Pairing: Jedyny słuszny - SasuNaru ze zdecydowaną mniejszością NaruSaku
Gatunek: Romans, obyczaj, humor (specyficzny)
Długość: całość ma ok 8 k słów
Rodzice Naruto zginęli, kiedy był jeszcze
kilkumiesięcznym brzdącem, zaczynającym przemawiać ludzkim głosem. W sumie to
nawet za bardzo ich nie pamiętał, ale zawsze odczuwał jakieś uczucie pokroju
tęsknoty za czymś, co mógłby mieć, gdyby stało się inaczej. Wychowała go babcia
Tsunade. Trzeba przyznać, że robiła wszystko, co była w stanie, aby zapewnić mu
dobry start. Sama miała tylko niewielki sklep w jeszcze mniejszej mieścinie, o
której nikt nawet nie słyszał. Jednak wiązała jakoś koniec z końcem i
kształciła dzieciaka, posyłając go do dobrych szkół, znacznie oddalonych od jej
miejsca zamieszkania.
Kiedy Naruto wkraczał w wiek nastoletni, Tsunade podarowała mu pierwszego
laptopa. Wtedy też rozpoczęła się jego pasja. Młody Uzumaki zrezygnował z
większości zabaw na podwórzu i nie odstępował swojego prezentu ani na krok. Cały
wolny czas spędzał na gierkach ściągniętych z Internetu. Jednak z czasem
nazbierało się w nowym komputerze trochę wirusów. Naruto był zły jak diabli,
ale chcąc nie chcąc musiał pozwolić Tsunade oddać laptop do naprawy. Przez te
kilka dni strasznie mu się nudziło. Zupełnie zapomniał, jak wygląda życie bez
takich udogodnień jak dostęp do sieci. I jakie było jego rozczarowanie, kiedy
okazało się, że zawirusowanego komputera nie można przestawić na pierwotny
stan. Niby dalej chodził, ale wczytywanie stron zajmowało mu kilka minut!
Naruto nie zaliczał się do ludzi cierpliwych, dlatego zaczął błagać babcię o
drugi taki prezent. Obiecał, że tym razem będzie go szanował i ograniczy trochę
czas przed nim spędzany. Tsunade nie była tego taka pewna, ale zgodziła się na
prośbę wnuka.
Kilka lat później, kiedy Naruto skończył liceum, złożył swoje dokumenty na
informatykę do jednej z najlepszych uczelni w Tokio. Wiedział, że komputery to jego pasja
i z nią chce wiązać swoją przyszłość. Tsunade była bardzo szczęśliwa, gdy
Uzumakiemu udało się dostać, chociaż zasmucał ją fakt, że teraz jego liczba
odwiedzin rodzinnych stron znacznie zmaleje, ale wiedziała, że to jest to,
czego pragnie Naruto i w pełni akceptowała jego decyzję.
Na pierwszym roku studiów Uzumaki poznał Sasuke Uchihę. Na początku szczerze
się nie znosili i dokuczali sobie wzajemnie na wiele możliwych sposobów.
Wszystkie kłótnie na ogół rozpoczynał blondyn. Naruto strasznie zazdrościł
czarnowłosemu tego, że wszystko przychodziło mu bardzo łatwo. Nauka nigdy nie
sprawiała mu trudności, pochodził z bogatej rodziny, w przyszłości miał
odziedziczyć połowę dużej firmy, a większość dziewczyn dookoła dałaby się
posiekać za jedną randkę z aroganckim bucem, jak go sobie nazywał w myślach. Sasuke
jednak nigdy nie miał dziewczyny na stałe. Owszem, widywał go czasem z jakąś
tam uwieszoną do jego boku, ale nie trwało to nawet miesiąca.
Po którejś tam kłótni, blondyn zauważył, że zwyczajnie zaczął drania lubić. I o
dziwo, chyba nawet z wzajemnością, czego Uchiha nigdy by otwarcie nie przyznał,
ale obecność blondyna z czasem stała się dla niego znośna, a potem nawet zabawna.
Uzumaki był strasznym młotkiem. I tak
narodziła się dość nietypowa przyjaźń. Nadal się ciągle przekomarzali, ale te
ich kłótnie przybrały teraz formę żartobliwą, a nie pełną zazdrości i chęci
wyprowadzania z równowagi tego drugiego.
