego czekałem dwa tygodnie. Mógłbym przeżyć jeszcze raz to samo, żeby tylko znów zobaczyć taki uśmiech, jaki właśnie wysyłał w moją stronę. Taki szczery, nie uchihowski, jaki przyzwyczaiłem się oglądać u Sasuke. Poczułem, jak moje kolana wydostają się z pod kontroli. Zanim jednak upadłem, jego silne ramiona delikatnie opatuliły mnie dookoła. To było takie niespotykane uczucie.
- Już jestem - powiedział, a ja delikatnie oderwałem się od jego ciała. Swoje kroki skierowałem do kuchni, aby zrobić sobie i jemu herbaty. Znowu wyciągnąłem dwa kubki. Lubię brudzić więcej niż jeden.
Kiedy tylko wrzuciłem saszetki, Itachi podszedł do mnie i odwrócił w swoją stronę. Nie uciekłem, kiedy zbliżył się bliżej. Nie uciekłem nawet potem, kiedy jego bliskość była jednoznaczna. Ten pocałunek przepełniony był nadzieją i spokojem. Spokojem, którego od dawna pragnąłem. Nie myślałem, że odnajdę go w taki sposób. Właśnie pierwszy raz czyjeś wargi znajdowały się na moich. I było to dobre uczucie.
Tej nocy poznałem prawdziwą historię Itachiego. Dowiedziałem się, że cały czas wykonywał tylko rozkazy starszyzny. Nawet teraz należał do ANBU w korzeniu. W Konosze cały czas miał na twarzy maskę i poprawnie ukrywał swoją obecność, dlatego nikt go wcześniej nie rozpoznał. O wszystkim wiedział niejaki Danzo, ale Tsunade nie miała o niczym pojęcia. Tak samo Sasuke.
Itachi został wtedy na noc. Potem wrócił jeszcze w kilka następnych. Już dawno nikt nie spędzał ze mną tak wiele czasu. Z tygodnia na tydzień zostawiał u mnie coraz więcej swoich rzeczy, aż wkrótce przeprowadził się całkowicie. Gdziekolwiek wcześniej mieszkał, zamienił to miejsce na taką klitkę jak mój dom. Kolejny miesiąc był najlepszym okresem mojego życia. W tym momencie, po długich rehabilitacjach, po wielu pocałunkach i słowach, ożyłem. Wreszcie, od bardzo dawna, poczułem prawdziwego siebie. Myliłem się. Myślałem, że potrzebuję Sasuke. Myślałem, że tylko przy nim mogę normalnie funkcjonować. A to nie prawda. Dzięki Itachiemu odrodziłem się jak feniks z popiołów. Uświadomił mi, że jestem Naruto, a nie jakimś tam nosicielem Kyuubiego, przynajmniej nie tylko, a zaczynałem powoli w to wątpić. Nadal nie rozumiem, dlaczego ujawnił się właśnie mi, ale cieszę się, że to zrobił. Dzięki temu mogłem odkryć, jak wielkie połączy nas zrozumienie. Nie musiałem używać za wielu słów, aby on wiedział, co mam na myśli. Poczułem, że odnalazłem kogoś bliskiego.
Moi przyjaciele także zauważyli mój dobry nastrój. Myśleli, że jest on spowodowany przez jakąś dziewczynę i nie wyprowadzałem ich z błędu. Wiedziałem, że nie mogę powiedzieć im prawdy, więc pozwoliłem na stwarzanie różnych scenariuszy. Itachi musiał pozostać tajemnicą, ale jakoś wcale mi to nie przeszkadzało.
Właśnie dzisiaj przypomniał mi się mój dawny sen. Już dobrze wiem, czego dotyczył.
- Itachi, wiesz, że jesteś moim słońcem? - Opowiedziałem mu, co przyśniło mi się podczas jego pierwszej wizyty. On także odnalazł znaczenie takie same, jak ja. To nieprawda, że na drodze spotykamy tylko jedną taką osobę, z którą może połączyć nas niezwykłe zrozumienie. Wystarczy tylko na to pozwolić.
Itachi niedawno powiedział mi, że Sasuke wraca do wioski, ponieważ myśli, że jego starszy brat nie żyje. Może kiedyś bym się z tego bardzo cieszył, ale teraz sytuacja wygląda inaczej. Nadal się cieszę, bo był moim pierwszym prawdziwym przyjacielem, ale nie mogę powiedzieć mu tego, co zamierzałem jeszcze kilka miesięcy temu. Wiem, że czeka mnie nieprzyjemna rozmowa, ale to chyba nie jest wysoka cena, którą muszę zapłacić za związek z Itachim? Chociaż ciężko będzie ukrywać go przed jego bratem. Mam nadzieję, że kiedyś tajemnica rodu Uchihów ujrzy światło dzienne. Sasuke zasługuje na to, aby w końcu poznać prawdę.
- Uważaj na siebie - szepnął mi do ucha zmartwionym głosem. Wiedziałem, czego się bał.
- Nie zostawię cię - zapewniłem go jeszcze raz, kiedy opuszczałem mieszkanie.
Dzisiaj przybywa Sasuke. Wiedziałem, że spotkam go w gabinecie u babci, ale nie odczuwałem z tego powodu strachu. Może troszkę.
Całą drogę do Tsunade pokonałem sprintem. Zmęczony wpadłem do pomieszczenia, gdzie przy stoliku siedziała sobie hokage, a obok stała moja drużyna i on. Zmienił się, odkąd go ostatni raz widziałem. Jego mięśnie są pewnie skutkiem ciężkiego treningu, jaki przeszedł. Zwrócił na mnie uwagę. W jego oczach dostrzegłem niepewność. Już niedługo miało się także tam znaleźć rozczarowanie.
- Naruto, proszę, nie denerwuj się - powiedziała do mnie Tsunade, ale ja wcale nie zamierzałem. Nie miałem już po co. - Sasuke zrozumiał swój błąd i wraca do waszej drużyny.
- To dobrze. - Moja odpowiedź była pewnie dla niej zaskoczeniem. Nie tego się spodziewała. Zerknęła na mnie zdziwiona.
- A teraz rozejść się! - krzyknęła i po chwili wszyscy wyszli grzecznie z gabinetu. Moja dotychczasowa drużyna szybko udała się w powrotną drogę do domu, ale ciemnooki czekał na mnie przy wyjściu.
Kiedy mijałem go w drzwiach, chwycił mnie za nadgarstek, powodując, że zdecydowałem się zatrzymać. Podszedł i spojrzał mi w oczy mi prosto w oczy.
- Naruto - powiedział, po czym przygniótł mnie swoim ciałem do ściany. Nie, to nie tak miało wyglądać. Zauważyłem, że jego usta znajdują się coraz bliżej moich własnych. Nagle przestał. Jego wzrok powędrował na moją szyję i znów spojrzał mi w oczy, jakby szukał odpowiedzi na jakieś pytanie. Zastanawiałem się, co spowodowało jego zachowanie. Zerknąłem na moją szyję, bo to od niej wyszło takie niebywałe zamieszanie. Dostrzegłem tam malinkę, którą za pewne zrobił mi Itachi, aby zapobiec takim sytuacjom jak ta. Uśmiechnąłem się. Okoliczność, w jakiej znalazł się młodszy z Uchihów, wydała mi się być bardzo zabawna. Zauważyłem zakłopotanie w jego oczach. - Dlaczego?
- Spóźniłeś się, Sasuke.