Dlatego też, kiedy Tsunade poprosiła Naruto o zaopiekowanie się sklepem przez
tydzień, on od razu powiedział o tym Sasuke. Samemu nie chciało mu się jechać,
a że rozpoczynały się wakacje czarnowłosy i tak nie miał nic do roboty.
Na początku Uchiha kategorycznie odmówił. Uzumaki jednak dalej prosił, nalegał,
ale zawsze słyszał tylko „nie”. Sytuacja zmieniła się, kiedy do Tokio powrócił
jego starszy brat, Itachi. Od dawna próbował wyswatać Sasuke z panienką z
dobrego domu. W końcu uważał, że najwyższy czas i pora. Jednak te spotkania
zawsze kończyły się nie tak, jak starszy Uchiha by to widział, ale tym razem
był siebie pewny. Znalazł mu naprawdę wspaniałą kandydatkę.
Sasuke, zirytowany całą sytuacją, postanowił uciec od problemu i zaszyć się na
jakieś zabitej dechami wsi Uzumakiego. Przy okazji odpocznie trochę od tego
miejskiego szumu. Może tydzień z naturą wcale nie był takim złym pomysłem?
- Zobaczysz, że ci się spodoba – usłyszał ze swojej prawej strony, kiedy już od
dwóch godzin jechał autem tą częścią
Japonii, której nigdy wcześniej nie odwiedzał. – To zupełnie inny świat. –
Szczerze mówiąc, miał gdzieś wszelakie potencjalne różnice. Po prostu Itachi
tam go raczej szukać nie będzie.
***
Kiedy dotarli na miejsce, oczom Uchihy ukazała się malownicza miejscowość. Miał
okazję zobaczyć ją w znacznej okazałości, bo dom Tsunade znajdował się niemalże
na końcu. Musieli przejechać przez całe miasto. Dla Uchihy ciężko było nazwać
kilka sklepów i kilkadziesiąt domów miastem, ale Uzumaki upierał się, że parę lat
temu uzyskali prawa miejskie.
- To tu – powiedział blondyn na widok
małego zadbanego domku. Uchiha zaparkował na podjeździe. Tsunade nie było już
od rana, ale Uzumaki posiadał swój własny komplet kluczy, którym otworzył
drzwi. Na stole w kuchni znalazł krótki liścik od babci, ale szybko zmiął go w
dłoni, mrucząc pod nosem jakieś przekleństwa. To wzbudziło zainteresowanie
czarnowłosego. Kiedy nieświadomy Naruto odwrócił się, aby przynieść resztę
bagaży, Uchiha wyrwał mu kartkę z ręki. Naruto próbował odzyskać słowa babci z
powrotem, ale czarnowłosy był nieco wyższy i to utrudniało sprawę.
- Bardzo się cieszę, że wreszcie odważyłeś się przywieźć do naszego domu
dziewczynę. Żebyście nie musieli cisnąć się na twoim pojedynczym łóżku (nie uwierzę, że
będziecie spać osobno), zrobiłam ci mały prezent. Nie myśl, że jestem taka staroświecka. – przeczytał na głos.
- Babcia po prostu źle mnie zrozumiała. Powiedziałem, że przyjadę z kimś, a nie
z dziewczyną – wymamrotał zawstydzony całą sytuacją blondyn.
- Dla rodziny „przyjadę z kimś” oznacza jedno. Ale to chyba trochę za wysoka
filozofia życiowa dla ciebie, młocie.
- Dobra, nieważne. Po prostu będę spał u babci, a ty u mnie i po problemie – powiedział
Uzumaki i udał się po resztę swoich rzeczy.
***
Pokój Naruto wyglądał zbyt czysto jak na młotka, którego znał Uchiha. Jego miejsce w akademiku spokojnie można by
zamienić z wysypiskiem śmieci i nikt by nie zauważył różnicy. Tutaj wszystko było poukładane, pościelone,
po prostu zadbane. Tylko całe wyposażenie, kompletnie niepasujące do siebie,
zdradzało właściciela. No cóż, w końcu Uzumaki tu teraz nie mieszka, a Tsunade
wydawała się być schludną osobą, z tego, co zauważył po reszcie mieszkanie. Pewnie
tu posprzątała.
Swoją walizkę postawił przy łóżku i wyjrzał przez okno. Przed domem rozciągał
się niewielki ogródek. Wszystko zgodnie z zasadami symetrii, bez żadnego
niepotrzebnego badyla i prawdopodobnie świeżo wyplewione.
Czy Naruto był naprawdę spokrewniony z tą kobietą?
Za ogródkiem biegła droga, którą przyjechali. Dobrze, że nie polna. Naprzeciwko
była chyba jakaś łąka. No cóż, widocznie prawa miejskie nie świadczą jeszcze o
miejskiej okolicy. Kto im dał do cholery prawa miejskie? Sasuke zaczął się
poważnie zastanawiać, czy ucieczka przed Itachim w takie miejsce to rzeczywiście
dobry pomysł. W końcu mógł sobie z tym poradzić jak zwykle. Zniósłby jakoś
trochę narzekań brata, który podobno chce mu dać prawo wyboru, zanim ojciec
postawi go przed faktem dokonanym, tak jak zrobił to jemu. Kilka lat temu, bez
wcześniejszego porozumienia się ze swoim starszym synem, znalazł mu narzeczoną,
a ich małżeństwo było pierwszym krokiem do fuzji dwóch potężnych firm. Sasuke
przez te kilka lat patrzył na wypalające się oczy brata. Nie chciał, żeby
spotkało go to samo, gdy tylko ojciec znowu zapragnie poszerzyć horyzonty.
Jednak nie chciał też wybierać w tych wszystkich takich samym młodych kobietach,
wychowanych na bogate damy. Nie chciał, ale czy mógł coś z tym zrobić?
***
W prawdzie był już wieczór, ale Naruto koniecznie musiał jeszcze zajrzeć do
sklepu i przywitać się z pracownicą, Shizune. Od lat pomagała Tsunade w jej
małym biznesie. Jak widać niewiele się zmieniło, odkąd zaczął studiować.
Shizune nadal pracowała w poniedziałki, środy i piątki. Dzisiaj był
poniedziałek.
- Naruto! Wreszcie mogę cię zobaczyć! Ale urosłeś! – Kobieta wybiegła zza lady
i zaczęła ściskać i całować po policzkach blondwłosego młodzieńcza. Czyżby
jakieś wiejskie zwyczaje? Naruto miał na całej twarzy kilka lekkich odbić jej
ust. To chyba przesada.
- Też się cieszę, Shizune. Mam nadzieję, że nie sprzedałaś całej mojej ulubionej
szynki. – Na dodatek niebieskookiemu to wcale nie przeszkadzało. Uchiha wlepiał
w nich swoje czarne tęczówki, aby jego obecność została zauważona.
- Nie, oczywiście, że nie – uśmiechnęła się kobieta. W tym momencie zostały też
wysłuchane oczy czarnowłosego.
- To jest mój przyjaciel ze studiów, Sasuke – wskazał ręką na bruneta. –
Sasuke, to jest Shizune, pracuje razem z babcią w sklepie. – Spojrzenie kobiety
wyrażało lekkie zdziwienie.
- Tsunade mówiła, że przyjedziesz z dziewczyną. – Zapadła niezręczna cisza.
Naruto był zły na siebie, że nie wyjaśnił babci wszystkiego dokładniej, a
Sasuke w końcu poprawił się humor, bo kobieta najwidoczniej brała ich teraz za
parę homoseksualistów i szukała odpowiednich słów, aby coś powiedzieć. Jej
zmieszanie było naprawdę zabawne. – Miło cię poznać, Sasuke – wyciągnęła dłoń,
którą czarnowłosy uścisnął zdecydowanym ruchem.
Ciekawe, kiedy młotek się zorientuje.
- No cóż, babcia źle mnie zrozumiała. Nigdy nie powiedziałem, że to dziewczyna.
– Naruto uśmiechnął się i jak miał w zwyczaju, zaczął drapać tył swojej głowy. Nieświadomie pogrążał się dalej.
- W każdym razie, ja właśnie wychodziłam. Już pora zamykać. Poradzisz sobie,
prawda? – nie czekając na odpowiedź, opuściła budynek. Sytuacja chyba trochę ją
przerosła. Naruto odwrócił się z pytaniem w oczach.
- Powiedziałem coś dziwnego? – Nadal nic nie zauważył.