6 komentarzy:

  1. Zawsze ile razy to czytam nachidza mnie różne uczucia. Nigdy mi nie było szkoda Sasuke, mial swoją sznase a Naruto nie mógł czekać na niego wiecznie.
    Jeden z moich ukochanych Shotow, zawszw do niego wracam, i zawsze mogę czytać go ponownie. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co za wspaniałe uczucie usłyszeć, że ktoś sięgnął po mój tekst kolejny raz, mimo, że już wie, czego się spodziewać (sama często też tak robię :D)
      Dziękuję <3

      Usuń
  2. Bardzo fajny shot i mimo, że do tej pory nie przepadałam za ItaNaru to polubiłam dzięki temu. :3

    /Ruda. (terror.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, SasuNaru forever, ale ItaNaru to druga i ostatnia moja ulubiona para z Naruto.
      Dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  3. Kolejny piękny one shot. Inspirujesz mnie do napisania jakiegoś na moim blogu. Bardzo szkoda, że jest tak mało tekstów ItaNaru, a bardzo szkoda, bo osobiście je uwielbiam. Itachi pełni tutaj rolę takiego anioła stróża.
    Pozdrawiam, Kaminaka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, w polskim Internecie niedostatek tej pary, a szkoda, bo wypada prawie tak dobrze, jak SasuNaru. Naruto strasznie pasuje mi do Uchihów.
      Dziękuję za kilka słów od siebie pod moim tekstem. :)

      Usuń