- Nie – odpowiedział czarnowłosy i chwycił kilka piw z lodówki. – Tylko właśnie
oznajmiłeś jej, że jesteśmy gejami – wyciągnął portfel z kieszeni i wyjął
jednego papierowego banknota, kładąc go na ladzie. - Weź wbij to na kasę
fiskalną, bo ja się na tym nie znam.
***
- Ale jak ona mogła to zrozumieć w ten sposób? Przecież powiedziałem
„przyjaciel ze studiów”. – Naruto od kilku godzin nie mógł dostrzec, gdzie
popełnił błąd. Siedział w salonie na kanapie, sącząc piwo i zastanawiał się, co
powiedział nie tak. Czarnowłosy natomiast sprawdzał na laptopie najnowsze
programy, które utworzyła jego rodzinna firma. Ignorował narzekania kolegi,
odpowiadając półsłówkami. Jemu niezbyt to przeszkadzało. Był na etapie
„wstępnie wstawiony” i musiał wyrzucić z siebie swoje frustracje. – Sasuke, a
może ty się ze mnie nabijasz?
- Może.
- Może ona się po prostu gdzieś spieszyła i dlatego tak wybiegła?
- Może.
- Może powinienem do niej zadzwonić i jej powiedzieć, że źle mnie zrozumiała?
- Nie.
- Może niepotrzebnie o tym tyle myślę?
- Tak.
- Ale jak ona mogła to zrozumieć w ten sposób? – Czarnowłosy zamknął swojego
laptopa.
- Młocie, ogarnij się. Jest pierwsza w
nocy. Gdzie ty chcesz dzwonić? Idź spać. Jutro rano podobno musisz pójść do
sklepu. Wyjaśnisz jej wszystko przy następnym spotkaniu.
- Bo ty nic nie rozumiesz. - Naruto
nadął swoje policzki, żeby jego twarz przedstawiała podręcznikowy przykład
focha.
- Czego znowu?
- Shizune to straszna plotkara! Jest fajna, ale nie umie trzymać języka za
zębami. Powie komuś przy najbliższej okazji. – Czarnowłosy udał się do kuchni
po piwo dla siebie. Wyciągnął jedno z lodówki i otworzył pierwszą szufladę od
góry w jednej z kuchennych szafek. Kilka godzin temu odkrył, że Tsunade
prowadziła osobistą kolekcję otwieraczy.
Osobowość Shizune rzeczywiście mogła trochę utrudnić im życie.
- Sasuke, ty się w ogóle nie przejmujesz!
- Bo nie ma czym.
- Jasne, bo ty za tydzień stąd wyjedziesz i nikt nie będzie cię pamiętał ani ty
nikogo. Dla ciebie to jest po prostu
zabawne, ale ja tu mieszkam! To moja rodzinna wieś!
- Podobno miasto.
- Sasuke! – W stronę bruneta poleciała jedna z poduszek leżących na kanapie.
Ten zwinnie ją ominął, po czym podniósł z kuchennej podłogi i udał się na
kanapę, na której siedział Uzumaki.
- Mam stąd wyjechać? Powiesz, że tylko cię odwiozłem. Miałem po drodze czy coś.
Przenocowałeś mnie i pojechałem dalej. – Blondyn spojrzał na kolegę. Wcale nie
chciał jego wyjazdu.
- W sumie to może rzeczywiście jest tylko zabawne nieporozumienie. – Sasuke
zrozumiał.
Hej,
OdpowiedzUsuńto jest fantastyczne, dokuczanie sobie ciągle to na porządku dziennym, Naruto ciągle się pogrążający...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Postanowiłam sobie przeczytać Twoje opowiadania. Zaczynam od tego i już mi się podoba! NIEDOMÓWIENIA RZĄDZĄ! Ile ciekawych spraw wynika przez takie złe zrozumienie hihi :D. Będzie ciekawie. Tak myślę, uciekam czytać dalej ;)
OdpowiedzUsuńW końcu jakiś blog w którym nikt nie umiera.Najlepszy blog jaki czytam.Życzę dużo weny.Pozdrawiam. :) :) :) :) :) :) :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. Nic tak nie motywuje do dalszego pisania, jak świadomość, że ktoś to jednak czyta. :)
Usuń